We Wrocławiu lotnisko było...Nawet lot wiedział, o której jest. Ale nie! Nie pozwolono mu sie odłączyć od nich. Jednak nie odpowiedział Ludwigowi, tylko wyszedł z samochodu. Trwał juz teraz przy masce samochodu, zastanawiając sie, co mógł mieć na myśli Ludwig, gdy mówił, ze "uszczelka puściła". Uszczelka wydawała mu sie czymś okrągłym i małym... Rzeczywiście! Coś takiego leży obok tego wszystkiego! Rod założył jakieś starsze rękawiczki, po czym ostrożnie wziął to w dwa palce i zaczął oglądać. Fuj... Dobrze, to jest takie cos, położył to tam, gdzie leżało. Teraz - gdzie to powinno być? Rozejrzał sie po całej tej plątaninie przewodów, śrub i kabli zniesmaczony. W końcu przyuważył plamę oleju w jedyn miejscu i kabelek nieco poluzowany. Wzdrygnął sie, ale zmusił swoje ręce do zdjęcia całkiem tego kabelka i obejrzenia go. No.. Dobra... Tak wygląda. Zamocował tą uszczelkę na nim i zauważył teraz, ze jest nieco luźniejsza, niż byc powinna. Na pewno tak sie zakłada? Pokombinował wiele, no nie chce byc inaczej. Najwyraźniej tu jest problem. I co zrobic? Odłożył to wszystko tam, gdzie było, po czym przeszedł obok samochodu, obserwując wszystko. Zdjął rękawiczki, położył je na dachu samochodu i zaczał grzebać w schowku koło pasażera. Znalazł... gumę do żucia? Nigdy nie akceptował tego "wynalazku", ale... Nie jest rozpuszczalna. Zastanowił sie dłuższa chwilę... W końcu wziął nieco i zaczął ją żuć. Ugh, to jest obrzydliwe! Jak ludzie mogą to normalnie spożywać?! Wytrzymał tylko te pół minuty, co by założyć rękawiczki, po czym wypluł ją na dłoń juz osłonięta materiałem. No... ma dobrą konsystencję. Wrócił do miejsca, w którym coś sie zepsuło, ujął kabelek i spróbował na nowo go zamocować. Ej.. Co jest? Czemu nie wchodzi?! Dłuższa chwilę siez tym męczył, w końcu jakimś cudem go zamocował tak, jak powinien być. Zerknął na zegarek. Godzinę juz tak "haruje". Wziął gumę i zaczął "uszczelniać". Jak małe dziecko sie czuł, nic nie rozumiał. A juz zwłaszcza tego, że ta guma nie chce sie trzymać! Usilnie próbował to jakoś zrobić. No... Nic! Nie trzyma sie. Wściekł sie niemożliwie, ściągnął tą gumę i miotnął z całej siły obok samochodu na asfalt. Po raz kolejny przekonał sie o swojej nieudolności. Do tego dołączyło sie poprzednie wrażenie tego, co mu powiedział Prusak o muzyce. Bo mimo, że Rod nie dal tego po sobie poznać, słowa Prus BARDZO go ruszyły. Łzy napłynęły mu ze złości do oczu, otarł je jednak szybko... zostawiając ładny ślad smaru na jego policzku rękawiczka... Niestety, nie wiedział o tym. To zresztą tylko mały ślad, nie przezcała twarz. Jak miałby to zauważyć? Zerknął na zegarek. Za pół godziny sie obudzą. Nie miał jednak weny, by to kontynuować. Zostawił kabelek całkiem odłączony - inaczej, niz go zastał, uszczelkę w innym miejscu, gumę na asfalcie, pozostała gumę na siedzeniu i siebie w rozgoryczeniu. Popatrzył na to jeszcze teraz już żałosnie, po czym zaczął zdejmować rękawiczki. Co on ma z nimi zrobic? Całe są w smarze, do wyrzucenia... Otworzył bagażnik i wrzucił je tam. I wtedy uslyszał komórkę Ludwiga, która miałą ich obudzic. Z tego wszystkiego ani nie chciał im spojrzeć w oczy. Zaraz dostanie ochrzan za to, ze NIC nie zrobił i znów za hotel. Miał nadzieję, że Prusak nieco wytrzeźwiał i pomoże Niemcowi. Zamknął bagażnik i spojrzał w horyzont, czekajac na ostre słowa nagany.