- O, serio? No~ Więc masz... O, przepraszam, MACIE szczęście że matka chociaż Irlandka. - zażartował sobie trochę złośliwie, ale jak to bywa wśród Walijczyków, w "dobrej wierze". W przeciwieństwie do angielskiego grubiaństwa, nie starali się być w docinkach chamscy. Byli tylko zabójczo szczerzy.
- A żeby to jedno słowo mogło określić całokształt jej pomysłowości~ - wyszczerzył się i sam zaraz zarumienił mocniej. Zupełnie jakby opowiadał o swoich własnych, wstydliwych ekscesach.
- Ciekawe czy jest jeszcze coś czego NIE robili albo miejsce w którym "tego" NIE robili. - wyjaśnił jeszcze pokrótce jak to podobno raz na jakiejś ważnej konferencji wylądowali w trakcie przerwy w schowku czy coś takiego, a jeszcze kiedy indziej, na klatce schodowej wyjątkowo ciemnej kamieniczki. Wszyscy bardzo żałowali że tak mało zawarł w tym wszystkim szczegółów... Evan po prostu był FACETEM. I jak każdy FACET, lubił chwalić się swoją partnerką/partnerem przed własnym gronem. A w każdym razie tą jego częścią która składała się z mężczyzn.
- Serio? - wydawał się trochę zakłopotany i zaintrygowany jednocześnie. - Nawet jeśli tak mówisz... Evan nie jest typem który zwraca zbyt wielką uwagę na płeć. - zauważył z namysłem. - Facet czy kobieta, to raczej nie ma dla niego większego znaczenia jeśli już mu się dana osoba spodoba, nie? - i pewnie kontynuowałby nieświadome niszczenie Evana w oczach Arthura, gdyby nie jego świętość narodowa. Cydr!
- Poczekaj...! Daj mi wytłumaczyć... - ruszył za nim niezrażony. - Arthurze, chociaż mnie wysłuchaj, proszę...
- A żeby to jedno słowo mogło określić całokształt jej pomysłowości~ - wyszczerzył się i sam zaraz zarumienił mocniej. Zupełnie jakby opowiadał o swoich własnych, wstydliwych ekscesach.
- Ciekawe czy jest jeszcze coś czego NIE robili albo miejsce w którym "tego" NIE robili. - wyjaśnił jeszcze pokrótce jak to podobno raz na jakiejś ważnej konferencji wylądowali w trakcie przerwy w schowku czy coś takiego, a jeszcze kiedy indziej, na klatce schodowej wyjątkowo ciemnej kamieniczki. Wszyscy bardzo żałowali że tak mało zawarł w tym wszystkim szczegółów... Evan po prostu był FACETEM. I jak każdy FACET, lubił chwalić się swoją partnerką/partnerem przed własnym gronem. A w każdym razie tą jego częścią która składała się z mężczyzn.
- Serio? - wydawał się trochę zakłopotany i zaintrygowany jednocześnie. - Nawet jeśli tak mówisz... Evan nie jest typem który zwraca zbyt wielką uwagę na płeć. - zauważył z namysłem. - Facet czy kobieta, to raczej nie ma dla niego większego znaczenia jeśli już mu się dana osoba spodoba, nie? - i pewnie kontynuowałby nieświadome niszczenie Evana w oczach Arthura, gdyby nie jego świętość narodowa. Cydr!
- Poczekaj...! Daj mi wytłumaczyć... - ruszył za nim niezrażony. - Arthurze, chociaż mnie wysłuchaj, proszę...