Mieszkanie Yonga mieściło się w jednym z wielu apartamentowców w stolicy. Ulokowane było na dwunastym piętrze, a dzięki odpowiedniej liczbie wind, chłopak nigdy nie musiał narzekać na wchodzenie po schodach (Nie licząc przerw w dostawie prądu).
Do drzwi mieszkania szło się trochę przydługim korytarzem, czystym i zadbanym, ale i tak przywodził namyśl te korytarze r z horrorów gdzie brakuje tylko by na końcu pojawił się jakiś stwór. Po przejściu przez masywne, bo antywłamaniowe, drzwi z numerem 48-B, wchodziło się do małego pomieszczenia, albo raczej kolejnego korytarza, tylko, że już nie takiego długiego jak ten na klatce, był on w sam raz by odłożyć swoje odzienie wierzchnie oraz rzucić gdzieś klucze, by potem nie móc ich znaleźć. Z niego od razu przechodziło się do przestronnego salonu, który często był tak zagracony różnymi śmieciami (pudełka po pizzy, puszki po napojach itd. itp.), więc rzadko można było tą przestronność dostrzec. W sumie, jedyną rzeczą która się jakoś wyróżniała na tle dość normalnego wyposażenia dla salonu, był duży telewizor, albo raczej ogromny telewizor. Zdecydowanie za duży. Przy nim, z reguły panował największy porządek, konsole poustawiane w rządku, posegregowane płyty i pady... Ale kilka centymetrów dalej panował już totalny chaos. Z salonu ze spokojem można dostać się do obu pokoi, łazienki i kuchni.
Nowoczesna kuchnia, do której prowadziło przejście pozbawione drzwi, była w jakimś tam porządku utrzymana, w końcu Korek rzadko jej używał, preferował zamawianie jedzenia lub też wyjście na miasto. Robił tak nie tylko dlatego, że był czasem (zawsze) zbyt leniwy, ale też dlatego, że twierdził, iż tak jest taniej.
Za jedynymi drzwiami, które były zamykane na klucz, mieścił się mały azyl Yonga. Początkowo miał być to gabinet, ale skończyło się na tym, że jest to "centrum multimedialne" Korka. Kilka komputerów, każdy składany przez chłopaka, gdyż twierdził, że sam lepiej dobierze części, pełno gier, figurek i innych dupereli które były dla chłopaka jak skarb i sens życia. Wchodzić tam mógł tylko on i nikt więcej! Chyba, że ktoś ma u niego zaufanie, wtedy istnieje możliwość, że go wpuści.
Następne dwa pokoje, jak można się domyślić, pełnią funkcję sypialni. Jedna dla gości, która swego czasu była najczystszym pokojem w całym mieszkaniu, ale Azjata przerobił ją na coś w stylu magazynu. O ile przerobieniem można nazwać fakt, że po prostu wrzuca się tam wszystko jak leci. Przez chwilę była wizja, żeby zrobić tam garderobę, ale jednak różne części nie zaliczają się do miana ubrań więc wyszło jak wyszło. Jednak jakby to wszystko wywalić i zrobić tam porządek to nawet ładnie umeblowany pokoik wychodzi.
Kolejna sypialnia była drugim po azylu, świętym miejscem dla Yonga. W końcu to była jego sypialnia! Ogromne łóżko wodne, zdecydowanie za duże jak dla jednego Azjaty, było wręcz jego miłością. Chłopak miał tendencje do strasznego rzucania się w nocy, więc fakt, że było ogromne był jak najbardziej odpowiedni i na miejscu. Oczywiście, szafki itd też tam były, ale to jednak łóżko w sypialni jest najważniejsze, prawda?
Z sypialni gospodarza, jak i z salonu, można było przejść do łazienki. Oczywiście, tak jak w łazienkach, standardowo można było znaleźć toaletę, umywalkę, prysznic, szczotkę do zębów i tubkę pasty która jest wiecznie na wyczerpaniu. Nie znajdzie się tam wanny, dla Koreczka była ona zdecydowanie nie praktyczna, długo się napełniała, pochłaniała mnóstwo wody, a i sama kąpiel mogła trwać wieki. Choć trzeba przyznać, że czasem miał ochotę wziąć taką porządną kąpiel z potężną ilością piany.
----
Chłopak lekko się denerwował i to nie dlatego, że Yao jeszcze nie przyjeżdżał, ale dlatego, że dopiero co skończył wysprzątać do końca mieszkanie i nie był przyzwyczajony do takiego widoku. Czuł się praktycznie jak nie u siebie. Cały czas musiał powstrzymywać się od myśli zrobienia jakiegoś bałaganu, w końcu nie tyle się męczył by ten porządek, w kilka minut, samemu zniszczyć. Naprawdę bardzo się starał, by wszystko, aż lśniło, sięgnął nawet po raz pierwszy, od kilku miesięcy, po odkurzacz! Ba! Nawet zapasy w lodówce uzupełnił, co by nie było, że głoduje czy coś, choć bolało go nieco to, że wiedział, iż jedzenie się najpewniej zmarnuje.
Siedział tak na sofie, pachnący i wykąpany w pachnącym i wyszorowanym mieszkaniu.
Spoglądał co chwilę to na zegarek to na konsole. Tak mu się chciało grać.. Ale przecież nie może, dobrze wiedział, że jak już by zaczął to by nie skończył i pewnie by nawet nie zauważył jak jego brat dobija się do jego drzwi.
Westchnął tylko delikatnie i postanowił nie odrywać wzroku od zegarka, żeby ko nie kusiło już tak bardzo.
Do drzwi mieszkania szło się trochę przydługim korytarzem, czystym i zadbanym, ale i tak przywodził namyśl te korytarze r z horrorów gdzie brakuje tylko by na końcu pojawił się jakiś stwór. Po przejściu przez masywne, bo antywłamaniowe, drzwi z numerem 48-B, wchodziło się do małego pomieszczenia, albo raczej kolejnego korytarza, tylko, że już nie takiego długiego jak ten na klatce, był on w sam raz by odłożyć swoje odzienie wierzchnie oraz rzucić gdzieś klucze, by potem nie móc ich znaleźć. Z niego od razu przechodziło się do przestronnego salonu, który często był tak zagracony różnymi śmieciami (pudełka po pizzy, puszki po napojach itd. itp.), więc rzadko można było tą przestronność dostrzec. W sumie, jedyną rzeczą która się jakoś wyróżniała na tle dość normalnego wyposażenia dla salonu, był duży telewizor, albo raczej ogromny telewizor. Zdecydowanie za duży. Przy nim, z reguły panował największy porządek, konsole poustawiane w rządku, posegregowane płyty i pady... Ale kilka centymetrów dalej panował już totalny chaos. Z salonu ze spokojem można dostać się do obu pokoi, łazienki i kuchni.
Nowoczesna kuchnia, do której prowadziło przejście pozbawione drzwi, była w jakimś tam porządku utrzymana, w końcu Korek rzadko jej używał, preferował zamawianie jedzenia lub też wyjście na miasto. Robił tak nie tylko dlatego, że był czasem (zawsze) zbyt leniwy, ale też dlatego, że twierdził, iż tak jest taniej.
Za jedynymi drzwiami, które były zamykane na klucz, mieścił się mały azyl Yonga. Początkowo miał być to gabinet, ale skończyło się na tym, że jest to "centrum multimedialne" Korka. Kilka komputerów, każdy składany przez chłopaka, gdyż twierdził, że sam lepiej dobierze części, pełno gier, figurek i innych dupereli które były dla chłopaka jak skarb i sens życia. Wchodzić tam mógł tylko on i nikt więcej! Chyba, że ktoś ma u niego zaufanie, wtedy istnieje możliwość, że go wpuści.
Następne dwa pokoje, jak można się domyślić, pełnią funkcję sypialni. Jedna dla gości, która swego czasu była najczystszym pokojem w całym mieszkaniu, ale Azjata przerobił ją na coś w stylu magazynu. O ile przerobieniem można nazwać fakt, że po prostu wrzuca się tam wszystko jak leci. Przez chwilę była wizja, żeby zrobić tam garderobę, ale jednak różne części nie zaliczają się do miana ubrań więc wyszło jak wyszło. Jednak jakby to wszystko wywalić i zrobić tam porządek to nawet ładnie umeblowany pokoik wychodzi.
Kolejna sypialnia była drugim po azylu, świętym miejscem dla Yonga. W końcu to była jego sypialnia! Ogromne łóżko wodne, zdecydowanie za duże jak dla jednego Azjaty, było wręcz jego miłością. Chłopak miał tendencje do strasznego rzucania się w nocy, więc fakt, że było ogromne był jak najbardziej odpowiedni i na miejscu. Oczywiście, szafki itd też tam były, ale to jednak łóżko w sypialni jest najważniejsze, prawda?
Z sypialni gospodarza, jak i z salonu, można było przejść do łazienki. Oczywiście, tak jak w łazienkach, standardowo można było znaleźć toaletę, umywalkę, prysznic, szczotkę do zębów i tubkę pasty która jest wiecznie na wyczerpaniu. Nie znajdzie się tam wanny, dla Koreczka była ona zdecydowanie nie praktyczna, długo się napełniała, pochłaniała mnóstwo wody, a i sama kąpiel mogła trwać wieki. Choć trzeba przyznać, że czasem miał ochotę wziąć taką porządną kąpiel z potężną ilością piany.
----
Chłopak lekko się denerwował i to nie dlatego, że Yao jeszcze nie przyjeżdżał, ale dlatego, że dopiero co skończył wysprzątać do końca mieszkanie i nie był przyzwyczajony do takiego widoku. Czuł się praktycznie jak nie u siebie. Cały czas musiał powstrzymywać się od myśli zrobienia jakiegoś bałaganu, w końcu nie tyle się męczył by ten porządek, w kilka minut, samemu zniszczyć. Naprawdę bardzo się starał, by wszystko, aż lśniło, sięgnął nawet po raz pierwszy, od kilku miesięcy, po odkurzacz! Ba! Nawet zapasy w lodówce uzupełnił, co by nie było, że głoduje czy coś, choć bolało go nieco to, że wiedział, iż jedzenie się najpewniej zmarnuje.
Siedział tak na sofie, pachnący i wykąpany w pachnącym i wyszorowanym mieszkaniu.
Spoglądał co chwilę to na zegarek to na konsole. Tak mu się chciało grać.. Ale przecież nie może, dobrze wiedział, że jak już by zaczął to by nie skończył i pewnie by nawet nie zauważył jak jego brat dobija się do jego drzwi.
Westchnął tylko delikatnie i postanowił nie odrywać wzroku od zegarka, żeby ko nie kusiło już tak bardzo.