Poczuł się trochę jak pies, zważywszy na to, że zaraz po otworzeniu drzwi padł plecami na ziemię i tak oto leżał krzyżem u stóp brata. Jak jego zwierzątko. Biedne skarcone zwierzątko. Taki ochrzaniony pies za kupę w łazience, którą zrobił kot. Tylko, że Sean nie był psem, kupy nie było a zamiast niej dziura w dywanie, zaś wrednym kotem była biedna Lasair, która jak to ona, nieświadomie wznieciła kolejny pożar. Spojrzał na brata psim spojrzeniem swoich ślicznych paczałek.
- Dobrze Scottie... tylko nie krzycz już na mnie. - poprosił grzecznie. Jaki on był słodki jak się robił potulny.
- Dobrze Scottie... tylko nie krzycz już na mnie. - poprosił grzecznie. Jaki on był słodki jak się robił potulny.