Udało mu się nie potknąć pod wpływem pchnięcia, co, sądząc po gniewie jaki wybuchł w Arthurze, i tak byłoby zaledwie marną namiastką nieszczęścia jakie mogło go czekać, o ile nie wybrnie jakoś z kłopotów. Szybko odwrócił się przodem do niego.
- Arthurze, uspokój się proszę... Kłótnią do niczego nie dojdziemy. - starał się jak mógł aby, głosem spokojnym, opanowanym oraz, miejmy nadzieję, przesyconym rozwagą, przemówić jakoś do tej części jego podświadomości, która być może odpowiadała jeszcze za logiczne myślenie i jednocześnie nie pragnęła widzieć go rozsmarowanego na każdym jednym skrawku ściany, podłogi czy sufitu.
- Porozmawiajmy, proszę.
- Arthurze, uspokój się proszę... Kłótnią do niczego nie dojdziemy. - starał się jak mógł aby, głosem spokojnym, opanowanym oraz, miejmy nadzieję, przesyconym rozwagą, przemówić jakoś do tej części jego podświadomości, która być może odpowiadała jeszcze za logiczne myślenie i jednocześnie nie pragnęła widzieć go rozsmarowanego na każdym jednym skrawku ściany, podłogi czy sufitu.
- Porozmawiajmy, proszę.