Trwał tak wtulony w brata... słuchał jego słów, ściszony ton, braterskie ciepło, wszechobecna cisza i spokój, jedynie szept brata, cichy jego oddech między kolejnymi słowami, szelest liści za oknem poruszanych przez wiatr. Harmonia, która zdawała się być niezmieniona, niezmieniona od czasu dzieciństwa całej azjatyckiej rodziny.
Hyung lekko zaciskał dłonie na ubraniu starszego brata, miał przymknięte oczy, nie zamknął ich... Spojrzenie zawiesił w nieokreślonym punkcie na podłodze. Trafiały do niego słowa Yao... Myślał nad tym, co sam wypowiedział, o czym pomyślał... Zbyt się chyba otworzył i za szybko. Zaczął mieć wątpliwości. Wątpliwości, których mieć nie winien. Sam nie wiedział, czy jest ze sobą szczery, naprawdę tęskni za rodziną? Darzy ich uczuciem wiążącym wszystkie rodziny? Bolało myślenie o tym, więc zaczął się wycofywać. Jak zawsze. Uciekał w swój własny kąt w głębi siebie. Zacisnął mocniej dłonie na ubraniu brata, ciesząc się przez chwilę tym ciepłem płynącym z uścisku.
- Nie przejmuj się. Przecież nic się nie stało... Zawsze starasz się być obok. Raz, czy dwa razy nie wyjdzie... Świat się nie zawalił. - mruknął powoli rozluźnił dłonie i dał spokój ubraniu brata, a następnie równie w wolnym tempie wycofał się z uścisku. Ciągle miał utkwiony wzrok w niewidzialnym, niekonkretnym punkcie na podłodze. Czuł, że robi błąd, zamykając się znowu, jednak... przeczucie, iż może być jeszcze gorzej gdy się otworzy było silniejsze.
- Bracie... Powinienem już iść. - mruknął cicho.
Hyung lekko zaciskał dłonie na ubraniu starszego brata, miał przymknięte oczy, nie zamknął ich... Spojrzenie zawiesił w nieokreślonym punkcie na podłodze. Trafiały do niego słowa Yao... Myślał nad tym, co sam wypowiedział, o czym pomyślał... Zbyt się chyba otworzył i za szybko. Zaczął mieć wątpliwości. Wątpliwości, których mieć nie winien. Sam nie wiedział, czy jest ze sobą szczery, naprawdę tęskni za rodziną? Darzy ich uczuciem wiążącym wszystkie rodziny? Bolało myślenie o tym, więc zaczął się wycofywać. Jak zawsze. Uciekał w swój własny kąt w głębi siebie. Zacisnął mocniej dłonie na ubraniu brata, ciesząc się przez chwilę tym ciepłem płynącym z uścisku.
- Nie przejmuj się. Przecież nic się nie stało... Zawsze starasz się być obok. Raz, czy dwa razy nie wyjdzie... Świat się nie zawalił. - mruknął powoli rozluźnił dłonie i dał spokój ubraniu brata, a następnie równie w wolnym tempie wycofał się z uścisku. Ciągle miał utkwiony wzrok w niewidzialnym, niekonkretnym punkcie na podłodze. Czuł, że robi błąd, zamykając się znowu, jednak... przeczucie, iż może być jeszcze gorzej gdy się otworzy było silniejsze.
- Bracie... Powinienem już iść. - mruknął cicho.