Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

You are not connected. Please login or register

Pastwisko

3 posters

Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 4]

1Pastwisko       Empty Pastwisko Wto Lut 21, 2012 7:03 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

Pastwisko       A7a09d91ae15749251105f049c1aa8c1_big

Szkocja
Scottie pewnie poczułby zew natury i cieszył się pięknymi widoczkami, gdyby nie to, że był przymuszony pojawić się tu, gdzie się pojawił. Pastwisko, jak to pastwisko. Dla niego było tylko poletkiem porośniętym trawą, aktualnie po części zadeptaną, a po części wyjedzoną przez owce. Stadko pasło się nieopodal, na szczycie wzniesienia. Scott więc, chcąc nie chcąc, choć bardziej nie chcąc, zaczął wdrapywać się po niezbyt stromym zboczu. Tam, pod drzewkiem, pewnie spotka swojego brata, Evana, sprawcę całego tego problemu.
Personifikacji Walii bowiem, Evanem zwanemu, przypadła dzisiaj kolej wypasania owiec. Scott cieszył się, że mimo wszystko nie on musi siedzieć z tymi wszystkimi, głupimi i często śmierdzącymi zwierzętami przez cały dzień. Wciąż nie potrafił dostrzec, jaki owce mają w sobie... potencjał.
Kiedy zbliżył się do stadka, owce zdawały się nawet nie zauważyć jego obecności, więc żeby przedostać się dalej, do brata, musiał niejedną pogonić, zwykle przez wymierzenie jej celnego kopniaka. I nawet nie przejął się głośnym beczeniem na znak protestu. A co by było, gdyby którąś z nich w ten sposób uszkodził? Udziec barani na kolację. Jeszcze lepiej.
- Przyniosłem ci obiad - Rzucił do Evana starając się, by w jego głosie przebrzmiał cały ten żal, który do niego miał. Nie dość, że rzeczony obiad musiał przygotować - inni bracia jakoś się do tego nie kwapili, więc całość pozostała Scottowi, z wydojeniem krowy włącznie - to jeszcze własnoręcznie był zmuszony go tutaj dostarczyć. Artie, najmłodszy z nich, zwykle wykorzystywany do tych celów, zapodział się gdzieś i Szkot już planował, jaką karę mu wymierzy, gdy tylko się "odnajdzie". Szczeniak nic w domu nie robił, przynajmniej w mniemaniu Scotta, a darmozjadów utrzymywać nie będą.
Postawił pakunek z jedzeniem, schludnie owinięty w białą szmatkę, tuż przy bracie i sam siadł koło drzewa. Cień był przyjemną odmianą dla słońca, które grzało mu w kark całą drogę tutaj. A i wniesienie nie należało do najniższych, odpoczynek przed drogą powrotną się należał.

Walia
Wiosna powoli dobiegała końca i był to chyba jeden z niewielu dni kiedy naprawdę się to czuło.
Przez kapryśną pogodę panującą na ich wyspach od zarania dziejów, ciężko było nieraz odróżnić jesień od zimy a lato od wiosny. Pogada bywała bardziej nieprzewidywalna niż rozjuszony rosomak w czasie rui, co ni mniej ni więcej oznaczało tyle, że po dziesięciu minutach podłej ulewy i monsunowej zawiei, jak na raz mogło rozwiać wszystkie chmury i ze słońcem na czele, zacząć przypiekać wystawione na jego działanie karki.
Jednak tego dnia, wszystko wydawało się wyglądać właśnie tak, jak wyglądać powinno. Kępki trawy w jednych miejscach świeże i zielone, w innych już pożółkłe i zeschłe od przypalającego je słońca, zaś niebo przejrzyste i słoneczne, z pałętającymi się tylko to tu to tam, kilkoma białymi obłoczkami.
Wzniesienie, pod drzewem którego wygodnie umościł sobie na cienkiej derce posłanie Evan, było jednym z jego ulubionych miejscem do wypasu.
Nie narzekał. Lubił to robić, bo poza wypatrywaniem pum, zdziczałych psów albo wilków, nie miał wiele do roboty i mógł spokojnie pogrążać się we własnych myślach, tylko od czasu do czasu przechadzając się między stadem, by sprawdzić czy żadne ze zwierząt nie odłączyło się od reszty. Niestety, nie należały one do najinteligentniejszych, ale za to miały w sobie coś takiego... "inspirującego".
Kontemplując nad tym zagadnieniem i przyglądając uważnie dwóm, wierzgającym jagniętom, prawie nie dosłyszał warczenia własnego żołądka. Dopiero pojawienie się Scotta, o którego obecności zakomunikowało donośne beczenie, wyrwało go z pasjonującego zamyślenia.
Drgnął i obracając głowę w jego stronę, skarcił wzrokiem bo był niemal pewien że w tym beczeniu wyczuł ewidentną skargę. Nie mógł jednak zrobić w tym kierunku nic więcej. Brat nigdy nie lubił tachać się na wysoko przeważnie położone pastwiska bez konkretnego powodu, bo jak mawiał: "czas to pieniądz". Toteż zdziwił się nieco, ale i poczuł dozgonną wdzięczność kiedy okazało się że powodem wizyty był doniesiony mu z braterskiej łaski prowiant.
Dopiero teraz zorientował się jak bardzo ssie go w brzuchu.
- To musiał być dla ciebie kłopot, co...? - już nawet nie musiał podkreślać tego tonem, wystarczyło spojrzeć na jego minę. - Diolch yn fawr. Pachnie świetnie.- dodał szybko w pochwale żeby brat nie wziął go za niewdzięcznika i ze ślinką zbierającą się w ustach, rozprostował nogi i układając na nich tobołek, zaczął go rozpakowywać. - Hmm, jadłeś już?

Szkocja:
Odetchnął. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo bolą go nogi od tej całej wspinaczki. Wolał chodzić po bardziej płaskim terenie, chociażby na polowania. Hasanie po gęstych lasach w pogoni za jeleniem czy innym dzikiem było niczym w stosunku do wdrapywania się na górę. Żadnego z tego pożytku. Wysokość sprawiała, że stawał się lepiej widoczny dla ewentualnej zdobyczy kręcącej się gdzieś niżej, a przy okazji niemożliwie wręcz męczyła. Poza tym, zwierzyna występowała głównie w miejscach, gdzie miała łatwy dostęp do wodopojów. Rzeki nie płyną po górach, najwyżej z nich spływają. A Scott nie należał do osób, które lubią się męczyć bez powodu i ganiać za źródłami bez większego celu.
Rozciągnął się pod drzewem i tylko miał nadzieję, że nie usiadł na jakimś mrowisku. Z małą zazdrością zerknął na derkę Evana, ale już nie chciało mu się zmieniać pozycji i wciskać na kocyk obok niego. Pewnie i tak by mu się nie udało.
- Jadłem, jadłem - burknął, zakładając ręce za głowę. Jedynym plusem robienia obiadu było to, że można było podjadać do woli. Kiedy Scott gotował, co nie było częstym zjawiskiem, duża część składników znikała, nim przybrała swoją ostateczną postać pełnego posiłku. I tylko musiał się potem tłumaczyć, gdzie zniknęła taka ilość jedzenia i czemu nie chce zasiąść do wieczerzy.
- Jakbyś naprawdę nie mógł wypasać ich gdzieś bliżej, wiesz? Nie mogłem puścić Arthura samego, jeszcze by się zgubił w tej dziczy, i co by było? - Skrzywił się, nie do końca chcąc przyznać, że tak naprawdę on sam najmłodszego brata nie dopilnował i "zgubił". Ale jak miał go pilnować, skoro od rana oporządzał zwierzęta albo stał przy garnku? Z drugiej strony, zgrywanie opiekuńczego brata mogło mieć także inne plusy, chociażby zyskanie w oczach Evana, co mogło przydać się zawsze.

Walia:
- Masz na myśli, podjadałeś. - westchnął cicho pod wpływem napastującego jego zmysł, zapach wciąż ciepłego obiadu. Oblizał się i bez dalszego wstępu, zabrał do posiłku z takim zapałem jakby się obawiał że tego nagle zacznie ubywać bez jego wsparcia.
Wraz z kolejnymi kęsami, łapczywość stopniowo zmalała i dzięki niech będą wszystkim mniejszym i większym bóstwom, bo naprawdę przez chwilę wyglądało to tak, jakby miał za chwile się udławić.
- To dobre miejsce. - odparł po prostu bez dalszego tłumaczenia. Bo po co tłumaczyć to co było oczywiste? Brat nie pytał po to by otrzymać odpowiedź którą sam znał. Evan lubił wysokie miejsca. Miejsca z widokiem, mocno nasłonecznione i jednocześnie targane wiatrem, a przy okazji sprawiające wrażenia odległych. Kiedy się oglądnąć i spojrzeć z góry nieco w prawo, widać było ich wioskę. Nawet więc będąc daleko, mógł odnosić wrażenie że wszystko ma pod kontrolą. Innymi słowy - po prostu go to uspokajało i niczym się nie martwił. A poza tym, były to najlepsze wrzosowiska w okolicy.
- Ah, no tak. Wybacz. - przełknął z trudem większy kawałek. - A skoro już o tym mowa, z kim go zostawiłeś? - przyjrzał się bratu badawczo.

Szkocja:
Naburmuszył się, chcąc pokazać, jak bardzo go słowa Evana uraziły. Jak w ogóle śmiał tak twierdzić!
- Podjadałem?! Nie, cholera! Zjadłem n-normalny obiad w domu, przecież nie tachałbym tutaj dwóch porcji, nie? - Burknął niesympatycznie nadymając policzki. Czy Evan w ogóle myślał, co mówił? Podwójna porcja równałaby się podwójnemu zmęczeniu. A jeśli Scott chciałby zjeść obiad na łonie natury, nie przywlekałby tyłka aż tutaj. Najlepiej w ogóle nie przywlekałby tutaj tyłka, nawet z głupim obiadem dla brata.
Zmienił pozycję, gdy usłyszał pytanie o Arthura. I zdawałoby się, że Scott zamilkł na wieki wieków amen.
Dłuższą chwilę gorączkowo myślał nad tym, co wcisnąć Walii. Ani Irlandii, ani Kornwalii w domu nie było.
- On... - Zaczął po dłuższej chwili, wahając się i jąkając - On... poszedł do sąsiadów.
W końcu usiadł się wygodniej, dumny z własnej pomysłowości. Sąsiedzi mieli dziecko w podobnym "wieku". Przecież Arthur mógł pójść się bawić! - Wróci przed zapadnięciem zmroku. - Pokiwał głową, jakby chciał sam potwierdzić własne słowa.
Jedna z owiec zaczęła mu sapać nad uchem. Nie na długo, bo została odpędzona celnym ciosem w nos, który zadał prawie że na oślep. Wciąż nie cierpiał owiec.

Walia:
- Po co zaraz się tak bulwersować? Nie jest żadnym sekretem że robisz to za każdym razem kiedy tylko zostawić cię samego przy garncach i beczce(przeważnie pełnej piwa tudzież inszego bimbru)... - oblizał palce z tłuszczu i sięgnął do swojego zwyczajowego tobołka, po niewielki bukłak pełen czegoś zupełnie innego niż zwykłej wody. Upił spory łyk, aż miło zapiekło w gardle. Trzeba przyznać że ostatnimi czasy - głównie z terenów należących do Irlandii - zwozili do nich coraz lepsze gatunki miodów i bimbrów, z czego aqua vitae, którego to przepisu od wieków strzegli mnisi, jak zawsze przechodził samego siebie. Ich ostatni nabytek tegoż trunku, tak mistrzowsko właśnie przez Scotta wywalczony(po prawie dwukrotnie niższej cenie i Evan naprawdę wolałby nie wiedzieć jakich szwindli użył aby tego dokonać...), okazał się prawdziwym "Skarbem Narodów"(pierwsze kroki ku IDEALNEJ whisky~).
- No więc? - zachęcił go i zarzucił bukłakiem w jego stronę.
Scott nie był dobrym kłamcą. Namyślanie się nad odpowiedzią która jego zdaniem by "przeszła", zajmowało mu zdecydowanie za dużo czasu, a gdy już odpowiadał, mówił niepewnie i z wahaniem. Mimo to, czekał cierpliwie. Ze zwyczajnej ciekawości. A gdy już brat zaczął wreszcie mówić, zamiast peszyć go wzrokiem, jeszcze zajął się obserwowaniem sunących leniwie po niebie obłoczków. Słuchał, nie przerywając by ostatecznie pod koniec pokręcić tylko głową.
- Naprawdę... Jeśli już kłamiesz, to przynajmniej rób to tak aby miało to ręce i nogi... - ofukał go poniekąd rozbawiony. Dobrze wiedział gdzie Arthur będzie przebywał tego dnia. Uprzedził go o tym z wielką dumą, dnia poprzedniego. Miał podglądać łowiącego ryby Trisa, zarzekając się że jak już będzie wiedział jak, na pewno uda mu się złowić jakąś syrenę - kolejny mit który podłapał z opowieści wędrownych kupców.
- Po pierwsze, Arthur nigdy bawi się z dzieciakiem sąsiadów... Po drugie, nigdy nie widziałem żeby Arthur bawił się z którymkolwiek z dzieciaków z naszej wioski. Uważa że są dla niego za GŁUPI. Po trzecie... Zanim w ogóle zaczniesz kłamać, upewnij się że to kłamstwo dokładnie sobie wcześniej przygotowałeś. - niechętnie oderwał plecy od grubego pnia i spojrzał na niego bystro podczas gdy jedno z jagniąt, zaczęło mocno obijać się głową o jego ramie. Widać brakło mu do konkurencji partnera w swoim wieku... Przyjaźnie klepnął zwierze kiedy na moment odwrócił wzrok od Scotta, jednak jego uwadze nie umknął w cale jego następny czyn.
- Scott! - zmarszczył brwi i złapał brata za nos. - Mówiłem ci chyba żebyś nie znęcał się nad zwierzętami. Zwłaszcza kiedy są to NASZE owce!

Szkocja:
- Jakby było to dla ciebie jakąś wielką stratą - Mruknął, zwinnie łapiąc butelczynę. - Chcę ci przypomnieć, że ja osobiście upolowałem tego dzika i osobiście wydoiłem krowę. Więc się odczep. Jak ci się nie podoba, to możesz sobie... p-polować sam.
Mimo swoich słów i tak wiedział, że nie zostawiłby braci. Miał się za "mężczyznę" i za "myśliwego" i był jedynym członkiem rodziny, którego mógł tak oceniać. Arthur był jeszcze denerwującym dzieckiem, Tris i Jack denerwującymi braćmi, którzy mężczyznami jeszcze się nie stali, a Evan... Evan był jak mamusia dla nich wszystkich.
Spodziewał się, że Walia nie pije zwykłej wody nabranej ze studni czy strumyka. Siedząc tutaj cały dzień musiał umilać sobie jakoś czas. Dlaczego więc nie alkoholem? Tym bardziej, że trunek był naprawdę przedni. Pociągnął łyk, żeby ocenić jego wartość. A potem jeszcze jeden, i jeszcze.
Nie chcąc jednak pozbawić brata całkowicie przyjemności związanej z piciem wody życia w ten wyraźnie nudny dzień szybko mu bukłaczek oddał. Nawet podziękował skinieniem głowy.
Odpowiedź Evana trochę zbiła go z tropu. Nie potrafił zrozumieć JAKIM CUDEM brat go przejrzał! Przecież jego kłamstwo, tak starannie opracowane, nie miało żadnych słabych stron! Walia nie miał prawa nawet podejrzewać, że coś jest nie tak!
- Nie kłamałem! - Zarzekł się, podrywając lekko z miejsca. Zaraz jednak opadł z powrotem - Tak mi powiedział, jak wychodził rano. N-nie chciałem ci mówić od razu, bo sądziłem, że będziesz zły.
Nie było mowy o tym, by Scott przyznał się do winy. Kłamstwo więc ciągnął dalej, zwalając wszystko na Arthura. Tak było prościej i wygodniej. A nuż to młodemu się oberwie.
- I w ogóle to... EJ EJ EJ!
Próbował odskoczyć do tyłu, ratując nos spomiędzy palców Evana. Kiedy już udało mu się wyrwać, odsunął się jeszcze dalej, nieopatrznie wpadając na kolejną owcę.
- Ch-cholera... - Był akurat w takiej pozycji, że mógł oprzeć głowę wygodnie o jej bok. - Tamta mnie zaczepiała, więc zasłużyła! W ogóle, to owce są głupie i śmierdzą. Żeby chociaż toto leżało spokojnie, to jako poduszkę można by wykorzystać.
Scott lubił fakt, że owce były mięciutkie i milutkie w dotyku. Ich wełna była ciepła, i gdyby się na takiej rozłożyć...
To był jedyny plus owiec.

Walia:
- Mylisz pojęcia. Ostatnią rzeczą jaka mi w głowie to oskarżać cię o taki drobiazg, i niech mnie bogowie impotencją pokarają jeśli łże. - a z bogów na pewno żartować sobie nie należało. Zwłaszcza jeśli ich losowi powierzało się najcenniejszą rzecz wyrastającą mężczyźnie pomiędzy nogami. I choć powiedział to będąc w pełni świadom wrodzonej(jeśli można to tak ująć)złośliwości przeboskich instancji, lubujących się w zadrwieniu od czasu do czasu z głupca który wypowiadając się w ich temacie powie o to jedno słowo za wiele, wzdrygnął się mimowolnie. Jakby nie było, wierzył w nich i czuł pewnego rodzaju lękliwy respekt. Może i był krajem, ale żaden kraj nie będzie przecież nigdy równy bogom!
- Czekaj... Wydoiłeś? - ze wszystkich informacji jakie uzyskał od brata, ta wydawała się najbardziej... niezwykła. Odkąd tylko sięgał pamięcią, ani razu nie udało mu się namówić Scotta do wypełnienia prośby o wydojenie czegokolwiek! Twierdził że to praca niegodna mężczyzny, przeznaczona babom i on, wieki myśliwy nie będzie babrał się w takim gównie bo równie dobrze mógłby go prosić o wynoszenie gnoju ze stajni.
- To trochę... - spojrzał na resztki obiadu które jeszcze podgryzał. - Nie... Podoba. Stanowczo podoba. - z ciągłym smakiem zabrał się za obgryzanie chrząstki. - Poza tym lubię twoją kuchnię. - nawet te jego eksperymenty na kozich i owczych żołądkach. Swoją drogą był z tym całkiem pomysłowy. Bo kto przypuszczał że da się zjeść coś co wygląda jak wycięty z owczego brzucha, zdeformowany płód?
Odebrał swój bukłak i schował go w cieniu drzewa, w dalszym ciągu pozostając z bratem w kontakcie wzrokowym. Scott spanikował, ale nadal usiłował wyjść na pewnego swoich słów krasnomówcę kiedy tak dalej starał się wciskać Evanowi kit. A Evan? Evan uważał to za najprzedniejszą zabawę. Bo przecież tak się starał~
- Oczywiście, oczywiście... Zastanawia mnie czemu go tak właściwie puściłeś samego, ale całe szczęście dobrze wiem gdzie jest więc to żaden problem.
Nie trzymał go mocno, zwłaszcza że ciągle obijający się o niego maluch, uderzał akurat w to ramie. Owca na którą natomiast wpadł kiedy bez problemu się wyrwał, stała jak stała do tej pory, zbyt zajęta skubaniem trawy żeby się czymkolwiek przejmować. Taaaak. Właśnie dlatego mimo głupoty, całkiem je sobie cenił~
- Może nie należą do najinteligentniejszych, ale w cale nie śmierdzą tak bardzo... - poklepał jagnie po łbie, które zaraz potem zaczęło namiętnie skubać kraj jego rękawa. - Ta ignorancja... Naprawdę nie wiesz ile pożytku i satysfakcji może mieć mężczyzna z tego miękkiego zwierzęcia...? - uniósł wysoko brew.

Szkocja:
Rzucił Evanowi uważne spojrzenie. Bardzo, bardzo uważne jak na swoje standardy.
- Nie rzucaj słów na wiatr, Evie - Burknął, łypiąc spod byka. - Bo jeszcze te twoje driady pomyślą, że ich nie chcesz.
Minęło już trochę czasu od kiedy Irlandia przekonał Szkocję do chrześcijaństwa. Czy może raczej - myślał, że przekonał. Dawne kulty wciąż były żywe, a Scott zdawał sobie sprawę z tego, że bogowie, na których powoływał się Evan, byli bardziej kapryśni, niż można by sądzić. Zerknął bratu między nogi i przezornie skrzyżował palce. Przynajmniej tyle mógł zrobić. W razie czego złoży jakąś ofiarę. Ot, owieczkę choćby. Przecież to brat, życzył mu, mimo wszystko, jak najlepiej.
Na następne słowa znów się naburmuszył.
- Własnymi rękoma wydoiłem! - Uniósł ręce, jakby chcąc pokazać, że przez to wielkie poświęcenie coś im się stało. Dłoniom jednak nic nie było poza małym przybrudzeniem ziemią. Scott zaparł się o owcę bardziej, a głupie zwierzę stało, jak stało wcześniej. - Nie myśl, że kiedykolwiek zrobię to jeszcze raz, cholera. Nie ma tak dobrze. Będziesz wstawał przed świtem i sam sobie doił!
Nie znaczyło to, oczywiście, że Walia przed świtem nie wstawał i krów, czy innych zwierząt, nie doił. Scott odnosił wrażenie, że tylko on nie widzi sensu w zrywaniu się z posłania wraz ze słońcem. No, i jeszcze był Artie. Ale on był mały, więc jemu można było wybaczyć. Ale i Artie, i Scott zdawali się lubić tak samo smak jeszcze ciepłego mleka o poranku.
Nie dał po sobie poznać, że komplement na temat jego kuchni mile go połechtał. Komentarz na temat Arthura też wolał przemilczeć. Już nie miał możliwości wybrnięcia z tego kłamstwa. Arthur poszedł sam, bo tak. Nic więcej nie należało tłumaczyć.
- Śmierdzą. - Uparł się, trochę z dziecięcą przekorą. Był oparty o owcę, więc mógł powiedzieć, co czuje. - A mężczyźnie... hm... - Przeczesał palcami wełnę przy swojej głowie - Jakby tak zrobić z niej baranicę i przerypać na niej tę grubą z tawerny? Tą wiesz, tą cycatą.

Walia:
Znajomy dreszcz przeszedł mu wzdłuż pleców. Oto instynkt, wbrew jego woli przemawiał na korzyść Szkota. Nie lubił myśleć że bogowie mogliby mu wywinąć taki numer... No, śmiertelnikom, czemu nie? Ale któremuś z nich...? Nie byli święci, to fakt. Zresztą jak zdążył zauważyć przez lata, bogowie jakoś nie specjalnie przepadają za świętoszkami. Ciekawe dlaczego? Ale jak dotąd bogowie oszczędzali ich o tyle o ile... Czy po pijaku nie opowiadali o nich nie raz w karczmie różnego rodzaju bzdury? Prawda, może to też z ich winy później rzygali jak te koty pod progiem stajni i na własne buty, ale zaraz karać któregoś impotencją?! . . . Wolałby jednak nie...
Zebrał się w sobie żeby nie pokazać że choć przez chwilę odczuł niepokój i włożył sobie w usta pojedyncze źdźbło kwaskowej w smaku trawy.
- Dam sobie głowę uciąć, że ich urok nawet impotencje zdołałby przezwyciężyć. - odparł spokojnie i wyraźnie na wypadek gdyby któraś z nich znalazła się przypadkiem w pobliżu. Driady były znacznie bardziej namacalne niż bogowie i szczerze powiedziawszy, to ich gniewu bałby się bardziej... Boga nie tak łatwo rozzłościć, za to z driadami i najdami było już trochę inaczej.
- Jestem pod wrażeniem... - i nie, nie kłamał. Był pod cholernie dużym wrażeniem i będzie pod nim zapewne jeszcze przez duży okres czasu. Aż żal duszę ściskał że nie umiał porozumiewać się ze zwierzętami... Zapytałby wówczas krowę co też przedstawiała mina Scotta podczas tej niecodziennej dla niego czynności.
A że przecież co rano sam tę czynność wykonywał, kolejnymi słowami raczej przejmować się nie musiał. Nie umiał spać jak NIEKTÓRZY do południa. Wstawał wraz z pianiem kura, a czasami nawet wcześniej by odrobić się ze wszystkim przed śniadaniem.
Sprawa Artiego została ostatecznie rozwiązana milczeniem. Nie było nic do dodania. Oboje wiedzieli jak było w rzeczywistości i to im doskonale wystarczyło. Wrócili więc do tego co mięli na miejscu. Do owiec.
- Mówisz tak o każdym jednym zwierzęciu, nie ważne jak czystym... - przypomniał mu i sam gładził miękki kark młodego zwierzaka, gapiącego się teraz głupio na szkota swoim, typowo owczym, świdrującym dziwnie spojrzeniem. Zaraz jednak parsknięciem udało mu się je wprawnie spłoszyć i jagniątko uciekło, kryjąc się w białej wełnie pasącego się dookoła stada.
- Nie wierzę. Naprawdę nigdy nie próbowałeś...? - zawsze sądził że każdy jeden młodzik zaczyna od owcy nim zabierze się za babę. To było takie... Typowe. A mimo to, jakimś dziwnym trafem, Scotta ten zwyczaj ominął.
- I nie, nie mam na myśli karczmiarnej dziewki... - dodał unosząc brew.

Szkocja:
Scott nie chciał zadzierać z bóstwami. Miał dość problemów z braćmi i okoliczną ludnością, by jeszcze zadzierać z istotami wyższymi. Miał wrażenie - i może nawet się nie mylił - że cały świat zdaje się robić mu na złość. I tylko nie widział tego, że zwykle jest to reakcja na jego własne postępowanie. Nie nadszedł jednak jeszcze dzień, w którym Scottie spuściłby z pokorą głowę i przyznał się do błędu przed większym gronem ludzi. To było... zdecydowanie nie w jego stylu.
Nie zamierzał też kajać się przed bogami, więc zawczasu wolał dbać o to, by taka konieczność nigdy nie nadeszła.
- Evie, tylko znów nie ocieraj się o drzewa! - Zachichotał, przypominając sobie jedną z takich sytuacji. W gruncie rzeczy, owe wspomnienie miało wiele niedociągnięć i już nawet sam Szkot nie wiedział, czy nie dopowiedział sobie troszkę za dużo. To, że spotkał kiedyś brata ze spuszczonymi spodniami gdzieś w dziczy nie znaczyło wcale, że Evan rzeczywiście posuwał drzewo, myląc je z jakąś piękną driadą czy innym leśnym duchem. Takie wyjaśnienie jednak było korzystniejsze dla Scotta - w końcu miał na Evana haka - a na pewno bardziej zabawne. I nie dochodził do niego nawet argument mówiący, że Walia po prostu opróżniał pęcherz. Grunt, że było o czym opowiadać w karczmie.
Wykrzywił się do jagnięcia, które męczyło Evana, gdy słuchał pochwał dotyczących wydojenia przez niego krowy. Już nawet chciał machnąć ręką i powiedzieć, że to nic wielkiego, bo w końcu świata w ten sposób nie zbawił. Chciał się jednak jeszcze chwilę popuszyć. To nie tak, że był próżny... po prostu lubił pochwały. Szczególnie z ust Evana, bo chyba jego jedynego tak do końca szanował.
- Wszystkie zwierzęta śmierdzą - Stwierdził w końcu, choć dalej pokładał się na owcy. - Więc nie mógłbym... - Urwał, nagle zawstydzony. Nieraz myślał, żeby "przećwiczyć" wszystko na jakimś zwierzęciu, może nawet owcy. Nie wydawało mu się jednak, że rzecz spotkałaby się z aprobatą Evana, gdyby nie daj bóg odkrył, jak zabawia się jego młodszy brat. W końcu owce, ostatecznie, lądowały na półmisku.
Jego miękkie, puchate oparcie zabeczało głośno, jakby chcąc dać potwierdzenie jego myślom. A może samo się dopominało? Scottie, owszem, próbował już - owce jednak nie należały do nich, a całość zachodziła w tak wielkim stresie i obawie, że ktoś odkryje, że wszystko stawało się bardziej udręką, aniżeli przyjemnością.
Odwrócił głowę. Nagle bardzo zainteresował go unoszący się od strony wioski dym. Ktoś musiał rozpalić ognisko.

2Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Sob Mar 03, 2012 1:31 pm

Walia

Walia

Widząc jak kilka owiec oddala się od miejsca wypasu stada, Evan sięgnął leniwie do swojej laski i gwizdnął w dwa palce głośno i przeciągle, stukając jednoczenie trzonkiem trzy razy o ziemie. Zwierzęta, jak jeden mąż, zastrzygły uszami i jakby mając to od początku w zamiarze, zakręciły i podreptały z powrotem. Może i były głupie, ale z pewnością łatwo wpajały sobie do łbów jak należy reagować na wyuczone sygnały. To były takie urocze zwierzęta... szkoda tylko że równie niesamowicie tępe.
Ledwie odłożył kij na swoje miejsce kiedy słysząc komentarz brata, mało brakło a zakrztusiłby się żutym w zębach, kawałkiem zielska.
- Więc to ty rozniosłeś tę dziwną plotkę... - bardziej stwierdził niż spytał, patrząc na Scotta wymownie. Nie żeby od razu go o to nie podejrzewał kiedy przez blisko dwa tygodnie, ciągnęły się za nim współczujące poklepywania i głupkowate chichoty. Nikt niby nie był na tyle nierozważny by otwarcie z niego kpić. Nie z "najstarszego" w całej wiosce... Zwłaszcza kiedy wprawnie posługiwał się sztuką zielarstawa i mógł być w pewnym momencie jedyną osobą, która będzie w stanie uśmierzyć czyjś ból albo i nawet dopomóc, właśnie w problemach łóżkowach, odpowiednim specyfikiem.
- Brałeś może pod uwagę taką możliwiość, że akurat usiłowałem sobie ulżyć ale w kwesrtii pęcherza, a nie z nadmiaru pobudzenia? - automatycznie poprawił sobie pas spodni. - Poza tym, w przeciwieństwie do niektórych, nie jestem aż tak zdesperowany żeby ryzykować drzazgami. - nie powiedział tego nawet złośliwie, ale dla mylnego wrażenia, szturchnął brata ramieniem, jakby chciał dać mu do zrozumienia że wie o czymś o czym nikt poza nimi nie powinien się dowiedzieć i tak, tyczy się to własnei jego osoby.
- Daj spokój... Naprawdę, nigdy? - pociągnął lekko za ucho przechodzącą obok owce. Zatrzymała się i spojrzała na Evana, który pogładził reką miękką wełnę za jej karku. Owce były... całkiem wygodne.
- Nie myślaleś nawet żeby spróbować?

3Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pon Mar 05, 2012 4:14 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

Scottie nie rozumiał. Nie rozumiał, jak Evan może z takim spokojem panować nad stadkiem. Jeśli Szkot brał się za wypas, co nie było częste, rzecz jasna, musiał się nakrzyczeć, a często i nabiegać, by utrzymać wszystkie owce razem. Czasem nawet, jeśli akurat miał możliwość, zabierał psa, chociaż i on zwykle nie sprawiał, że praca była lżejsza.
Wolał chyba jednak uganiać się za zwierzyną po lasach.
Na komentarz odnośnie plotki tylko się wyszczerzył. Oczywiście, jasnym było, że to jego sprawka. Ileż radości przysporzyły mu opowieści o jego biednym, głupim bracie, który uroił sobie, że stary dąb w lesie to nimfa! Jasnym było, że nie każdy od razu uwierzył. Scottie jednak potrafił na tyle sprawnie operować językiem, że bajka w końcu zaczęła mieć ręce i nogi. Bo co innego obmawiać kogoś za plecami, a co innego kłamać w żywe oczy.
Mina jednak szybko mu zrzedła.
- C-co ty... sugerujesz? - Potarł się po ramieniu, jakby braterski kuksaniec wielce go zabolał. - Nie jestem zdesperowany! Mam większe powodzenie niż ty, o! - Nawet niedawno udało mu się zaciągnąć na siano najstarszą córkę sąsiadów. Byleby tylko jej nie zbrzuchacić, bo będzie nieciekawie... - Mogę mieć każdą kobitkę w tej wiosce, a ty każde drzewo w lesie. Zostań więc przy rypaniu dziupli. - Zmarszczył się brzydko i z zażenowania potarł nos.
Widząc jednak, jak Evan zaczepia owcę, a co więcej, jak owieczka reaguje, zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- ...kto ci powiedział? - Bąknął wstydliwie - J-ja wszystko mogę wytłumaczyć! Ja nie chciałem!

4Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Sro Mar 07, 2012 5:14 pm

Walia

Walia

W przeciwieństwie do Scotta, Evan był przykładem prawdomówności i szczerości - czasami zresztą zabójczej w swoich ilościach - dlatego też równie szczerze kłastwami i oszustwami wszelkiej maści brzydził się niezmiernie. Urazów za takowe, nie chował tylko i wyłączanie względem braci. Nie tylko dlatego że byli rodziną, a skala wyrozumiałości wobec nich dawno przekroczyła poziom zwyczajowego dla większości maksimum, ale głównie dlatego, że nie miał najmniejszego problemu z rozszyfrowywaniem ich krętactw. Nie tylko wychowywał i nauczał, ale równie starannie obserwował ich zachowania w konkretnych sytuacjach i gdyby czasy nie były jakie były, możnaby go było spokojnie nazwać typem rodzinnego psychologa-filozofa. Wyłapywał najlżejsze gesty, zmiany w mimice oraz tonie głosu, ostatecznie doprowadzając do perfekcji osobisty "wykrywacz kłamstw". Plus-minus, działał TYLKO i WYŁĄCZNIE na nich.
- Ależ oczywiście że masz. - z udawaną powagą(niby zawsze wydawał się we wszystkim poważny, ale ponieważ nie był to jeszcze czas jego bezmimiczności, różnice były znacznie bardziej widoczne) pokiwał bratu głową, strając się uspokoić drgający kącik ust. - Jakże bym śmiał twierdzić inaczej? - jeśli Scott ZNOWU zbrzuchaci jakąś niewiaste, Evan mógł mieć już tylko nadzieje że znajdzie sobie odpowiednio mocne alibi... Krycie go i tłumaczenie nie było łatwe. Zwłaszcza z jego nastawieniem.
- Dziuple natomiast, jeśli tylko pozwolisz, wolałbym pozostawić wiewiórkom i sowom. Z czystej przyzwoitości. - odparł spokojnie, nie dając mu się podjudzić. Starał się być przykładem wzorca najlepiej jak umiał, nawet jeśli nie zawsze wychodziło mu to tak jakby chciał. Spraw edukacji seksualnej tyczyło się to w równym stopniu co polowanie lub obrabianie i skórowanie zwierzyny. A że nie za każdą potrzebą miało się akurat możliwość skorzystania z kobiecej cnoty... Cóż, trzeba było sobie radzić w inny sposób.
- Alba... - spojrzał na niego z łagodnym rozbawieniem, drapiąc posłusznie sterczące w miejscu zwierze za uchem. - Wbrew temu jak sztywno i matkująco się czasmi zachowuje... - tak, zdawał sobie z tego sprawę. - ... ja także jestem facetem. Sądzisz że naprawdę nie miałem z tych nigdy problemów? Nie musisz się tłumaczyć.

5Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Czw Mar 08, 2012 1:00 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

Scott potarł z zażenowania nos. Fakt, że nie mógł kłamać przed Evanem był dość... bolesny. Tak jak niemal wszystko mógł wmówić Arthurowi, co nie było trudne, zwłaszcza że gnojek chłonął wszelkie bzdury jak gąbka (co innego, jeśli potem budził się z płaczem z powodu koszmarów albo biegł do któregoś z pozostałych braci, by informacje zweryfikować...), mógł dość zgrabnie skłamać Trisowi i innym, by tylko wymigać się od niechcianej pracy, tak nie potrafił kłamać przed Evanem! Może już zauważył, że nawet jeśli próbuje z całych sił, prawda i tak wychodzi na jaw i przez to się denerwował, dając po sobie poznać jeszcze bardziej, jak nieszczere są jego słowa? Mógł tylko pozazdrościć Evanowi spostrzegawczości.
Poprawił rękawy koszuli, a później zaraz sznureczek pod szyją, jakby zaraz miał iść na panny, wielce zadowolony z opinii brata. No bo kto był najprzystojniejszym facetem w wiosce? Wg swojego mniemania Scott we własnej osobie. Inni pewnie mieliby odmienne zdanie... ale jego na razie to nie interesowało. Uśmiechnął się szeroko do przechodzącej owcy, jakby chcąc sprawdzić, czy i ona ulegnie jego urokowi. Poszła dalej.
- Właśnie, właśnie! Wiedz, gdzie twoje miejsce, bracie! Jak będziesz dla mnie miły, to może powiem dziewkom, że też możesz być interesujący, jak przestaniesz biadolić i pouczać. - Mruknął, tonem chcąc pokreślić, jaką wielką łaskę mu robi, choć "kosz" od owcy trochę go rozczarował. Głupie stworzenie nawet nie wiedziało, jakiego zacnego barana spławiło!
Tym bardziej, że owca koło Evana zdawała się być zadowolona z jego zainteresowania.
- I tak bym się nie tłumaczył! To moja sprawa, co robię z własnym... - Urwał, bo w obecności starszego brata czuł się dość niepewnie używając słów co najmniej niecenzuralnych, a żadne ładniejsze określenia na przyjaciela jakoś nie chciało zarysować się w umyśle - ...i gdzie go wsadzam.
Przez myśl przeszło mu, że jest już za stary na rozmowy o pszczółkach i kwiatkach, ale wciąż za młody i zbyt niedoświadczony, by otwarcie mógł mówić o swoich problemach, czy też błogosławieństwu, bo przecież nadmierna ochota może się przydać zawsze i wszędzie. Z dwojga złego, lepiej, żeby ochota była zawsze, niż by nie było jej wcale.

6Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pią Mar 09, 2012 6:37 pm

Walia

Walia

Widząc wykonany w stronę owcy gest, Evan po prostu nie mógł się nie zaśmiać. Scott w swej prostocie wydawał się czasami tak niesamowicie poczciwy.
- Może lepiej spróbujesz na nią zabeczeć? Swoją drogą, na niektóre dziewki też to czasami działa. - zachęcił go dla zgrywy, chociaż gdyby naprawdę wczuł się w tę rolę, można było zakładać że przynajmniej kilka wełniastych osobników znajdujących się w pobliżu, rzeczywiście zwróci na niego większą uwagę. Swoją drogą, Evan często się zastanawiał dlaczego bracia zawsze uważają go za tak wielce sztywnego i zasadniczego. To prawda że często zdarzało mu się matkować, ale tyczyło się to przecież wyłącznie samych braci. W zetknięciu z płcią piekną preferował podchody wierszem, frywolnością, piosenkami, tańcem, grą na flecie... Zbyt wiele mógł wymienić przykładów w zależności od tego, co danej kandydatce zdecydował się zaoferować z wahlarza umiejętności, może nie tak bardzo jeszcze rozwiniętego, ale zawsze. Co prawda, kiedy rozgadał się po kilku głębszych na temat alchemii, ziół czy grzybów, potrafił najbardziej zainteresowanego z początku słuchacza zanudzić na śmierć, ale hej...! Nikt nie jest idealny, prawda? Umiejętność mówienia może nie była jeszcze tak bardzo przez wszystkich ceniona, ale w przyszłości z pewnością nie jedną i niejednego wyrwie przy jej pomocy. Puszenie się upolowaną zwierzyną była aktualnie znacznie bardziej powszechne i jeszcze mocniej przez większość panien cenione. Co nie znaczyło że prosty chwit za tyłek zadziała w każdej sytuacji.
- Chwile temu niemalże zacząłeś. - lewy kącik ust powędrował jeszcze wyrzej niż poprzednio. - Jesteśmy braćmi. Jeśli coś cię trapi, możesz mi przecież powiedzieć wprost. - podrapał owce pod pyskiem, na co ta przystała z niemałym zadowoleniem. - Chyba że wolisz się popisać? - dodał dla żartu, znacząco przeczesując stadko wzrokiem, zupełnie jakby zamierzał znaleźć mu wśród niego odpowiednią "kandydatkę".

7Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Nie Mar 11, 2012 10:28 am

Szkocja

Szkocja
Admin

Zabeczeć..? Scottie nigdy nie myślał o tym, by w ten sposób podrywać kogokolwiek, lub cokolwiek, jeśli akurat o owce się rozchodziło.
- Beczysz na dziewki? - Cóż, to akurat wydawało się Szkotowi jeszcze dziwniejsze. Zdawał sobie sprawę z tego, że z dziewczętami, ludzkimi czy owczymi, należy złapać "wspólny język". Karczmiane białogłowy zwykle dało się zachwycić opisując liczbę i wymiary ostatnio złowionej zwierzyny, potem następowały ochy i achy, a Scott był szczęśliwy, bo cała uwaga niewiast skupiała się na nim i był podziwiany ze wszech stron. Nigdy nawet nie próbował beczeć na kobiety. Był dobry sam w sobie, chyba nie było potrzeby, by udawał barana. W końcu to barany są upolowywane, one nie polują. Scott wolał być drapieżnikiem, nie ofiarą.
Z drugiej strony, owce to nie dziewczęta z karczmy. A może gdyby tak spróbować nawiązać porozumienie w ich języku? Tylko co, jeśli Scott powiedziałby coś nieodpowiedniego? Nie chciał żadnej z nich urazić. Wystarczająco nagadał na nie wcześniej. I wciąż uważał, że śmierdziały.
- Nic mnie nie trapi - Mruknął, podnosząc się z ziemi. Chciał dogonić tamtą owcę, która wcześniej tak ładnie na niego zlała, i pokazać jej (a może bratu?), że jest godną alternatywą dla baranka.
Dorwał ją po chwili po małej pogoni - chyba wiedziała, co się święci - choć i tak musiał przytrzymać ją za sierść. A potem okraczył ją i objął ramionami za szyję, pochylając się i wtulając twarz w jej miękki kark.
- Widzisz? Mnie też uwielbiają. A-a gdybym chciał, to bym ci pokazał. Ale nie pokażę, bo nie chcę.

8Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Nie Mar 18, 2012 9:36 pm

Walia

Walia

- Zdarzyło się raz czy dwa... - przyznał, wspominając swoje ostatnie wyskoki po jednej z większych popijaw w karczmie. Nie był do końca pewien czy to właśnie Szkot nie doprowadził tamtego wieczora, do najgłośniejszej burdy ostatniego miesiąca. W każdym razie, z pewnością widział go w tłumie rozbijających sobie kufle na głowach osobników. Z tego co później słyszał, poszło o kantowanie podczas partyjki w kości, a aż za dobrze wiedział że kto jak kto, ale jego skąpy braciszek był w tego typu zagrywkach mistrzem i nieraz przechodził w tym samego siebie. Nawet jeśli faktycznie był temu wówczas winien, nie mógł mieć do niego żalu. Zwłaszcza, że pomagając się wyrwać z zamieszania córce jednego z wędrownych kupców, zaskarbił sobie u niej niecodzienne łaski i nie mieszając się w sprawy "polityczne" rozrabiaków, spędził w pobliskiej stajni całkiem pożyteczną na wiele sposobów noc.
- Po pijaku co prawda, ale nie mogę powiedzieć żeby nie pomogło w rozkręceniu atmosfery. Cnotliwe panny, nie tak łatwo jest wbrew pozorom zachęcić. Z owcami... sprawa jest znacznie prostsza. Dlatego w trudnych chwilach bywają znacznie lepszymi towarzyszkami- podążył spojrzeniem za bratem, ciekawy czego ten spróbuje dokonać. - Chyba się mnie nie wstydzisz? - powstrzymując się od kolejnego wybuchu wesołości, widząc cóż też wyczynia Scotti, podniósł się do pełnego siadu, nie przestając gładzić miękkiego, owczego pyska. Zagwizdał też w formie podziwu kiedy owieczka w końcu została pochwycona.
- Całkiem sprawnie, ale uważaj żeby nie wygryzła ci dziury w nogawce. - podniósł się powoli, cmokając na swoją aktualną "wybrankę" i chwytając w rękę laskę, stuknął krótko w ziemie, po czym ruszył w kierunku brata. Zwierze posłusznie podążyło za nim, przystając tylko raz żeby skubnąć jakiś, wystający ponad trawę kwiat koniczny.

9Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Czw Mar 22, 2012 2:38 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

Nie mógł nie parsknąć śmiechem, gdy wyobraził sobie beczącego na kobiety brata. Teraz tylko domyślić odpowiednią historię i znów będzie o czym opowiadać w karczmie! A nuż odezwie się jakaś w ten sposób "poszkodowana" i będzie jeszcze weselej! Scott zapisał sobie w pamięci, żeby opowiedzieć o tym dzisiaj sąsiadom przy wieczornym miodzie. I żeby nie zabierać ze sobą Evana.
A Evan też się śmiał, chociaż Scott nie za bardzo wiedział z czego. On tylko przytulał owieczkę obejmując ją mocno ramionami. To stworzenie było wspaniałe!
- Mówisz, jakbyś był koneserem, Evie - Mruknął, przekręcając głowę, tak by teraz opierać się o łeb owcy policzkiem - Jak nie drzewa, to owce. Aż tak zdesperowany jesteś?
Nie chciał być złośliwy. W pewnym momencie nawet zrobiło mu się żal brata. Bo co to za życie, gdy nie można wyrwać cycatej karczmarki?
- Ale potwór nie potwór, byleby miał otwór, co? - Uśmiechnął się pod nosem. - O moje nogawki się nie martw. Ta mała jest zbyt olśniona moją osobą, by zrobić cokolwiek.
Tego dokładnie orzec nie mógł, ale podobało mu się to, że owieczka stoi dość spokojnie. Na razie uznał całą tę sprawę z owcami za jeden z żartów Evana i postanowił go pociągnąć. Kto wie, jak to się skończy?

10Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Sob Mar 24, 2012 5:10 pm

Walia

Walia

- Naprawdę nie mam pojęcia skąd u ciebie to przekonanie odnośnie "drzewnego fetyszu" mojej osoby... Bo i ile pamiętam, a pamięć jeszcze mam dobrą, nigdy jeszcze nie poczułem mięty do żadnego dębu, buku czy jesionu. Prawda, raz pomyliłem syna cyrulika z kobietą, ale to akurat żadna specjalna wpadka skoro byłem już dwunasty z kolei. - związał rozpuszczone dotąd włosy w kitkę, nieporuszony oskarżeniami. Typowy, szkocki humor jak to zwykł mawiać, którego jego brat był urodzonym przykładem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nigdy nie strzelał w niego najgorszymi z możliwych do wyboru dowcipków, co też często stawało się tematem debaty Evana samego z sobą. Żaden z braci nie stosował nigdy wobec niego chwytów poniżej pasa, jak to często natomiast robili między sobą. Może dlatego że był najstarszy, a może ponieważ wiedzieli że smak śniadania/obiadu/kolacji po ciężkim dniu, zależy najczęściej właśnie od niego. Nigdy jakoś nie miał okazji o to zapytać.
- Jeśli już tak bardzo chcesz wiedzieć, preferuje osobniczki o zgrabnych nogach i szerokich biodrach. Niestety... Zwykle takowe trafiają do nas tylko przejazdem. - to prawda, bo jak okiem sięgnąć, dookoła latały głownie kobiety o dużych gabarytach górnej części ciała. Nie żeby go gorszyły duże piersi, ale co poradzić kiedy gust ma się, jaki się ma?
- Jeśli natomiast masz na myśli driady, nimfy albo najdy... lepiej uważaj. - wskazał głową w stronę najbliższych drzew. - Mają bardzo dobry słuch. - przykucnął, nie przestając się lekko uśmiechać na widok tego jak Szkot widocznie fascynuje się swoją "zdobyczą". - Oh? Przestała ci nagle śmierdzieć? - pociągnął "swoją" za ucho, na co ta zabeczała i wyczekująco pochyliła łeb. Wsparł na niej ręce, przeczesując wełnę jedną ręką, drugą głaszcząc za owym uchem.

11Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Nie Kwi 01, 2012 11:18 am

Szkocja

Szkocja
Admin

Zatrząsł się od śmiechu, wtulając twarz w wełnę owcy, by brat nie dostrzegł tego jego wybuchu wesołości. Trudno jednak było go nie spostrzec, nawet po tym, jak już uniósł zaczerwienioną twarz, z ustami wciąż wyszczerzonymi w uśmiechu.
- A może chociaż brzózkę, co? Taką smukłą i bladolicą~ A i do młodych chłopców cię ciągnie! Evie, biskup by cię potępił! - Roześmiał się na nowo. Ha, żeby on tylko raz pomylił chłopca z dziewczęciem! Co prawda chyba nie zdarzyło mu się "doprowadzić spraw do końca" - a przynajmniej tak mu się zdawało, zbyt wielu rzeczy nie pamiętał po alkoholu.
- Szerokie biodra to na matkę dobra. Więcej dzieci ci się zachciewa, braciszku? - Mógł się nawet poczuć trochę urażony. Wszyscy oni byli dla Evana jak "dzieci", Evan był "matką". Scott, dziecięciem jeszcze będąc, nawet czasem tak o bracie myślał. W końcu nie zaznał prawdziwej matczynej miłości i chociaż miał chwile, gdy zastanawiał się, czemu bogowie pokarali go takim opiekunem, jakim był Evan, starszy brat zwykle wywiązywał się z roli, szczególnie w późniejszych latach. - Poza tym, jak się nie ma, co się lubi, to się lubi te nasze. Nie ma co wybrzydzać. - Scottie, na ten przykład, nie wybrzydzał i był zadowolony. - Ależ ja ci nimf nie obrażam, baranie. - Zerknął w stronę lasu - Poza tym, co może mi taki duch zrobić? - Idiotą nie był, a i dawne wierzenia pamiętał. Wiedział, że mówiąc na głos takie rzeczy postępuje dość lekkomyślnie, ale czego się nie robi, by nie zgrywać chojraka przed bratem?
- Śmierdzi cały czas, już ledwo wytrzymuję - Nawet wyprostował się, ujeżdżając teraz owcę prawie jak rumaka, choć oczywiście nie siadł na niej całym swym ciężarem, nie chcąc owieczce zrobić krzywdy. Pozycję zmienił tylko dlatego, że rozbolał go kark.

12Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Wto Kwi 24, 2012 7:01 pm

Walia

Walia

Kręcąc głową, nie przestawał się do siebie uśmiechać. Scott wydawał sie przy tym wszystkim bawić już nie tyle nawet dobrze co wręcz wyśmienicie, a i on nie obrażając się o podobne drobiazgi, czerpał jak zawsze wiele przyjemności z niegroźnego przekomarzania.
Udając zastanowienie, potarł w konsternacji podbródek.
- Duchy brzóz... Hmmm... Taaak, te zdecydowanie sie zdarzały. Chociaż jeśli chciałbyś kiedyś jakiejś się przypodobać, radzę spróbować z tymi które nawiedzają dzikie jabłonie i różane krzewy. - kącik ust niebezpiecznie zaczął podrygiwać. - Ale chłopców możesz sobie darować... Nie jestem jak Rzym, więc i nie interesują mnie ledwie wyrośnięte chłystki. - dodał i tylko machnął ręka na wzmiankę o biskupie. Nie były to jeszcze czasy w których aż tak przejmowali się słowami facetów w sukienkach. Bo jak to to można brać na poważnie?
- Oh, nie musisz czuć się zazdrosny~ Nawet gdyby tak się przypadkiem zdarzyło, wiedz że zawsze będziesz gościł w mym sercu jako ten jeden, jedyny~ Pierwszy i niezapomniany~! - odpowiedział mu melodyjnie i jakże poetycko. Przyłożył przy tym rękę do piersi, żeby dodać swoim słowom więcej dramatyzmu. Sporo wysiłku kosztowało go by nie zepsuć tego teatrzyku. Nimf natomiast postanowił już nie komentować. Wystarczyło mu że spomiędzy drzew wyleciał nagle wielki kruk i kracząc wściekle, przeleciał nad ich głowami, a potem dalej, hen znowu w zielone poszycie. I tutaj także aż musiał pokręcić głową.
- Oh z pewnością~ Zastanawia mnie tylko, dlaczego zamiast zielenieć, robisz się coraz bardziej czerwony.

13Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Wto Maj 01, 2012 9:34 am

Szkocja

Szkocja
Admin

Bo w smutnym życiu Scotta, przepełnionego pracą, pracą i pracą - a właściwie opracowywaniem sposobów, jak pracy uniknąć - nie było wiele okazji do śmiechu. Oczywiście on znajdował sobie powody do wesołości nawet tam, gdzie nie powinno ich być. A że zwykle ofiarą żartów padali bracia? Takie ich szczęście w nieszczęściu.
- Chyba wolę jednak dziewki z karczmy. Nie będę ci panienek zabierał. Tym bardziej, że wolę jednak bardziej... materialne kształty. Takie duchy to przez palce lecą, co?
Nie raz i nie dwa widział takiego ducha, nimfę czy inną wiłę. Rzadko jednak udawało mu się z którąkolwiek z nich chociaż porozmawiać.
Uśmiech natychmiast zniknął, gdy nadleciał kruk. Scottie wiedział, że przesadził. Jakby to miało pomóc i uchronić go przed wszystkimi zdradzieckimi czarami leśnych duchów, znów przytulił się do owcy.
- J-jak twój pierworodny, do cholery. - Mruknął, a i miał trochę racji, jeśli o Evanie myśleć w kategoriach "tatusia" po tym, jak zostawiła ich matka. - Bo robi mi się gorąco, łajzo. Owca grzeje za mocno.

14Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Czw Maj 31, 2012 9:03 pm

Walia

Walia

- Jeśli je odpowiednio rozochocić, zapewniam że nie mają powodu aby zaraz "lecieć" komuś przez palce. - bo tak faktycznie zdarzyć się może tylko w tedy, kiedy usiłują one z czyichś objęć uciec. Niełatwo zachęcić leśnego ducha do obcowania z człowiekiem, nawet jeśli to państwo. Inna sprawa kiedy to taki leśny duch zacznie zachęcać człowieka~ Biada jednak temu który na owych bóstewkach się nie zna. Zapuszczając się w okolice bagienne, łatwo było trafić na piękne niewiasty, które niczym syreny zwabiały nieostrożnych, zauroczonych melodią lub powabnymi, tanecznymi ruchami tylko po to aby wyprowadzić na manowce i pozwolić nieszczęśnikowi zapaść się w co głębsze i bardziej zdradzieckie bajoro lub zmienić się nagle w coś zupełnie ludzkiej istocie niepodobnego i rozszarpać lub pożreć w zależności od nastroju. A nawet Evan musiał przyznać, że ciężko jest się takim istota oprzeć kiedy to sam, jeden jedyny raz popełnił ten błąd i pomylił rzeczną nimfę z bardziej "demonicznym" ognikiem, który przybrał jedynie jej postać. Przygodę tą niemal przypłacił życiem kiedy wpadł do szlamiastego stawu.
W sprawie kruka wolał się w każdym razie nie wypowiadać... Według ich celtyckich wierzeń, kruk nie bywał raczej zwiastunem sprzyjającym szczęściu. Rzecz jasna mogła to być także Morigan, która pokazała im się by złośliwie ich nastraszyć, ale tak czy inaczej, zawsze było lepiej nie kusić złego.
- Pierworodny... Niech będzie. - co prawda zawsze czuł dziwne zakłopotanie kiedy bracia nazywali go w docinkach: "matką" albo "ojcem", a po pijaku jedynie śmiał i zwykł przytakiwać z chęcią, ale nawet na trzeźwo nie narzekał bo i jednocześnie stanowiło to swego rodzaju wyróżnienie.
Przyklęknął na kolana za swoją owcą i podparł na niej wygodnie ramionami, bardziej zaczepnie skubiąc wełnę i jedno uszko.
- Hmmm... Widać że naprawdę mocno cię to zwierzę rozgrzewa, braciszku. - uciekł oczami nieco w bok, obawiając się ataku wesołości który mógłby nastąpić przez dalsze wpatrywanie się wprost w szkocką twarz

15Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Nie Cze 03, 2012 9:56 am

Szkocja

Szkocja
Admin

Wykrzywił usta, może nieco pogardliwie, ale poczuł się w tej chwili... gorszy od brata w kwestii podrywania panien, materialnych bądź nie.
- Ty już nie rób z siebie takiego wspaniałego kochanka, Evie. - Mruknął, niepocieszony. Odniósł wrażenie, że Evan chce mu po prostu wytknąć, że jest zbyt gruboskórny i zdecydowanie za mało delikatny, by udało mu się poderwać nimfę. Co prawda nie narzekał na brak zainteresowania wśród prawdziwych kobiet, ale taka nimfa ładnie prezentowałaby się na liście tych, które udało mu się uwieść. Nie miał też pojęcia, jak wyglądać by mogło zbliżenie z taką nimfą. A nuż byłoby to przeżycie tak wspaniałe, że nie chciałby już dziewek z karczmy? To było pewnym zagrożeniem. Bo nimfy przecież coś musiały w sobie mieć, skoro Evan wolał tylko je.
Albo po prostu był zboczeńcem ocierającym się o drzewa, a o zbliżeniach z nimfami nie miał żadnego pojęcia.
Na razie jednak wolał o tym nie myśleć. Kruk odleciał, ale kto wie, czy nie wróci, gdy nimfy przejrzą jego myśli, jeśli tylko posiadły taką umiejętność? Należało myśleć o czymś innym. Chociażby owieczce.
Nieco siłą, bo uwieszając się na niej, zmusił zwierzę do położenia się na ziemi, a sam spoczął zaraz obok. Byleby tylko nie obsiadły go mrówki.
- Zamknij się - Syknął jeszcze przez zęby, znów przytulając policzek do owcy. - T-taka żywa lepsza niż wełniana tunika na mrozy, cholera. Nie dość, że ciepła, to jeszcze jest się do czego przytulić. - Na dowód objął ją ramionami i jako, że leżał przy niej w odpowiedniej pozycji, oparł brodę gdzieś na jej karku. Dmuchnął na ucho owcy, a ta nim zastrzygła. Scott zaśmiał się cicho.

16Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pon Lip 23, 2012 8:19 pm

Walia

Walia

Jednym ruchem reki, teatralnie odrzucił przydługie włosy w oczu. Nie żeby naprawdę wytykał bratu iż oczywiście jest gruboskórny, prostolinijny i na domiar złego niedelikatnie... no, może troszkę... Ale poza tym, zwyczajnie dobrze się bawił, dopiekając mu po swojemu.
- Oh... Tylko "dobrego"? - rzucił, niby to urażony zaniżonym poziomem jakim raczył go określić.
Tak czy inaczej... On nie zamierzał się już dłużej wstrzymywać skoro ostatniego wieczora dostał dość brutalnego kosza od jednej z wieśniaczek, którą wcześniej, podstępem zachęcił do wybrania się z nim do jednej z chatek łowczych, na skraju lasu. Wszystko byłoby pięknie i miło, gdyby nie to że... no właśnie, znowu zapomniał powstrzymać w porę języka. Ostatecznie zatem przyszło mu spędzić cały wieczór na chłodzeniu policzka zimnym okładem w tejże chałupinie, pocieszany przez kręcące się w pobliżu wróżki. A był przecież mimo wszystko, tylko mężczyzną... Miał swoje potrzeby.
- Nie zamierzam się na tym polu z tobą spierać. - zapewnił go, jak gdyby nigdy nic, rozpinając przytrzymujący spodnie pasek.

17Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Czw Lip 26, 2012 10:53 am

Szkocja

Szkocja
Admin

- A cholera cię wie - Mruknął, wciąż niepocieszony. Bo tak bardzo, jak lubił komplementy, tak źle znosił krytykę. Szczególnie, jeśli padała z ust najstarszego z braci. - Ja cię na sianie nie miałem, więc oceniać nie będę, bo nie wiem.
Miał być to oczywiście żart, choć przez ton Szkota, spowodowany wcześniejszym zawstydzeniem, wcale nie musiał tak brzmieć. Nie zmieniało to jednak faktu, że Scottie wybierał zawsze dziewki, i musiałby być już naprawdę zdesperowany, żeby rzucić się na Evana.
Na razie jednak miał owcę. Nie umknął mu ruch brata i poczuł, że najwyższy czas się wycofać.
- M-mówiłeś o pożytku i satysfakcji z owiec, c-co?
- Puścił swoją dzisiejszą wybrankę, ale tylko na chwilę, żeby móc wstać. Zaraz też pociągnął ją za kark za sobą.
- To ty tutaj... rób co chcesz, a ja sobie idę, bo... bo nie będę siedział, ech?

Ostatnim, czego chciał, to oglądać Evana podczas aktu z owcą, na który się zapowiadało. Co więcej, sam nie chciał być oglądany, a przez tego typu rozmowy i oczywiste działania Walii samemu Szkotu wyobraźnia podsuwała zbyt barwne obrazy. Przynajmniej nie miał problemu z paskiem, wystarczyło unieść materiał kiltu.
Owca beczała tylko, gdy Scottie odciągał ją od stadka.

18Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pią Lip 27, 2012 8:35 pm

Walia

Walia

Zaśmiał się krótko na tę, jakże trafną uwagę.
- Tylko mi nie mów że chciałbyś. - pogroził mu palcem z diabelnie nagle, poważną miną. - Przykro mi bracie... Obawiam się że nie dorównałbyś mi kroku, a ... Sam rozumiesz, nie chciałbym abyś nabawił się przeze mnie kompleksów. - kącik ust drgnął mu impulsywnie ku górze, ale całe szczęście, jakoś udało mu się opanować przed kolejnym wybuchem wesołości. Drażnienie w podobny sposób młodszego rodzeństwa, z pewnością należało do tych ciekawszych przywilejów.
- Hmm...? Ah, zdaje się że mówiłem. - przyznał powoli, obserwując... zakłopotanego(?) Szkota? Doprawdy... Ciekawe czego aż tak się wstydził? Dla Evana nie było dziwnym robienie "tego i owego" z wełniastopodobnymi w towarzystwie kompanii. Bo skoro każdy wiedział w czym rzecz, po cholerę miałby? Dla kogoś z kontynentu zapewne wyglądałoby to niedorzecznie komicznie lub wręcz odstraszająco, ale dla nich, było jedną z o wiele bardziej zwyczajnych rozrywek wyspiarskich, przeznaczonych wyłącznie dla facetów, którzy akurat w danej chwili nie mieli możliwości ulżenia sobie w inny sposób. I bynajmniej się z tym nie kryli. Mało to razy robili wypad większymi grupkami, by przy okazji mieć możliwość wypełnienia atmosfery czymś jeszcze, poza baranimi odzywkami ze strony zwierząt dookoła?
- I naprawdę, nie musisz się aż tak brata wstydzić...

19Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Sob Lip 28, 2012 11:35 am

Szkocja

Szkocja
Admin

- N-nie chciałbym, cholera! - Odkrzyknął odwracając się przez ramię, aż echo poniosło się po górach. Owca próbowała mu się wyrwać, ale dzielnie trzymał ją za kark. Poczerwieniał na twarzy jeszcze bardziej. - Dałbym ci radę, łajzo! Byś piszczał jak chędożona dziewka! Taką mam moc między nogami, ha!
Trudno powiedzieć, czy przesadzał. Jasnym jednak było, że wierzył w swoje własne umiejętności i nie pozwoli się obrażać. W końcu chodziło o bardzo poważne sprawy. Nie mógł zrozumieć, czemu Evan za wszelką cenę chce mu udowodnić, że nie jest prawdziwym mężczyzną, nie wpadł jednak na to, że może się z nim po prostu droczyć. Być może odbierał niektóre sprawy zbyt poważnie.
- I że JA się wstydzę?! Ja?! - Przez te wszystkie nerwy w łatwy sposób dał się podejść. - Nie mam się czego wstydzić, cholera! W-wszystko mam na swoim miejscu i-i... potrafię! Tylko patrz!
Tylko... z której strony zabrać się za tę owcę? Spojrzał na nią zakłopotany.

20Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Wto Lip 31, 2012 6:40 pm

Walia

Walia

Rozwarł szeroko oczy, oszołomiony jakże wybuchowym wyznaniem. Znał go od dziecka i wiedział oczywiście jak łatwo go nieraz wyprowadzić z równowagi, ale nie przypuszczał że aż tak przejmie się jego głupimi zaczepkami. W końcu kto jak kto, ale Evan nigdy nie usiłował być złośliwy w przykry dla któregoś z braci sposób. Nie żeby nie umiał, ale w stosunku do rodziny i tak by się nie odważył.
- Ahm... - wydał z siebie z miną pełną konsternacji, zwłaszcza kiedy Scott zaczął zarzekać się, gwoli udowodnienia mu swoich talentów. - Tak szczerze mówiąc nie miałem na myśli niczego związanego ze swoim tyłkiem, ale... - ano "ale". Owo ALE z przekonywaniem go iż wszystko to było tylko wielkim żartem z jego strony, musiało chyba poczekać, bo mimo wszystko nie potrafił odmówić sobie radości płynącej z oglądania w tym momencie jego miny. Brew drgnęła mu nad okiem.
- ... - zdławił w sobie słowa które chciały uwolnić się z jego ust. "Najlepiej zacząć od tyłu" - miał ochotę mu podpowiedzieć, ale zęby trzymał mocno zaciśnięte na języku, bo coś mu mówiło że po wypowiedzeniu tych słów, wyplułby co najmniej płuca ze śmiechu.

21Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Sro Sie 01, 2012 12:48 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

Scottie był zawstydzony, rozżalony i przede wszystkim zły. Wolałby nie udowadniać własnemu starszemu bratu swoich talentów, w sposób bezpośredni, czy też pośredni z owcą. Sama owieczka wydawała się być dość nerwowa i próbowała wyrwać się Szkotowi. On sam miał nadzieję, że Walia tego nie zauważy, w końcu dookoła pasła się reszta stada.
- Tylko patrz, cholera! - Nie tracił werwy, bo skoro zarzekł się, że to zrobi, to musiał do dzieła przystąpić. Ustawił się tyłem do brata, a przodem do zadu owieczki i zadarł w górę kilt.
Kod koloru: #000C00
Spróbował przypomnieć sobie ostatnie przygody z córką sąsiadów. Dziewczę było piękne, do tego miało sporawy biust. Scottie aż uśmiechnął się do siebie, gdy w myślach zobaczył obraz, który pierwszy ukazał mu się, gdy zdzierał z dziewczyny ubranie na sianku w ich własnej stodole. Dziewczyna przy okazji piszczała, a owieczka teraz reagowała podobnie, choć nie piskiem, a beczeniem. Scottowi trudno było ocenić, czy owca była tak samo zachwycona widokiem szkockiego skarbu, a nawet, czy w ogóle go widziała, nim Scottie przystąpił do dzieła.
Wolał nie przejmować się bratem. Teraz ważniejsza była owca trzymana kurczowo za wełnę na jej bokach i obraz dziewczęcych piersi pod powiekami. Niech Evie się napatrzy, jak wspaniały może być jego młodszy brat!

22Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Nie Sie 05, 2012 11:27 am

Walia

Walia

Owce jak to owce - szczególnie bystrymi zwierzętami nigdy nie były, dlatego też poza początkowym beczeniem, które mogło być znakiem lekkiego zaskoczenia z ich strony, nie zwykły zbytnio wyrywać się mężom podczas dogadzania sobie. I choć nikt nie przyznałby tego na głos, można śmiało przypuszczać że był to jeden z głównych powodów, dla którego Szkoci, Walijczycy i Irlandczycy tak cenili tę tępawą zwierzynę. Mięso, wełna i możliwość dogodzenia sobie w dowolnej chwili. Czegóż więcej potrzeba prostym mężczyzną? Ekhm... Rzecz jasna jest to tylko pytanie retoryczne, albowiem prawdziwym mężczyzną, brakowałoby jeszcze alkoholu, snu i porządnych burd od czasu do czasu...Nawet Evan, zazwyczaj ostoja spokoju, wzór opanowania i łagodnego usposobienia skłamałby, że porządną bójka od czasu do czasu nie sprawia mu pewnego rodzaju satysfakcji, niezależnie od odniesionych obrażeń. Wracając jednak do sprawy owiec...
Podpuszczanie Scottiego było zabawne, ale takie przyglądanie się ruchom jego bioder - już nieco dziwne. Drapiąc się po czubku nosa z pewnym zakłopotaniem, zerknął na swoją owieczkę, kompletnie pochłonięta skubaniem trawy, po czym, jako że spodnie i tak miał już opuszczone, stwierdził że to również jego kolej aby zabrać się do rzeczy.
- Patrze, patrze~ - rzucił w stronę brata, nie mogąc się powstrzymać.

23Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pon Sie 06, 2012 2:28 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

W miarę, jak z kolejnymi ruchami emocje wzrastały, Evan patrzący gdzieś tam z tyłu liczył się coraz mniej. Później Scottie najwyżej będzie rozpowiadał ludziom w wiosce, jaki to jego starszy brat jest nieułożony i z jaką lubością podglądał go podczas robienia rzeczy wiadomych. Później może jeszcze podkolorować, że to wcale nie była owca na pastwisku, ale jakaś śliczna dziewczyna, a cały akt pięknym owocem miłości, nie swoistym udowodnieniem swoich racji. Na historyjkę, nawet nieprawdziwą, zawsze znajdowali się amatorzy w karczmie późnym wieczorem. A Scottie tak bardzo lubił opowiadać o Evanie! Evie stanowił doskonały motyw do wszelkich opowieści.
Teraz jednak nie myślał o bracie, a nawet o owcy, na której bokach zacisnął dłonie. Przed oczyma, za zamkniętymi powiekami, miał falujący w rytm jego ruchów pokaźny biust córki sąsiadów. Swoją drogą, będzie musiał się znów do niej wybrać.
Owieczka, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje, beczała co jakiś czas i ciekawie rozglądała się po stadzie. Sporadycznie skubała trawkę i raczej nie obchodziło jej to, jakie Scott ma intencje.

24Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pią Sie 31, 2012 7:19 pm

Walia

Walia

Nie tylko szkocka owieczka nie pozwoliła, aby mało interesujące ją zamiary mężczyzny za nią, oderwały ją od jej zwyczajowego planu dnia. Raz, może dwa, przydreptała kopytkami w miejscu, jakby w geście niezrozumienia tego, że tak może być jej ciężko znowu ruszyć przed siebie. Ostatecznie jednak tylko potrząsała głową i wracała do skubania trawy, oraz pojedynczych, znalezionych między źdźbłami kwiatów koniczyny.
Evan z kolei, z całym zaangażowaniem na jakie stać mężczyznę w podobnej sytuacji, zajmował się zadowalaniem własnych potrzeb. Był to o tyle o ile znośny zamiennik Driady, która za sprawą pewnych... khm, kłopotliwych "zawirowań losu" jak wolał je nazywać, dała mu z braku lepszego słowa, zwyczajnego "kosza". Rozzłoszczenie driady, nigdy nie sprzyja zdrowiu... Zwłaszcza kiedy akurat ma ona przy sobie łuk, bądź takowy znajduje się gdzieś w zasięgu jej wzroku. Wyciąganie strzały, zwłaszcza z rzyci, to nie tylko czasochłonne zajęcie ale i całkiem, jak można się spodziewać, bolesne oraz w pewien sposób upokażające.
Myśląc o tej pięknej istocie, tak strasznej w gniewie i zarazem tak namiętnej w chwilach czułości, przyspieszył ruchy bioder. W najbliższym czasie, będzie musiał postarać się jakoś o załagodzenie jej gniewu. Taaak... Zdecydowanie.

25Pastwisko       Empty Re: Pastwisko Pią Sie 31, 2012 8:08 pm

Szkocja

Szkocja
Admin

Nie minęło wiele czasu, jak Scottie skończył. Na powrót mógł przycisnąć gębę do ciepłego ciała owieczki. Powinien jej podziękować, sam o tym wiedział. Przytulił więc ją mocno, aż zabeczała przez siłę jego uczucia. Zaśmiał się cicho. Wyglądało na to, że zrobił, co zrobić miał i udowodnił Evanowi swoje męstwo. Zerknął w kierunku brata, który maltretował swoją owcę. Biedne stworzenie, tak szarpane nie mogło nawet w spokoju zjeść. A może tylko Scottowi się wydawało? Owce to w końcu zwierzęta zadziwiająco durne.
Puścił swoją niedoszłą ukochaną, a ta od razu pognała między stado. Po chwili już sam nie mógł rozpoznać, którą z owiec przed chwilą trzymał w ramionach. Podrapał się po głowie i jeszcze raz zerknął na brata. Chyba powinien w spokoju dać mu skończyć.
Odwrócił się więc do niego tyłem i zaczął poprawiać materiał, który miał na biodrach.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 4]

Idź do strony : 1, 2, 3, 4  Next

Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach