Zerknął na San, a widząc, jak mu macha, przelotnie się uśmiechnął. Oparł się o mur, spoglądając na wyczyny innej grupy i przy okazji chowając się przed karczkami. Wolał nie siedzieć im na widoku, zwłaszcza po tym, jak pokazał, ile umie. Teraz będzie trudniej... Jeden człowiek, potem drugi... Widział w nich też pasjonatów, co wcale go nie pocieszało. Wyniki były wysokie. W końcu i przyszła jego kolej. Stanął przy linii, wziął pierwszą strzałę, wymierzył... Ósemka. Nieźle. Strzała druga, usztywnił lewą rękę, co by mu tak nie latała. Siedem. Cholera, źle! Zerknął na ostatnią, skupił się mocno. Łuk, sztywno. Strzała, cięciwa powoli się naciąga. Boże, dopomóż... Wtem chmura zasłoniła słońce, dając trochę cienia. Strzelił. Piękna dziesiątka. Odetchnął z ulgą. Właśnie zremisował z liderem. Odszukał w tłumie chłopaka, nastoletni, średniego wzrostu blondyn. Posłał mu przyjazne spojrzenie i pokierował się w jego stronę. Choć był to rywal i choć zapewne wiele się nie zrozumieją, traktował go jak równego sobie. Ciekawiło go, jak wypadnie ostatnia runda.