Okolice Astany, zadupie. Niewielkie zagęszczenie domków jednorodzinnych. Domki, jak to domki, jedne bardziej, inne mniej zadbane. Uliczki do nich prowadzące wydają się, jakby narysował je pijany architekt. Gdzieniegdzie zdarzą się chodniki. Niedaleko zatrzymuje się autobus. Tylko nieliczni wiedzą, gdzie się zatrzymuje, ponieważ... nie ma oznaczonego przystanku. Dla Kazachów to nic nadzwyczajnego.
Sam domek stoi na uboczu tego chaosu. Z daleka straszy pomalowanym na zielono płotem i krzywą stodołą. Jak się owa stodoła tam zmieściła, tego najstarsze dewoty nawet nie wiedzą. Do drzwi prowadzi ścieżka, a wzdłuż ścian budynku znajdują grządki. Rośnie tam praktycznie wszystko, od warzyw, przez kwiaty, po chwasty, tych jednak stale nie ma, odkąd w kazachskim domu pomieszkuje szanowny brat Kazacha.
Wnętrze domu urządzone jest zwyczajnie. Na razie jest tu porządek. W przedpokoju należy uważać, gdyż można zabić się o walające się przy progu buty. Na lewo znajdują się drzwi do salonu, który na pierwszy rzut oka wydaje się być bardzo skromnym pomieszczeniem. Wrażenie sprawia takie przez to, iż jest tu mało mebli. Ot, telewizor, antena, przyklejona na taśmę do ściany, nowiutka kanapa, stolik, w kącie stół i krzesła. Ściany zdobią ciężkie gobeliny i obrazy, przedstawiające makabryczne sceny wojenne. Drzwi z salonu prowadzą do kuchni. Rządzi tu raczej biel. Meble, o dziwo, są nowiutkie, obok zgrabna lodóweczka, ładne wyposażenie i wielka, czarna plama na ścianie wokół miejsca, gdzie teraz stoi nowa kuchenka. Jak można się domyślić, poprzednie wyposażenie kuchenne uległy zniszczeniu podczas próby gotowania przez pana domu. Na dole znajduje się również niewielka toaleta dla gości oraz zejście do ciemnej piwnicy. To tu Alex składa swoje graty od dwustu lat. Mieszkańcom udało się ogarnąć tylko maleńką część całości, gdyż wprost z piwnicy ciągną się korytarze - dzieło Kaza.
Schody na górę prowadzą do sypialni, dużej łazienki i dwóch pokoi. Jeden jest zamknięty na głucho, drugi stanowi pracownię i biuro jednocześnie. Klapa w suficie skrywa strych z nisko zawieszonym stropem.
Warto jednak skupić się też na krzywej stodole, gdzie naród przesiaduje całymi dniami. Stoją w niej dwa konie. Resztę powierzchni zajmuje stary motocykl, przykryty prześcieradłem, kupa złomu, która dziwnym trafem może zostać złożona w czołg, w cholerę narzędzi i innych śmieci.
Sąsiedzi nie przepadają za blondynem, uważając go zło piekielne, grzesznika, dziwaka i zboczeńca. Cóż, to dziwne...
Sam domek stoi na uboczu tego chaosu. Z daleka straszy pomalowanym na zielono płotem i krzywą stodołą. Jak się owa stodoła tam zmieściła, tego najstarsze dewoty nawet nie wiedzą. Do drzwi prowadzi ścieżka, a wzdłuż ścian budynku znajdują grządki. Rośnie tam praktycznie wszystko, od warzyw, przez kwiaty, po chwasty, tych jednak stale nie ma, odkąd w kazachskim domu pomieszkuje szanowny brat Kazacha.
Wnętrze domu urządzone jest zwyczajnie. Na razie jest tu porządek. W przedpokoju należy uważać, gdyż można zabić się o walające się przy progu buty. Na lewo znajdują się drzwi do salonu, który na pierwszy rzut oka wydaje się być bardzo skromnym pomieszczeniem. Wrażenie sprawia takie przez to, iż jest tu mało mebli. Ot, telewizor, antena, przyklejona na taśmę do ściany, nowiutka kanapa, stolik, w kącie stół i krzesła. Ściany zdobią ciężkie gobeliny i obrazy, przedstawiające makabryczne sceny wojenne. Drzwi z salonu prowadzą do kuchni. Rządzi tu raczej biel. Meble, o dziwo, są nowiutkie, obok zgrabna lodóweczka, ładne wyposażenie i wielka, czarna plama na ścianie wokół miejsca, gdzie teraz stoi nowa kuchenka. Jak można się domyślić, poprzednie wyposażenie kuchenne uległy zniszczeniu podczas próby gotowania przez pana domu. Na dole znajduje się również niewielka toaleta dla gości oraz zejście do ciemnej piwnicy. To tu Alex składa swoje graty od dwustu lat. Mieszkańcom udało się ogarnąć tylko maleńką część całości, gdyż wprost z piwnicy ciągną się korytarze - dzieło Kaza.
Schody na górę prowadzą do sypialni, dużej łazienki i dwóch pokoi. Jeden jest zamknięty na głucho, drugi stanowi pracownię i biuro jednocześnie. Klapa w suficie skrywa strych z nisko zawieszonym stropem.
Warto jednak skupić się też na krzywej stodole, gdzie naród przesiaduje całymi dniami. Stoją w niej dwa konie. Resztę powierzchni zajmuje stary motocykl, przykryty prześcieradłem, kupa złomu, która dziwnym trafem może zostać złożona w czołg, w cholerę narzędzi i innych śmieci.
Sąsiedzi nie przepadają za blondynem, uważając go zło piekielne, grzesznika, dziwaka i zboczeńca. Cóż, to dziwne...