Gdyby Scott skończył przedwcześnie Francis na pewno byłby rozczarowany i raczej trudno byłoby mu się z tym pogodzić. Przynajmniej przez jakiś czas. Cóż poradzić, że akurat dla niego to jak wygląda ich życie seksualne było szalenie ważne. Skoro miał wyrzec się rozkoszy przeżywanej praktycznie co noc z kimś innym, to ze Scottem musiało mu być naprawdę dobrze. Na szczęście był gotów nad tym trochę popracować.
-Ach, mon amour!- Uśmiechnął się do siebie między kolejnymi pocałunkami składanymi na gorącej skórze Scotta.- Nie pozwalasz mi rozwinąć skrzydeł.
Oświadczył lekko rozbawiony i przerwał ciąg pocałunków. Oparł się rękę obok głowy Scotta i spojrzał na niego z góry, wciąż zajmując miejsce obok. Odgarnął swoje włosy, których złoty kosmyk znów wślizgnął się przed jego oczy, i uśmiechnął się do Scotta uwodzicielsko.
-Wiesz, że jestem wspaniałym kochankiem ale tej nocy znów nie zdążysz przekonać się dlaczego naprawdę tak mówią.- Nie zamierzał nadmiernie pobudzać ciała przyjaciela, gdyż wiedział czym to grozi. Francis uznał, że koro Scott chce skończyć z pieszczotami to znaczy, że należy skończyć, lub ewentualnie zmniejszyć ich intensywność, jeśli nie chce się zakończyć całej akcji jeszcze szybciej niż to było w planach.
-Chociaż...- Przejechał palcem falistą linią wzdłuż jego klatki piersiowej, rozchylił usta w zamyśleniu i powiódł wzrokiem za swoim palcem.- Myślałem, że to ja dzisiaj zajmę się stroną praktyczną. Przynajmniej w większej części ja. Wiesz doskonale, że nie zrobię nic bez twojej zgody, mon amour.
Kiedy palce Francuza skończył swoją wędrówkę tam gdzie zaczynał się materiał kiltu, skierował znów swój wzrok na twarz Scotta.
-Dlatego lepiej zgódź się, Scottie.- Powiedziawszy to pochylił się by skraść przyjacielowi kolejny pocałunek. Przytrzymał niesforne włosy za uchem ale za to te z drugiej strony spłynęły falą przy twarzy Scotta, oddzielając ich złączone usta od reszty świata. Następnie zrzucił prędko swoje bokserki i zajął miejsce w dolnej części łóżka. Tam usadowił się miedzy udami Scotta, po tym jak je rozłożył. Położył dłoń na jego kolanie i przesunął nią powoli dalej, wzdłuż uda, aż nie zginęła pod kiltem. Na jego twarzy znów było widać przesadne zadowolenie.
-Ach, mon amour!- Uśmiechnął się do siebie między kolejnymi pocałunkami składanymi na gorącej skórze Scotta.- Nie pozwalasz mi rozwinąć skrzydeł.
Oświadczył lekko rozbawiony i przerwał ciąg pocałunków. Oparł się rękę obok głowy Scotta i spojrzał na niego z góry, wciąż zajmując miejsce obok. Odgarnął swoje włosy, których złoty kosmyk znów wślizgnął się przed jego oczy, i uśmiechnął się do Scotta uwodzicielsko.
-Wiesz, że jestem wspaniałym kochankiem ale tej nocy znów nie zdążysz przekonać się dlaczego naprawdę tak mówią.- Nie zamierzał nadmiernie pobudzać ciała przyjaciela, gdyż wiedział czym to grozi. Francis uznał, że koro Scott chce skończyć z pieszczotami to znaczy, że należy skończyć, lub ewentualnie zmniejszyć ich intensywność, jeśli nie chce się zakończyć całej akcji jeszcze szybciej niż to było w planach.
-Chociaż...- Przejechał palcem falistą linią wzdłuż jego klatki piersiowej, rozchylił usta w zamyśleniu i powiódł wzrokiem za swoim palcem.- Myślałem, że to ja dzisiaj zajmę się stroną praktyczną. Przynajmniej w większej części ja. Wiesz doskonale, że nie zrobię nic bez twojej zgody, mon amour.
Kiedy palce Francuza skończył swoją wędrówkę tam gdzie zaczynał się materiał kiltu, skierował znów swój wzrok na twarz Scotta.
-Dlatego lepiej zgódź się, Scottie.- Powiedziawszy to pochylił się by skraść przyjacielowi kolejny pocałunek. Przytrzymał niesforne włosy za uchem ale za to te z drugiej strony spłynęły falą przy twarzy Scotta, oddzielając ich złączone usta od reszty świata. Następnie zrzucił prędko swoje bokserki i zajął miejsce w dolnej części łóżka. Tam usadowił się miedzy udami Scotta, po tym jak je rozłożył. Położył dłoń na jego kolanie i przesunął nią powoli dalej, wzdłuż uda, aż nie zginęła pod kiltem. Na jego twarzy znów było widać przesadne zadowolenie.