Dom Włoch południowych leży w spokojnej, rzadziej uczęszczanej części Rzymu, gdzie budynki nie są już uciśnięte jeden na drugim, i starcza miejsca na ogródek z tylu domu, a nawet i nieduży taras po jego boku. Nie jest jakiś specjalnie wielki i luksusowy, jak dom np. Niemiec, ale Loviemu w zupełności wystarcza. Jest to dwupiętrowa, odnowiona kamienica z poddaszem. Cała jest koloru pomarańczy, a brązowe okiennice i ornamenty dodają jej uroku. Włoch uwielbia ją za to, że jest bardzo widna i przestronna, a jak powszechnie wiadomo przestrzeń=wolność, a wolny Włoch, to szczęśliwy Włoch.
Od przodu, do domu wchodzi się po kilku kamiennych schodkach. Po przekroczeniu progu wchodzimy do słonecznego przedpokoju. Słonecznego, ponieważ nawet tam są okna. Nie jest to wąski korytarz, ale coś prawie jak kolejny pokój.
Przed sobą mamy drewniane schody na piętro i przejście do pokoju dziennego/salonu (tego określenia Lovi nie zwykł używać). Po swojej prawej będziemy mieć korytarz prowadzący do wielkiej kuchni. I na tym kończy się parter, podzielony 3:2 na salon i kuchnię, no i jeszcze przedpokój, ale jego nie liczmy...
Z kuchni, po prawej stronie, jest wyjście na taras i do ogrodu, a pod schodami jest składzik, ale to nie jest zbyt istotne ;)
Wchodząc schodami na piętro, stoimy przodem do drzwi pokoju, którego tajemnic jeszcze nikt nie ośmielił się zgłębić i niech tak pozostanie. Stoimy więc w miejscu, obróceni na wschód (patrząc od naszego momentu wejścia do domu). Jeśli obrócimy się w lewo zobaczymy korytarz, po którego prawej stronie będzie łazienka. Jeśli jednak nie pójdziemy korytarzem , tylko skręcimy jeszcze raz w lewo, staniemy wzdłuż barierki schodów. Po prawej będziemy teraz mieć pokój Loviego, a przed sobą pokój gościnny. Na tym byłby koniec, bo nikt nie wpadłby na to, że na końcu korytarza obok łazienki są ukryte za rogiem schody na poddasze, pomieszczenia podzielonego na graciarnię i samotnię Romano.
Oto cały dom.
Poszczególne pomieszczenia opiszę potem w poszczególnych tematach.
(Rozgrywka z Włochami północnymi. Przeniesiona ze starego forum)
Włochy północne
Dzisiejszy dzień miał być jednym z tych lepszych w jego życiu, a przynajmniej miał taką ogromną nadzieję. No bo któż by się spodziewał, że jego kochany starszy braciszek zadzwoni do niego tak po prostu i go jeszcze do siebie zaprosi? Feliciano na początku myślał, że albo w sklepach zabrakło makaronu na pastę (to byłaby tragedia) albo... nie ma zielonego pojęcia, co mogłoby być innego! Okazało się, że chodzi o polepszenie ich relacji, dlatego cały w skowronkach i innych ptaszkach prawie biegł przez ulice Rzymu prosto do domu brata. Oczywiście zanim tam dotarł odprawił swój włoski rytuał zatrzymywania się i podrywania co piękniejszych kobiet. A to trochę czasu mu zajęło.
Gdy tylko udało mu się trafić na miejsce, bez zbędnego pukania do drzwi wparował do mieszkania uśmiechając się radośnie.
-Braciszku, już jestem~ - Szybko zdjął buty i zaczął szukać Lovino by go wyściskać za wszystkie czasy, kłótnie i ich spory. A na zgodę przytargał ze sobą wino i siatkę z zakupami, gdyby czegoś w domu zabrakło do pysznego obiadu.
Włochy południowe
Zegarki nieubłaganie wskazywały popołudnie, czas sjesty, ale z dzisiejszej sjesty miało nic nie być, w końcu. Stół był już zastawiony po brzegi jedzeniem, a w piekarniku jeszcze pichciła się kaczka. Kuchnia lśniła czystością, bo jej właściciela dnia poprzedniego jakiś duch dziwny naszedł, by cały dom doszczętnie wysprzątać. Teraz Lovi ubrany w przydużą koszulkę i szorty, z przewiązanym fartuchem, rozsiadł się na podłodze, jeszcze ciepłej od słońca które w południe ją nagrzało. Nie zamierzał ubierać się jakoś specjalnie. W końcu to tylko obiad, a raczej kolacja, patrząc na zegarki - Powtórzył w myślach, szukając wzrokiem porzuconej wcześniej popielniczki. Miał nadzieję, że nie wybuchnie przy pierwszej próbie czułości ze strony brata. Zamierzał pokazać się od jak najlepszej strony i dać popis tego jak gościna starszego brata powinna wyglądać.
Kroki na schodkach przed domem przerwały jego upajanie się papierosem. Westchnął i z dalej tlącą się fajką w ustach (i z fartuszkiem na biodrach, o którym niestety na śmierć zapomniał podczas wyklinania w myślach braku zwyczaju pukania u brata) pomaszerował ku drzwiom. W połowie drogi zatrzymał się, widząc, że gość już zdążył wpaść na przedpokój. Oparłszy się o framugę, zmierzył gościa wzrokiem.
- Miałem rację że się spóźnisz - Powiedział, a kącik ust ściskający papierosa, zadrżał w uśmiechu.
Włochy północne
-Ciao! - Gdy tylko namierzył Lovino rzucił się na niego z wyciągniętymi rękoma i go mocno przytulił. Był naprawdę tak bardzo szczęśliwy jak Włoch, który dostał darmową pastę na cały rok. W całym domu roznosił się zapach jedzenia i na jego postawie, Feliciano spodziewał się, że uczta też będzie niesamowita. Aż nie mógł się doczekać, szczególnie że po całej podróży dopiero teraz poczuł jak jego żołądek zaczynał domagać się obiadu.
-To nie tak, że się spóźniłem, po prostu po drodze zatrzymało mnie wiele ważnych spraw~ - Ale jak "ważne" te sprawy były, to już przemilczał. Był przekonany, że jego brat po prostu to wie.
-Kupiłem po drodze co nie co, ale czuję, że chyba nie będzie to potrzebne, oczywiście za wyjątkiem tego. - Wyjął z siatki wino od razu dając je bratu, by schował w bezpieczne miejsce. Z resztą, reszta zakupów też została Lovino przekazana. Rozejrzał się szybko po domu, szukając jakichkolwiek zmian, a ze ich nie namierzył, to jego wzrok spoczął na gospodarzu.
-Vee, do twarzy ci w tym fartuszku~ Ale bez tego będzie lepiej! - Szybko zabrał mu z ust papierosa szukając teraz popielniczki, by go zgasić. Nie rozumiał, jak jego najukochańszy braciszek może się tak truć, ale przecież zabronić mu nie może, prawda?
Włochy południowe
Prąd przeszedł przez całe jego ciało, gdy tylko niedźwiedzi uścisk zacisnął się wokół niego. - Już się tak nie ciesz, bo ci pikawka padnie - mruknął jak to on, z lekka szorstko. Słysząc słowa brata, szybko zakrył usta ręką, by nie zaśmiać się, papieros przesuwając językiem w bok. OCZYWIŚCIE, że rozumiał "ważne sprawy". W końcu turystów nie brakowało w mieście, a znając Feliciano, zapewne nie omieszkał oprowadzić turystek po okolicy. Przyjął wciąż zadowolony pakunki i zamierzał nawet podziękować, ale nie zdążył. Jego radość niestety nie trwała na tyle długo długo, by wyrazić się w podziękowaniu za dary, gdyż młodszy brat również się zaśmiał radośnie, wskazując znacząco spojrzeniem na jego garderobę. Spojrzał na swoje szorty i z przerażeniem stwierdził, że różowy fartuszek w pomidory z falbanką (który dostał od Antonia) nadal spoczywa na nim i bezczelnie szczerzy się do gościa.
- Przestań - Odepchnął go, czując jednocześnie jak pieką go policzki. - Po prostu zapomniałem go ściągnąć, tak? A z resztą, chodź jeść...
Szybkim krokiem wyminął go, żeby tylko ukryć swoje rosnące zakłopotanie, i podreptał do kuchni, złożyć przyniesione jedzenie do lodówki.
Włochy północne
Znalazł po krótkich poszukiwaniach popielniczkę i szybko zgasił papierosa, przez co malował się na jego twarzy grymas. Nawet gdy próbował się przekonać do tego zapachu, to zwyczajnie nie potrafił. A podobno papieros w ustach dodaje seksowności, gdyby tylko można było pominąć ten zapach. Dziwne, że jeszcze nikt nie wymyślił papierosów, których np. dym byłby zapachowy.
-Nie zmienia to faktu, że ci pasuje. Braciszek Hiszpania ci go kupił, prawda~? To takie w jego stylu! - Z nieodłącznym uśmiechem, poszedł jak cień za bratem prosto do kuchni, przy okazji obserwując co takiego robi.
-Vee, mówiłem ci już, że naprawdę się cieszę z twojego zaproszenia? Nawet nie masz pojęcia jak mnie ono zdziwiło! Ale i tak jesteś najlepszym i najukochańszym bratem. - Dobry humor, jak widać go nie opuszczał i pozytywna energia wręcz od niego biła. Lepiej uważać, bo jeszcze dostanie się nią z plaskacza.
Po chwili jego brzuch odezwał się głośno sygnalizując swoje oburzenie faktem, że nic nie jadł od paru godzin i Feliciano mógł jedynie spojrzeć na brata z wielką nadzieją na jeszcze większe żarcie.
-A co będzie na obiad~? Oczywiście wierzę w twoje zdolności, ale już nie mogę się doczekać~ - Jednak nie czekając na odpowiedź pobiegł za zapachem prosto do stołu zastawionego jedzeniem.
Włochy południowe
Przewrócił oczami, bębniąc niecierpliwie palcami o jeden z kuchennych blatów. - Nie żartuj. Jak może MI pasować różowy fartuszek od TEGO IDIOTY - zamachał jeszcze dla efektu dłońmi, mówiąc wielkimi literami. Na pochlebstwa brata pozostał jedynie łasy, nie komentując ich, a i nie przyznając się do tego, że miło łechtały jego dumę. - Wszystkiego wymieniać ci nie będę, bo widzisz, krewetki w miodzie, ryba po grecku, tatar, sałatka jedna jest z fetą, a druga z kurczakiem... - Wymieniał, ale urwał, bo spotkał się z nim spojrzeniem. Zaciął się i zamyślił nad spaczeniem ich wzajemnych kontaktów. Część jedzenia stała już w kuchni na stole, a część jeszcze stała w lodówce, albo jak na przykład mięso, w piekarniku - Dawaj te wino - Mruknął, zgubiwszy wątek, a coś w jego środku poniekąd cieszyło się z tych drobnych braterskich radości. Oparł się o przyjemnie chłodną ścianę i w oczekiwaniu na Feliciano i wino, zaczął się męczyć z odsupłaniem nieszczęsnej różowej części garderoby. Na chwilę podniósł wzrok z supła i spoczął nim powtórnie na bracie. Speszony jednak przypadkowym spotkaniem spojrzeń, powrócił do wcześniej wykonywanego zajęcia. W sumie nie wiedział nawet o czym by mieli rozmawiać.
Durny fartuszek nie chciał się odwiązać, co krępowało Lovino jak cholera. Gorzej, to uwłaczało jego męskości!
- Pomóż mi i chodźmy jeść, bo burczy mi w brzuchu - Burknął i z całej siły szarpnął za bogu ducha winny (pancerny) fartuszek. Ugiął kolana i wyprostował, mocniej przylegając do ściany, ale supeł ani drgnął. Że też musiał go tak mocno wiązać...
- No nie szczerz się tak, tylko mi pomóż! - Ochrzanił go, wiedząc, że sam już nic nie zdziała. Zwłaszcza, że mizernie zaplątany supełek znajdował się z tyłu...
Włochy północne
-Jak widać, może ci pasować, skoro tak jest~ - A widok brata w różowym fartuszku był tak niecodzienny, że aż szkoda było go psuć, dlatego trzymając wino, które zgodnie z poleceniem Lovino miał tu przynieść, tak po prostu stał i się na niego gapił. Z trudem powstrzymywał śmiech jako odpowiedź na desperackie próby uwolnienia się jego brata od hiszpańskiego prezentu.
-Jesteś pewny, że chcesz go zdjąć? Poczekaj, może chociaż zrobię zdjęcia na pamiątkę tego jak uroczo w nim wyglądasz! - Jednak zamiast pobiec po aparat, podszedł do niego. Po prostu wolał nie być potem narażonym na gniew Romano, bo wkurzanie gospodarza byłoby naprawdę niemądrym rozwiązaniem. Wszak to on ma tu władzę, jeszcze by go stąd wywalił albo nie poczęstował kolacją!
Zbliżył się do brata, chcąc zobaczyć gdzie zrobił się problem z tym fartuszkiem i długo nie musiał szukać, supeł od razu rzucał się w oczy. Spróbował go rozpleść, co okazało się nie być takie łatwe, a nożyczek na pewno nie zamierzał użyć. Szkoda tego ślicznego ubranka.
-Vee, musiałeś go wiązać z prawdziwym uczuciem, że jest taki mocny~ Ale nie martw się, zaraz sobie z nim poradzę. - Tak jak obiecał, tak po dłuższej chwili mordowania się z tym supłem i skupieniu na twarzy udało mu się to osiągnąć i Lovino został uwolniony od różowej części garderoby.
-Ale naprawdę jest ładny, szczególnie te pomidorki~ - A korzystając z okazji, że był tak blisko brata ponownie go przytulił i pocałował w policzek.
Włochy południowe
Nie wiedział jakiej reakcji Feliciano się po nim spodziewał, ale nie było chyba nic dziwnego w tym, że zniesmaczony, i z lekka rumiany odsunął go czym prędzej od siebie, warcząc przy tym jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem. - Co wy cholera macie z tym przytulaniem się?! Na Boga. - Jęknął - Chodźmy jeść, bo całą robotę diabli wezmą... - dodał, komentarze o fartuszku już grzecznie przemilczając. Lovino wskazał swojemu gościowi jego miejsce (którego z resztą już dawno nie zajmował) przy stole pełnym jedzenia. - Jestem kurna dorosły, a WY - znowu użył liczby mnogiej, mając na myśli przeklętego Antonia - gadacie do mnie jak do jakiegoś dzieciaka, i czuję się przez to jak jakiś gówniarz. - Warknął i po chwili namysłu usiadł obok miejsca brata, gdyż ustawienie naczyń na stole i przede wszystkim dziwny brak krzesła po drugiej stronie stołu uniemożliwiły mu manewry. Wziął się za otwieranie wina, ukradkiem spoglądając na Feliciano.
Od przodu, do domu wchodzi się po kilku kamiennych schodkach. Po przekroczeniu progu wchodzimy do słonecznego przedpokoju. Słonecznego, ponieważ nawet tam są okna. Nie jest to wąski korytarz, ale coś prawie jak kolejny pokój.
Przed sobą mamy drewniane schody na piętro i przejście do pokoju dziennego/salonu (tego określenia Lovi nie zwykł używać). Po swojej prawej będziemy mieć korytarz prowadzący do wielkiej kuchni. I na tym kończy się parter, podzielony 3:2 na salon i kuchnię, no i jeszcze przedpokój, ale jego nie liczmy...
Z kuchni, po prawej stronie, jest wyjście na taras i do ogrodu, a pod schodami jest składzik, ale to nie jest zbyt istotne ;)
Wchodząc schodami na piętro, stoimy przodem do drzwi pokoju, którego tajemnic jeszcze nikt nie ośmielił się zgłębić i niech tak pozostanie. Stoimy więc w miejscu, obróceni na wschód (patrząc od naszego momentu wejścia do domu). Jeśli obrócimy się w lewo zobaczymy korytarz, po którego prawej stronie będzie łazienka. Jeśli jednak nie pójdziemy korytarzem , tylko skręcimy jeszcze raz w lewo, staniemy wzdłuż barierki schodów. Po prawej będziemy teraz mieć pokój Loviego, a przed sobą pokój gościnny. Na tym byłby koniec, bo nikt nie wpadłby na to, że na końcu korytarza obok łazienki są ukryte za rogiem schody na poddasze, pomieszczenia podzielonego na graciarnię i samotnię Romano.
Oto cały dom.
Poszczególne pomieszczenia opiszę potem w poszczególnych tematach.
(Rozgrywka z Włochami północnymi. Przeniesiona ze starego forum)
Włochy północne
Dzisiejszy dzień miał być jednym z tych lepszych w jego życiu, a przynajmniej miał taką ogromną nadzieję. No bo któż by się spodziewał, że jego kochany starszy braciszek zadzwoni do niego tak po prostu i go jeszcze do siebie zaprosi? Feliciano na początku myślał, że albo w sklepach zabrakło makaronu na pastę (to byłaby tragedia) albo... nie ma zielonego pojęcia, co mogłoby być innego! Okazało się, że chodzi o polepszenie ich relacji, dlatego cały w skowronkach i innych ptaszkach prawie biegł przez ulice Rzymu prosto do domu brata. Oczywiście zanim tam dotarł odprawił swój włoski rytuał zatrzymywania się i podrywania co piękniejszych kobiet. A to trochę czasu mu zajęło.
Gdy tylko udało mu się trafić na miejsce, bez zbędnego pukania do drzwi wparował do mieszkania uśmiechając się radośnie.
-Braciszku, już jestem~ - Szybko zdjął buty i zaczął szukać Lovino by go wyściskać za wszystkie czasy, kłótnie i ich spory. A na zgodę przytargał ze sobą wino i siatkę z zakupami, gdyby czegoś w domu zabrakło do pysznego obiadu.
Włochy południowe
Zegarki nieubłaganie wskazywały popołudnie, czas sjesty, ale z dzisiejszej sjesty miało nic nie być, w końcu. Stół był już zastawiony po brzegi jedzeniem, a w piekarniku jeszcze pichciła się kaczka. Kuchnia lśniła czystością, bo jej właściciela dnia poprzedniego jakiś duch dziwny naszedł, by cały dom doszczętnie wysprzątać. Teraz Lovi ubrany w przydużą koszulkę i szorty, z przewiązanym fartuchem, rozsiadł się na podłodze, jeszcze ciepłej od słońca które w południe ją nagrzało. Nie zamierzał ubierać się jakoś specjalnie. W końcu to tylko obiad, a raczej kolacja, patrząc na zegarki - Powtórzył w myślach, szukając wzrokiem porzuconej wcześniej popielniczki. Miał nadzieję, że nie wybuchnie przy pierwszej próbie czułości ze strony brata. Zamierzał pokazać się od jak najlepszej strony i dać popis tego jak gościna starszego brata powinna wyglądać.
Kroki na schodkach przed domem przerwały jego upajanie się papierosem. Westchnął i z dalej tlącą się fajką w ustach (i z fartuszkiem na biodrach, o którym niestety na śmierć zapomniał podczas wyklinania w myślach braku zwyczaju pukania u brata) pomaszerował ku drzwiom. W połowie drogi zatrzymał się, widząc, że gość już zdążył wpaść na przedpokój. Oparłszy się o framugę, zmierzył gościa wzrokiem.
- Miałem rację że się spóźnisz - Powiedział, a kącik ust ściskający papierosa, zadrżał w uśmiechu.
Włochy północne
-Ciao! - Gdy tylko namierzył Lovino rzucił się na niego z wyciągniętymi rękoma i go mocno przytulił. Był naprawdę tak bardzo szczęśliwy jak Włoch, który dostał darmową pastę na cały rok. W całym domu roznosił się zapach jedzenia i na jego postawie, Feliciano spodziewał się, że uczta też będzie niesamowita. Aż nie mógł się doczekać, szczególnie że po całej podróży dopiero teraz poczuł jak jego żołądek zaczynał domagać się obiadu.
-To nie tak, że się spóźniłem, po prostu po drodze zatrzymało mnie wiele ważnych spraw~ - Ale jak "ważne" te sprawy były, to już przemilczał. Był przekonany, że jego brat po prostu to wie.
-Kupiłem po drodze co nie co, ale czuję, że chyba nie będzie to potrzebne, oczywiście za wyjątkiem tego. - Wyjął z siatki wino od razu dając je bratu, by schował w bezpieczne miejsce. Z resztą, reszta zakupów też została Lovino przekazana. Rozejrzał się szybko po domu, szukając jakichkolwiek zmian, a ze ich nie namierzył, to jego wzrok spoczął na gospodarzu.
-Vee, do twarzy ci w tym fartuszku~ Ale bez tego będzie lepiej! - Szybko zabrał mu z ust papierosa szukając teraz popielniczki, by go zgasić. Nie rozumiał, jak jego najukochańszy braciszek może się tak truć, ale przecież zabronić mu nie może, prawda?
Włochy południowe
Prąd przeszedł przez całe jego ciało, gdy tylko niedźwiedzi uścisk zacisnął się wokół niego. - Już się tak nie ciesz, bo ci pikawka padnie - mruknął jak to on, z lekka szorstko. Słysząc słowa brata, szybko zakrył usta ręką, by nie zaśmiać się, papieros przesuwając językiem w bok. OCZYWIŚCIE, że rozumiał "ważne sprawy". W końcu turystów nie brakowało w mieście, a znając Feliciano, zapewne nie omieszkał oprowadzić turystek po okolicy. Przyjął wciąż zadowolony pakunki i zamierzał nawet podziękować, ale nie zdążył. Jego radość niestety nie trwała na tyle długo długo, by wyrazić się w podziękowaniu za dary, gdyż młodszy brat również się zaśmiał radośnie, wskazując znacząco spojrzeniem na jego garderobę. Spojrzał na swoje szorty i z przerażeniem stwierdził, że różowy fartuszek w pomidory z falbanką (który dostał od Antonia) nadal spoczywa na nim i bezczelnie szczerzy się do gościa.
- Przestań - Odepchnął go, czując jednocześnie jak pieką go policzki. - Po prostu zapomniałem go ściągnąć, tak? A z resztą, chodź jeść...
Szybkim krokiem wyminął go, żeby tylko ukryć swoje rosnące zakłopotanie, i podreptał do kuchni, złożyć przyniesione jedzenie do lodówki.
Włochy północne
Znalazł po krótkich poszukiwaniach popielniczkę i szybko zgasił papierosa, przez co malował się na jego twarzy grymas. Nawet gdy próbował się przekonać do tego zapachu, to zwyczajnie nie potrafił. A podobno papieros w ustach dodaje seksowności, gdyby tylko można było pominąć ten zapach. Dziwne, że jeszcze nikt nie wymyślił papierosów, których np. dym byłby zapachowy.
-Nie zmienia to faktu, że ci pasuje. Braciszek Hiszpania ci go kupił, prawda~? To takie w jego stylu! - Z nieodłącznym uśmiechem, poszedł jak cień za bratem prosto do kuchni, przy okazji obserwując co takiego robi.
-Vee, mówiłem ci już, że naprawdę się cieszę z twojego zaproszenia? Nawet nie masz pojęcia jak mnie ono zdziwiło! Ale i tak jesteś najlepszym i najukochańszym bratem. - Dobry humor, jak widać go nie opuszczał i pozytywna energia wręcz od niego biła. Lepiej uważać, bo jeszcze dostanie się nią z plaskacza.
Po chwili jego brzuch odezwał się głośno sygnalizując swoje oburzenie faktem, że nic nie jadł od paru godzin i Feliciano mógł jedynie spojrzeć na brata z wielką nadzieją na jeszcze większe żarcie.
-A co będzie na obiad~? Oczywiście wierzę w twoje zdolności, ale już nie mogę się doczekać~ - Jednak nie czekając na odpowiedź pobiegł za zapachem prosto do stołu zastawionego jedzeniem.
Włochy południowe
Przewrócił oczami, bębniąc niecierpliwie palcami o jeden z kuchennych blatów. - Nie żartuj. Jak może MI pasować różowy fartuszek od TEGO IDIOTY - zamachał jeszcze dla efektu dłońmi, mówiąc wielkimi literami. Na pochlebstwa brata pozostał jedynie łasy, nie komentując ich, a i nie przyznając się do tego, że miło łechtały jego dumę. - Wszystkiego wymieniać ci nie będę, bo widzisz, krewetki w miodzie, ryba po grecku, tatar, sałatka jedna jest z fetą, a druga z kurczakiem... - Wymieniał, ale urwał, bo spotkał się z nim spojrzeniem. Zaciął się i zamyślił nad spaczeniem ich wzajemnych kontaktów. Część jedzenia stała już w kuchni na stole, a część jeszcze stała w lodówce, albo jak na przykład mięso, w piekarniku - Dawaj te wino - Mruknął, zgubiwszy wątek, a coś w jego środku poniekąd cieszyło się z tych drobnych braterskich radości. Oparł się o przyjemnie chłodną ścianę i w oczekiwaniu na Feliciano i wino, zaczął się męczyć z odsupłaniem nieszczęsnej różowej części garderoby. Na chwilę podniósł wzrok z supła i spoczął nim powtórnie na bracie. Speszony jednak przypadkowym spotkaniem spojrzeń, powrócił do wcześniej wykonywanego zajęcia. W sumie nie wiedział nawet o czym by mieli rozmawiać.
Durny fartuszek nie chciał się odwiązać, co krępowało Lovino jak cholera. Gorzej, to uwłaczało jego męskości!
- Pomóż mi i chodźmy jeść, bo burczy mi w brzuchu - Burknął i z całej siły szarpnął za bogu ducha winny (pancerny) fartuszek. Ugiął kolana i wyprostował, mocniej przylegając do ściany, ale supeł ani drgnął. Że też musiał go tak mocno wiązać...
- No nie szczerz się tak, tylko mi pomóż! - Ochrzanił go, wiedząc, że sam już nic nie zdziała. Zwłaszcza, że mizernie zaplątany supełek znajdował się z tyłu...
Włochy północne
-Jak widać, może ci pasować, skoro tak jest~ - A widok brata w różowym fartuszku był tak niecodzienny, że aż szkoda było go psuć, dlatego trzymając wino, które zgodnie z poleceniem Lovino miał tu przynieść, tak po prostu stał i się na niego gapił. Z trudem powstrzymywał śmiech jako odpowiedź na desperackie próby uwolnienia się jego brata od hiszpańskiego prezentu.
-Jesteś pewny, że chcesz go zdjąć? Poczekaj, może chociaż zrobię zdjęcia na pamiątkę tego jak uroczo w nim wyglądasz! - Jednak zamiast pobiec po aparat, podszedł do niego. Po prostu wolał nie być potem narażonym na gniew Romano, bo wkurzanie gospodarza byłoby naprawdę niemądrym rozwiązaniem. Wszak to on ma tu władzę, jeszcze by go stąd wywalił albo nie poczęstował kolacją!
Zbliżył się do brata, chcąc zobaczyć gdzie zrobił się problem z tym fartuszkiem i długo nie musiał szukać, supeł od razu rzucał się w oczy. Spróbował go rozpleść, co okazało się nie być takie łatwe, a nożyczek na pewno nie zamierzał użyć. Szkoda tego ślicznego ubranka.
-Vee, musiałeś go wiązać z prawdziwym uczuciem, że jest taki mocny~ Ale nie martw się, zaraz sobie z nim poradzę. - Tak jak obiecał, tak po dłuższej chwili mordowania się z tym supłem i skupieniu na twarzy udało mu się to osiągnąć i Lovino został uwolniony od różowej części garderoby.
-Ale naprawdę jest ładny, szczególnie te pomidorki~ - A korzystając z okazji, że był tak blisko brata ponownie go przytulił i pocałował w policzek.
Włochy południowe
Nie wiedział jakiej reakcji Feliciano się po nim spodziewał, ale nie było chyba nic dziwnego w tym, że zniesmaczony, i z lekka rumiany odsunął go czym prędzej od siebie, warcząc przy tym jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem. - Co wy cholera macie z tym przytulaniem się?! Na Boga. - Jęknął - Chodźmy jeść, bo całą robotę diabli wezmą... - dodał, komentarze o fartuszku już grzecznie przemilczając. Lovino wskazał swojemu gościowi jego miejsce (którego z resztą już dawno nie zajmował) przy stole pełnym jedzenia. - Jestem kurna dorosły, a WY - znowu użył liczby mnogiej, mając na myśli przeklętego Antonia - gadacie do mnie jak do jakiegoś dzieciaka, i czuję się przez to jak jakiś gówniarz. - Warknął i po chwili namysłu usiadł obok miejsca brata, gdyż ustawienie naczyń na stole i przede wszystkim dziwny brak krzesła po drugiej stronie stołu uniemożliwiły mu manewry. Wziął się za otwieranie wina, ukradkiem spoglądając na Feliciano.