Helsinki, wbrew swojej nazwie, niewiele mają wspólnego z piekłem. Przynajmniej w takim tradycyjnym go pojmowaniu. Zero diabłów i kotłów z wrzącą smołą. Faktycznie, z uwagi na swoje nadmorskie położenie, zima przebiega tam łagodniej niż w reszcie kraju, ale nadal daleko helsińskim warunkom do tych piekielnych.
Stolica Finlandii nazywana jest "białym miastem północy". Jasne, pełne zieleni, eleganckie, zadbane, bardziej kosmopolityczne niż prawdziwie fińskie. Same Helsinki stanowią ciąg połączonych ze sobą zabudowanych wysepek. Na jednej z nich znajdowała się kamienica, w której mieszkał Timo.
Metraż może nie był zbyt pokaźny, ale nie to było najistotniejsze. Fin bardzo zadbał o dobre zagospodarowanie niewielkiej przestrzeni. W praktyce oznaczało to jasne, stonowane barwy, lustra i mnogość szafek. Meble były generalnie praktyczne i dość proste w formie. To nie odbierało im urody. Zaskakujący może być fakt, że ktoś taki jak Timo niemający absolutnie żadnego wyczucia w kwestii ubioru, potrafił urządzić całkiem znośne mieszkanko.
Krótki korytarzyk kończył się małą, uporządkowaną łazienką.
Na prawo od wejścia do mieszkania znajdowała się jasna kuchnia. W oknach wisiały mgliście-białawe firanki. Na parapecie za nimi pyszniła się kolekcja małych, wypieszczonych przez Timo roślinek z grubsza nieidentyfikowanego rodzaju. Na środku kuchni stał stół z jasnego drewna i kilka prostych krzeseł. Na kuchennych blatach w równiutkich szeregach ustawione były puszki i puszeczki. Z kawą, herbatą, cukrem, solą... Nie były co prawda poopisywane, ale dość wzorzyste i barwne w porównaniu do reszty otoczenia. Wyżej, w jednej z szafek skryta była słynna fińska kolekcja dziwnych kubków..
Z korytarza przejść można było też do niewielkiego salonu, który pełnił też okresowo funkcję sypialni dla gości, gdyż kanapa rozkładała się w całkiem wygodne łóżko. W saloniku znajdował się także naturalnie telewizor, ale nie tylko on, bo równie naturalna była obecność regałów zawalonych książkami. Wśród nich nie mogło zabraknąć wyświechtanych egzemplarzy "Kalevalii", czy "Siedmiu braci". Gdzieś, między książkami, zabłąkał się także zbiór różnorakich płyt z muzyką dość ciężkiego kalibru... A skoro już o kalibrze mowa - Timo zwykł trzymać w mieszkaniu broń. Gdzie? Jego tajemnica. Jedna z kilku. Każdy naród ma swoje szafy z trupami... A jeśli o szafy chodzi, to chociaż w fińskim domostwie występowało ich całe zatrzęsienie, to ta najokazalsza (i tak niezbyt wielka) zarezerwowana była jednak dla sypialni, do której przejść można z salonu. Kanapę i matowo oszklone drzwi dzieli może kilka kroków, ale lepiej się dobrze zastanowić, czy warto je pokonać, bo gospodarz cenił sobie prywatność. Och, był zawsze uprzejmy, naturalnie, miły, całkiem dobroduszny, lecz bardzo serio podchodził do kwestii naruszania przestrzeni osobistej.
W mieszkaniu znajdowała się jeszcze jedna sypialnia. Przeznaczona była ona dla ewentualnych gości, ale najczęściej sypiał tam podrzucany okazjonalnie Peter.
Mimo zadbania i uderzającego porządku mieszkanie nie sprawiało wrażenia sterylnego. Działo się tak głównie za sprawą miękkich dywanów oraz różnych elementów o wartości tylko i wyłącznie sentymentalnej. Jakichś dziwacznych bibelocików, zdjęć, pocztówek, reprodukcji obrazów Simberga, Kalelli i innych.
Z salonu wyjść można też było na malutki balkonik. Latem ta niewielka przestrzeń przeobrażała się w osobliwą puszczę, gdyż Timo dawał tam upust swoim zapędom ogrodniczym.
Ledwo minęło południe. Światło śmiesznego, cytrynowego słońca wpadało do kuchni, gładko prześlizgując się po metalowych i szklanych krawędziach. Po garnkach, szklankach, uchwytach szafek. W powietrze szły jasne kłęby pary - woda w czajniku właśnie się zagotowała.
- Wiesz, ten, Ruotsi, w sumie to dziękuję, że się zgodziłeś mi w tym pomóc. - Timo odezwał się po chwili, gdy już cisza przestała wydawać mu się zabawna. Fin stał przy blacie, tyłem do rozmówcy, starając się nie wylać gorącej jak otchłanie piekieł wody na blat w czasie zalewania nią kawy. Potem, gdy oba kubki zostały już napełnione niemal do granicy niebezpieczeństwa wylania, chwyciły je nadal blade po zimie dłonie i zaniosły ostrożnie w stronę stołu.
- Ole hyvä. - Teraz, kiedy twarz Fina była już widoczna, bez trudu można było stwierdzić, że się uśmiecha. Przedtem bystry obserwator mógłby to ewentualnie tylko wychwycić w tonie głosu. Timo usiadł przy stole, przesunął dziwnie pstrokaty kubek w stronę Szwecji, podparł się na łokciach. Milczał tylko przez chwilę, bawiąc się przyniesioną łyżeczką. Światło odbijało się w metalicznej powierzchni, puszczając malutkie zajączki na przeciwległą ścianę. Błyski
- Bo wiesz, chodzi mi o to, że mam ten... sentyment. I ciężko mi niektóre rzeczy wyrzucić. Więc, wiesz - pomożesz mi dokonać, no, selekcji, ei? - Timo podmuchał ostrożnie na swój napój, ująwszy przedtem w dłonie kubek z napisem, głoszącym zapewne coś zabawnego. Po fińsku. Już sam ten fakt sprawiał, że żart stawał się nieśmieszny dla całej reszty świata.
Stolica Finlandii nazywana jest "białym miastem północy". Jasne, pełne zieleni, eleganckie, zadbane, bardziej kosmopolityczne niż prawdziwie fińskie. Same Helsinki stanowią ciąg połączonych ze sobą zabudowanych wysepek. Na jednej z nich znajdowała się kamienica, w której mieszkał Timo.
Metraż może nie był zbyt pokaźny, ale nie to było najistotniejsze. Fin bardzo zadbał o dobre zagospodarowanie niewielkiej przestrzeni. W praktyce oznaczało to jasne, stonowane barwy, lustra i mnogość szafek. Meble były generalnie praktyczne i dość proste w formie. To nie odbierało im urody. Zaskakujący może być fakt, że ktoś taki jak Timo niemający absolutnie żadnego wyczucia w kwestii ubioru, potrafił urządzić całkiem znośne mieszkanko.
Krótki korytarzyk kończył się małą, uporządkowaną łazienką.
Na prawo od wejścia do mieszkania znajdowała się jasna kuchnia. W oknach wisiały mgliście-białawe firanki. Na parapecie za nimi pyszniła się kolekcja małych, wypieszczonych przez Timo roślinek z grubsza nieidentyfikowanego rodzaju. Na środku kuchni stał stół z jasnego drewna i kilka prostych krzeseł. Na kuchennych blatach w równiutkich szeregach ustawione były puszki i puszeczki. Z kawą, herbatą, cukrem, solą... Nie były co prawda poopisywane, ale dość wzorzyste i barwne w porównaniu do reszty otoczenia. Wyżej, w jednej z szafek skryta była słynna fińska kolekcja dziwnych kubków..
Z korytarza przejść można było też do niewielkiego salonu, który pełnił też okresowo funkcję sypialni dla gości, gdyż kanapa rozkładała się w całkiem wygodne łóżko. W saloniku znajdował się także naturalnie telewizor, ale nie tylko on, bo równie naturalna była obecność regałów zawalonych książkami. Wśród nich nie mogło zabraknąć wyświechtanych egzemplarzy "Kalevalii", czy "Siedmiu braci". Gdzieś, między książkami, zabłąkał się także zbiór różnorakich płyt z muzyką dość ciężkiego kalibru... A skoro już o kalibrze mowa - Timo zwykł trzymać w mieszkaniu broń. Gdzie? Jego tajemnica. Jedna z kilku. Każdy naród ma swoje szafy z trupami... A jeśli o szafy chodzi, to chociaż w fińskim domostwie występowało ich całe zatrzęsienie, to ta najokazalsza (i tak niezbyt wielka) zarezerwowana była jednak dla sypialni, do której przejść można z salonu. Kanapę i matowo oszklone drzwi dzieli może kilka kroków, ale lepiej się dobrze zastanowić, czy warto je pokonać, bo gospodarz cenił sobie prywatność. Och, był zawsze uprzejmy, naturalnie, miły, całkiem dobroduszny, lecz bardzo serio podchodził do kwestii naruszania przestrzeni osobistej.
W mieszkaniu znajdowała się jeszcze jedna sypialnia. Przeznaczona była ona dla ewentualnych gości, ale najczęściej sypiał tam podrzucany okazjonalnie Peter.
Mimo zadbania i uderzającego porządku mieszkanie nie sprawiało wrażenia sterylnego. Działo się tak głównie za sprawą miękkich dywanów oraz różnych elementów o wartości tylko i wyłącznie sentymentalnej. Jakichś dziwacznych bibelocików, zdjęć, pocztówek, reprodukcji obrazów Simberga, Kalelli i innych.
Z salonu wyjść można też było na malutki balkonik. Latem ta niewielka przestrzeń przeobrażała się w osobliwą puszczę, gdyż Timo dawał tam upust swoim zapędom ogrodniczym.
Ledwo minęło południe. Światło śmiesznego, cytrynowego słońca wpadało do kuchni, gładko prześlizgując się po metalowych i szklanych krawędziach. Po garnkach, szklankach, uchwytach szafek. W powietrze szły jasne kłęby pary - woda w czajniku właśnie się zagotowała.
- Wiesz, ten, Ruotsi, w sumie to dziękuję, że się zgodziłeś mi w tym pomóc. - Timo odezwał się po chwili, gdy już cisza przestała wydawać mu się zabawna. Fin stał przy blacie, tyłem do rozmówcy, starając się nie wylać gorącej jak otchłanie piekieł wody na blat w czasie zalewania nią kawy. Potem, gdy oba kubki zostały już napełnione niemal do granicy niebezpieczeństwa wylania, chwyciły je nadal blade po zimie dłonie i zaniosły ostrożnie w stronę stołu.
- Ole hyvä. - Teraz, kiedy twarz Fina była już widoczna, bez trudu można było stwierdzić, że się uśmiecha. Przedtem bystry obserwator mógłby to ewentualnie tylko wychwycić w tonie głosu. Timo usiadł przy stole, przesunął dziwnie pstrokaty kubek w stronę Szwecji, podparł się na łokciach. Milczał tylko przez chwilę, bawiąc się przyniesioną łyżeczką. Światło odbijało się w metalicznej powierzchni, puszczając malutkie zajączki na przeciwległą ścianę. Błyski
- Bo wiesz, chodzi mi o to, że mam ten... sentyment. I ciężko mi niektóre rzeczy wyrzucić. Więc, wiesz - pomożesz mi dokonać, no, selekcji, ei? - Timo podmuchał ostrożnie na swój napój, ująwszy przedtem w dłonie kubek z napisem, głoszącym zapewne coś zabawnego. Po fińsku. Już sam ten fakt sprawiał, że żart stawał się nieśmieszny dla całej reszty świata.