Poczuł się trochę niezręcznie, bo nawet on wiedział, że nieładnie jest podnosić głos w nie w swoim domu, i to jeszcze na gospodarza. Cóż mógł jednak poradzić? Francja wyprowadził go z równowagi. Jakby nie wiedział, że Scottie nie jest w stanie jeść inaczej w obecnej sytuacji. W końcu nie on przesiadywał w Luwrze.
W każdym jednak razie, cieszył się, że Francja zrozumiał swój "błąd".
Nabrał trochę z nadzienia na widelec i wsadził go do ust.
- Nie ma sprawy - mruknął z niemal pełnymi ustami posyłając Francisowi spojrzenie znad talerza. Zdziwiło go trochę, że nie patrzy na niego. Spodziewał się po raz kolejny tego karcącego spojrzenia, jakby pouczał małe dziecko w sprawach, o których nie miało prawa wiedzieć, ale to nie przeszkadzało.
I dobrze, że kłótnię przerwali praktycznie przed tym, jak się zaczęła, bo Scott byłby gotów wsiąść w samochód i... jechać gdzieś do miasta. A potem nad wieczorem wrócić tak czy siak.
Nie mógł zaprzeczyć, smakowało mu, nawet bardzo. Kiwnął głową.
- Jak zawsze, Franics.
Tyle chyba wystarczyło za komentarz. Lubił kuchnię Francji na tyle, że nawet starał się kopiować niektóre potrawy na przestrzeni wieków. Wiadomo, na sposób szkocki, oczywiście.
- No... trochem padnięty - burczał dalej znad talerza, robiąc pomidorowi kolejną krwawą masakrę. Z drugiej strony, papka dawno przestała przypominać pomidora. - J-jakbym miał dzisiaj wracać, to chyba bym się w samochodzie przespał. Ale zostanę, jeśli mogę. - Uniósł lekko Brew w małym rozbawieniu. To tak, jakby Francuz robił mu wielką łaskę przyjmując pod własny dach.
W każdym jednak razie, cieszył się, że Francja zrozumiał swój "błąd".
Nabrał trochę z nadzienia na widelec i wsadził go do ust.
- Nie ma sprawy - mruknął z niemal pełnymi ustami posyłając Francisowi spojrzenie znad talerza. Zdziwiło go trochę, że nie patrzy na niego. Spodziewał się po raz kolejny tego karcącego spojrzenia, jakby pouczał małe dziecko w sprawach, o których nie miało prawa wiedzieć, ale to nie przeszkadzało.
I dobrze, że kłótnię przerwali praktycznie przed tym, jak się zaczęła, bo Scott byłby gotów wsiąść w samochód i... jechać gdzieś do miasta. A potem nad wieczorem wrócić tak czy siak.
Nie mógł zaprzeczyć, smakowało mu, nawet bardzo. Kiwnął głową.
- Jak zawsze, Franics.
Tyle chyba wystarczyło za komentarz. Lubił kuchnię Francji na tyle, że nawet starał się kopiować niektóre potrawy na przestrzeni wieków. Wiadomo, na sposób szkocki, oczywiście.
- No... trochem padnięty - burczał dalej znad talerza, robiąc pomidorowi kolejną krwawą masakrę. Z drugiej strony, papka dawno przestała przypominać pomidora. - J-jakbym miał dzisiaj wracać, to chyba bym się w samochodzie przespał. Ale zostanę, jeśli mogę. - Uniósł lekko Brew w małym rozbawieniu. To tak, jakby Francuz robił mu wielką łaskę przyjmując pod własny dach.