Utytułowany na obrzeżach Dublinu średniej wielkości piętrowy domek, z dużym ogrodem oraz stajnią był własnością pana O'Connora. Za domem rozciąga się las oraz łąki, przez co jest to wręcz idealne miejsce by trzymać tu konia, czy po prostu żyć. Spójrzmy jednak na to jak wygląda samo przytulne gniazdko Irka.
Salon: Mieszczący się na parterze i zajmujący największa powierzchnię. Nazwijmy to ładnie i powiedzmy to wprost, pełni funkcje reprezentacyjne i gościnne. W tym pomieszczeniu rudy przyjmuje swoich gości, oraz jeśli jego znajomi zostawiają mu dziecko pod opieką właśnie tutaj zajmuje się nim. Nie jest to miejsce pełne przepychu, mebli jest tylko tyle ile potrzeba, w ich skład wchodzi sofa, dwa fotele przed nimi stojący stolik do kawy, pod nim puchaty dywan. W pomieszczeniu jest także kominek, używany tylko jesienią i zimą. Obok niego szafa w której Derry trzyma kredki, masę białych kartek czy jakiś drobniejszych zabawek. Musi być gotowy przecież na opiekę nad maluchami! Na ścianie wisi dumnie cała masa zdjęć z braćmi, albo swoimi przyjaciół. Nad kominkiem dumnie wisi jego miecz, którym posługiwał się w czasach Cromwella. Ach... te wspomnienia. Ale wracając do pomieszczenia. Po przeciwległej stronie do kominka mieści się wielka biblioteczka, można znaleźć na niej książki z niemalże każdego gatunku. Przez salon przebiegać mogą czasem Leprechauny które do domu Irlandczyka wchodzą drzwiami od ogrodu, owe drzwi są w jadalni. Jak dojść do jadalni? Prosimy skierować się na prawo od drzwi wejściowych.
Jadalnia: W zasadzie miejsce najmniej używane przez Irlandczyka. Dlaczego? Ponieważ chłopak zazwyczaj robiąc sobie jedzenie zabierał je ze sobą do pokoju, albo jadł w kuchennej części. W rogu tego pomieszczenia stała wysoka ładna roślina o wielkich zielonych liściach. Nie była to palma, a O'Connor zaopatrzył się w nią, po prostu bo podobała mu się. Praktycznie na samym środku stał średniej wielkości nienakryty nawet serwetą drewniany stół i cztery sztuki krzeseł. Przez duże okna, przysłonięte jasną zasłonką widać ogród ryżego, oraz wybieg dla konia. Tu też są drzwi prowadzące właśnie na ogród, a którymi wchodzą do Derryego leprechauny i ferie. Po prawej stronie blat barowy przedziela to pomieszczenie i łączy je z kuchnią.
Kuchnia: Stojąc w kuchni, podobnie jak w jadalni przez okna widok jest niemalże identyczny. Wyposażenie tegoż miejsca nie bardzo różni się od wyposażenia każdej innej w milionach domów jak ten. Derry nie miał zmywarki, był zwolennikiem zmywania w dwukomorowym zlewie. Na blacie obok lodówki stoi ekspres do kawy, a w szafce pod nim są równo poukładane garnki, patelnie, miski i wszystko inne co do gotowania czy pieczenia potrzebne. Stwierdzony brak mikrofalówki, ale kuchenka gazowa z piekarnikiem oczywiście jest! W wiszącej szafce schowane były talerze i kubki, w szufladzie- sztućce. Na piętrowej suszarce, ułożone czyste naczynia. Wszystko schludnie, bez przepychu.
Sypialnia: Umiejscowiona na piętrze. Okna tego pokoju wychodzą na ulicę. Duże podwójne łoże sugerowało by, iż Derry ma stałą partnerkę. Jednak niestety jej nie posiada... Może kiedyś, a po co będzie miał kiedyś zmieniać łóżko na większe, skoro ma takie! Prawda? Mamy tutaj jeszcze szafę w której są równo poskładane ubrania, zaś w szufladach poniżej bielizna. I skarpetki zawsze są do pary! Bo jakby inaczej. Na niewielkiej etażerce stoi laptop na którym Eire czasem pracuje, lub ogląda filmy. Nie potrzebuje telewizora, bo i tak by mało czasu spędzał przed nim. Właściwie ten pokój użytkowany jest tylko do snu. Chociaż, czasem jak biedaczyna wypije za dużo to nawet po schodach do niego nie bardzo może trafić!
Łazienka: Na piętrze. Po lewej stronie od sypialni. Nie za duża, nie za mała. Idealna. Toaleta jest, umywalka z szafką jest. Lustro, oczywiście że tak! Musi przecież mieć jak się golić, czy czesać. Eire jest przecież zadbanym mężczyzną. Obok wanno-prysznica stoi duży wiklinowy kosz na bieliznę, pralka po przeciwległej stronie. Ja i w pozostałej części domu panuje tu nienaganny porządek. Przecież, jakby czasem miał kogoś zaprosić, to jak to będzie wyglądać? Irek musi dbać o czystość w swoim mieszkaniu! Zwłaszcza jeżeli ciągle nad tobą wisi widmo skrzatów biegających w ubłoconych butach po jego przytulnym mieszkanku.
Na piętrze są jeszcze dwa pokoje które nie są używane. Stoją, jeden umeblowany, drugi nie. Ten umeblowany służy jako pokój gościnny, a ten nie stoi i czeka... Jak to mówi sam do siebie "Czeka na jego dziecko", takie tam marzenie rudego. Za marzenia nie krają, prawda?
Piwnica: Najbardziej zapomniane pomieszczenie w całym domu. Stoją tu kartony i skrzynie z starociami, czy innymi rzeczami. Eire rzadko tu schodzi. Choć jest sentymentalny stara się nie rozpamiętywać tego co było złe.
Początek rozgrywki:
Dla Irlandii zapowiadał się dziś naprawdę udany i szczęśliwy dzień! Wstał z rana, posprzątał w stajni, wypuścił Roryego na wybieg. Ach, może jeszcze by miał czas na to żeby trochę na nim pojeździć? Albo nie! Jak przyjdzie jego ukochany bratanek będzie wyglądał dość.. mało reprezentacyjnie. Gdyby Arthur zobaczył, że przyjmuje Nowego Zelandię w rozczochranych włosach i pomiętej koszulce zaczął by drzeć się tak, że wszystkie ferie by pouciekały z lasu! A z kim by się wtedy spotykał, czy dla kogo by nocami grał na skrzypcach? No właśnie! Dobrze wiedział, że Oliver ma dziś przyjechać dlatego też dostatecznie wcześniej zaczął przygotowywać obiad... Dokładniej... Dziesięć dni wcześniej. Dokładnie dziesięć dni stoi zapeklowana już wołowina czekając na dalsze przygotowanie. W planach miał dokończyć pieczenie jej razem z Zelandczykiem. Ach jak miło będzie gotować z kimś, a nie tylko samemu! A może i przy tym bratanek też się czegoś nauczy? Gdyby tylko rudzielec miał własną rodziną częściej gotował by tak znakomite potrawy jak wołowina czy baranina po Irlandzku. Tak więc, Derry przygotowany już na przyjęcie swojego gościa kręcił się na bosaka po salonie rozglądając się czy czasem nie zostawił gdzieś luzem małego zabawkowego samochodziku, czy kredek. Tak, tak. Derry jako niańka dla dzieci!
Salon: Mieszczący się na parterze i zajmujący największa powierzchnię. Nazwijmy to ładnie i powiedzmy to wprost, pełni funkcje reprezentacyjne i gościnne. W tym pomieszczeniu rudy przyjmuje swoich gości, oraz jeśli jego znajomi zostawiają mu dziecko pod opieką właśnie tutaj zajmuje się nim. Nie jest to miejsce pełne przepychu, mebli jest tylko tyle ile potrzeba, w ich skład wchodzi sofa, dwa fotele przed nimi stojący stolik do kawy, pod nim puchaty dywan. W pomieszczeniu jest także kominek, używany tylko jesienią i zimą. Obok niego szafa w której Derry trzyma kredki, masę białych kartek czy jakiś drobniejszych zabawek. Musi być gotowy przecież na opiekę nad maluchami! Na ścianie wisi dumnie cała masa zdjęć z braćmi, albo swoimi przyjaciół. Nad kominkiem dumnie wisi jego miecz, którym posługiwał się w czasach Cromwella. Ach... te wspomnienia. Ale wracając do pomieszczenia. Po przeciwległej stronie do kominka mieści się wielka biblioteczka, można znaleźć na niej książki z niemalże każdego gatunku. Przez salon przebiegać mogą czasem Leprechauny które do domu Irlandczyka wchodzą drzwiami od ogrodu, owe drzwi są w jadalni. Jak dojść do jadalni? Prosimy skierować się na prawo od drzwi wejściowych.
Jadalnia: W zasadzie miejsce najmniej używane przez Irlandczyka. Dlaczego? Ponieważ chłopak zazwyczaj robiąc sobie jedzenie zabierał je ze sobą do pokoju, albo jadł w kuchennej części. W rogu tego pomieszczenia stała wysoka ładna roślina o wielkich zielonych liściach. Nie była to palma, a O'Connor zaopatrzył się w nią, po prostu bo podobała mu się. Praktycznie na samym środku stał średniej wielkości nienakryty nawet serwetą drewniany stół i cztery sztuki krzeseł. Przez duże okna, przysłonięte jasną zasłonką widać ogród ryżego, oraz wybieg dla konia. Tu też są drzwi prowadzące właśnie na ogród, a którymi wchodzą do Derryego leprechauny i ferie. Po prawej stronie blat barowy przedziela to pomieszczenie i łączy je z kuchnią.
Kuchnia: Stojąc w kuchni, podobnie jak w jadalni przez okna widok jest niemalże identyczny. Wyposażenie tegoż miejsca nie bardzo różni się od wyposażenia każdej innej w milionach domów jak ten. Derry nie miał zmywarki, był zwolennikiem zmywania w dwukomorowym zlewie. Na blacie obok lodówki stoi ekspres do kawy, a w szafce pod nim są równo poukładane garnki, patelnie, miski i wszystko inne co do gotowania czy pieczenia potrzebne. Stwierdzony brak mikrofalówki, ale kuchenka gazowa z piekarnikiem oczywiście jest! W wiszącej szafce schowane były talerze i kubki, w szufladzie- sztućce. Na piętrowej suszarce, ułożone czyste naczynia. Wszystko schludnie, bez przepychu.
Sypialnia: Umiejscowiona na piętrze. Okna tego pokoju wychodzą na ulicę. Duże podwójne łoże sugerowało by, iż Derry ma stałą partnerkę. Jednak niestety jej nie posiada... Może kiedyś, a po co będzie miał kiedyś zmieniać łóżko na większe, skoro ma takie! Prawda? Mamy tutaj jeszcze szafę w której są równo poskładane ubrania, zaś w szufladach poniżej bielizna. I skarpetki zawsze są do pary! Bo jakby inaczej. Na niewielkiej etażerce stoi laptop na którym Eire czasem pracuje, lub ogląda filmy. Nie potrzebuje telewizora, bo i tak by mało czasu spędzał przed nim. Właściwie ten pokój użytkowany jest tylko do snu. Chociaż, czasem jak biedaczyna wypije za dużo to nawet po schodach do niego nie bardzo może trafić!
Łazienka: Na piętrze. Po lewej stronie od sypialni. Nie za duża, nie za mała. Idealna. Toaleta jest, umywalka z szafką jest. Lustro, oczywiście że tak! Musi przecież mieć jak się golić, czy czesać. Eire jest przecież zadbanym mężczyzną. Obok wanno-prysznica stoi duży wiklinowy kosz na bieliznę, pralka po przeciwległej stronie. Ja i w pozostałej części domu panuje tu nienaganny porządek. Przecież, jakby czasem miał kogoś zaprosić, to jak to będzie wyglądać? Irek musi dbać o czystość w swoim mieszkaniu! Zwłaszcza jeżeli ciągle nad tobą wisi widmo skrzatów biegających w ubłoconych butach po jego przytulnym mieszkanku.
Na piętrze są jeszcze dwa pokoje które nie są używane. Stoją, jeden umeblowany, drugi nie. Ten umeblowany służy jako pokój gościnny, a ten nie stoi i czeka... Jak to mówi sam do siebie "Czeka na jego dziecko", takie tam marzenie rudego. Za marzenia nie krają, prawda?
Piwnica: Najbardziej zapomniane pomieszczenie w całym domu. Stoją tu kartony i skrzynie z starociami, czy innymi rzeczami. Eire rzadko tu schodzi. Choć jest sentymentalny stara się nie rozpamiętywać tego co było złe.
Początek rozgrywki:
Dla Irlandii zapowiadał się dziś naprawdę udany i szczęśliwy dzień! Wstał z rana, posprzątał w stajni, wypuścił Roryego na wybieg. Ach, może jeszcze by miał czas na to żeby trochę na nim pojeździć? Albo nie! Jak przyjdzie jego ukochany bratanek będzie wyglądał dość.. mało reprezentacyjnie. Gdyby Arthur zobaczył, że przyjmuje Nowego Zelandię w rozczochranych włosach i pomiętej koszulce zaczął by drzeć się tak, że wszystkie ferie by pouciekały z lasu! A z kim by się wtedy spotykał, czy dla kogo by nocami grał na skrzypcach? No właśnie! Dobrze wiedział, że Oliver ma dziś przyjechać dlatego też dostatecznie wcześniej zaczął przygotowywać obiad... Dokładniej... Dziesięć dni wcześniej. Dokładnie dziesięć dni stoi zapeklowana już wołowina czekając na dalsze przygotowanie. W planach miał dokończyć pieczenie jej razem z Zelandczykiem. Ach jak miło będzie gotować z kimś, a nie tylko samemu! A może i przy tym bratanek też się czegoś nauczy? Gdyby tylko rudzielec miał własną rodziną częściej gotował by tak znakomite potrawy jak wołowina czy baranina po Irlandzku. Tak więc, Derry przygotowany już na przyjęcie swojego gościa kręcił się na bosaka po salonie rozglądając się czy czasem nie zostawił gdzieś luzem małego zabawkowego samochodziku, czy kredek. Tak, tak. Derry jako niańka dla dzieci!