Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

You are not connected. Please login or register

Sala Konferencyjna

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Sala Konferencyjna Empty Sala Konferencyjna Pią Lut 24, 2012 9:16 pm

Go??


Gość

Pomieszczenie to jest całkiem słusznych rozmiarów. Sufit jest wysoki i niezbyt ciekawy, chociaż dla znudzonego i poszarzała biel wyda się nader interesująca. Ściany wyłożone są drewnem, tak samo jak podłoga, na której wznosi się cała ta katedra niepokoju, niespełnionych planów i... nudy. Zawsze ktoś zanudzi zebranych swą jakże wspaniałą przemową. Efekt widoczny po społeczności, odbijające się zniecierpliwienie na licach. Byle, by odsiedzieć swoje i wynieść się w swoje strony.
Na środku stół. Długi, szeroki, zajmujący większość powierzchni, mebel z dębowego, wytrzymałego na wszelkie uderzenia, drewna. Na czas tego całego cyrku, spotkań, rozłożone są na nim papiery wszelkiej maści, które często stają się płótnem dla niespełnionych artystów, smarujących po nich długopisem obrazki, szlaczki i Pan wie, co jeszcze. Co bardziej bezczelni przynoszą ze sobą poduszki lub jakąś mniej lub bardziej ciekawą lekturę. Zawsze można wytargować od sąsiada jakieś pisemko o sprośnej treści, dlatego lepiej utrzymywać przyjacielskie stosunki. Niektórzy wyspecjalizowali się we wnoszeniu jedzenia i konsumpcji w ukryciu, gdyż podobno jest to surowo zabronione. Ale przyznajmy, kto by się tam przejmował?
Po kątach stoją jakieś roślinki w wielkich donicach, aż proszące się o to, by wyrażać brutalnie i jasno swoje zdanie, na czym cierpiał stół i pierwsi oponenci, którzy się w zasięg zielska nawinęli. Zawsze skuteczne jest jeszcze losowe krzesło. Strat wielkich nie ma, krzesełka te zrobione z najtańszego drewna. Ot, trzeba być zawsze czujnym, gdyż nie wiadomo, obok kogo przyjdzie nam usiąść. Albo zasnąć.
Już niedługo miało się odbyć kolejne przedstawienie, komedio-dramat w czystej postaci. Posiedzenie WRBMM. Spytamy się, kto będzie użerał się z wszelakim sporem i łamaniem prawa? Kazachstan i Chiny. Czyli można spokojnie wnieść nawet i bombę, gdyż ten duet będzie to traktował z przymrużeniem oka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chiny
Dobre pół godziny męczył się z otworzeniem drzwi do sali. Oczywiście miał być jednym z prowadzących, więc przyszedł jako pierwszy wziął klucze.. i no właśnie.. Jakkolwiek by nie próbował drzwi nie chciały się otworzyć. I tak z 30 minut, aż jakiś biedny człowieczek mu nie pomógł. Narzekając pod nosem, że został sam z pierwszym ogarnięciem i czekaniem na pozostałych, wszedł do środka oglądając wystrój. Właściwie nie znalazł niczego, co przykułoby jego uwagę (może poza wyrytymi na stole napisami w najróżniejszych językach), więc od razu wziął się do roboty, wszak sprawa była niecierpiąca zwłoki, chodziło przecież o jego młodszą siostrzyczkę! Wyciągnął papiery dotyczące WRBMM, które od razu znalazły się w łapkach zwinnej, szybkiej niszczarki, zwanej potocznie pandą. Właściwie, skoro zabierał futerkową, żywą przyczynę zamieszania na każdej konferencji, to czemu nie miałby zabrać zwierzaczka i tym razem? Jak się szybko przekonał powód był prosty - panda utrudnia prace. Z cichym westchnięciem więc rozłożył się siadając przy stole, patrząc jak jego zwierzę, siedzące na samym środku, zabawia się dokumentacją. A nuż ktoś przyjdzie i się tym zajmie zamiast niego...

Australia
Konferencja. Ważna sprawa. Australia toteż założył wyprasowaną koszulę. Trzeba się pokazać jakoś przy innych krajach, nie jako totalny dzikus. Tak stwierdziła jego mama przypominając mu, że długie spodnie też wypada założyć. W miarę uczesany i cały w nastrojach pro-ekologicznych wszedł do sali, gdzie był już Yao.
-Dzień dobry Yao.- przywitał się nad wyraz oficjalnie i zaraz zajął się pandą- Siema mały! Ha... Jaka zajebongo panda! Ile ma lat? Jak się nazywa?!- tak odpływając przy pandzie rzucił gdzieś w kąt teczkę z dokumentami i papierami w sprawie ratowania bobków... Yyy, Malediw. Jak wiadomo każdy rząd wkurza i wysysa pieniądze z państwa... Ale nie o tym mowa. Mowa o tym, że każdy rząd potrzebuje dowodów, że dany obszar trzeba wspomóc finansowo. Toteż Australia zanim przypałętał się tutaj, swoim jakże zajebistym jeepem, zrobił odpowiednie badania tamtych rejonów i stwierdził, że bobki są zagrożone! Trzeba je ratować!
-Właśnie Yao, prowadzisz całą akcję co nie?- spytał zupełnie poważnie myśląc o przyszłości populacji bobków. -Pomóc Ci w czymś?- stanął na baczność, gotów do spełniania poleceń panda-mastera.

Malediwy

Nie no. Nie musieli się dla niej aż tak starać, naprawdę. Po co w ogóle organizowali to wszystko, huh? Może i nie narzekała. Tak na serio, to było jej strasznie miło, że wszyscy tak bardzo się nią przejmowali, mimo, iż było to troszeczkę krępujące. Ale, chociaż uważała całą tą szopkę za rzecz zbyteczną, postanowiła przyjść na konferencję. Będzie się musiała odwdzięczyć za tak wielką uprzejmość ze strony całej reszty. Byli tacy mili, że aż chciało się płakać ze szczęścia!
- D-dzień dobry wszystkim... - Ukłoniła się zebranym już przy wejściu. Dzisiaj jakoś wyjątkowo nie miała na sobie żadnych kokardek, toteż... niektórzy mogliby w ogóle jej nie poznać! Chociaż, kto inny ma tak dziwaczny głosik, jak ona? - Dziękuję za to wielkie zainteresowanie moim... losem. To, jakby nie patrzeć... bardzo miłe z waszej strony~!
Ostatnie zdanie wypowiedziała całkowicie w jej stylu. Więc ta, to był dowód na to, że Mio była sobą... no a kim miała być?

Nowa Zelandia
Miał nadzieję, że się nie spóźnił, a jeżeli tak już się stało, to niezbyt długo. Mógłby w sumie zawsze się jakoś wytłumaczyć, bo to nie jego wina, no dobra, może i jego, że część nocy spędził na obserwowaniu ptaków kiwi i nie mógł tego przełożyć, bo nawet nie chciał. Przez to wyszło tak jakoś, że po prostu wyjechał później niż zamierzał.
-Dzień dobry wszystkim. - Przywitał się jak najbardziej kulturalnie potrafił i już chciał zająć swoje miejsce, by w spokoju poczekać na dalszy rozwój wydarzeń i przedstawienie dokładniej całej sprawy. W końcu przybyli tu by ratować, w sumie jak się niedawno dokładnie dowiedział, Malediwy. Jednak widok pandy obudził w nim chęć integracji z tym zwierzątkiem i tak samo jak Australia podszedł od razu do Chin.
-Witaj Al, jak cię dzisiaj masz? - Z uśmiechem na twarzy pogłaskał pandę po głowie i dosłownie na chwilę zapomniało mu się, po co właściwie tutaj jest. No i gadanie do zwierząt jest czymś normalnym, prawda? Szybko jednak się opamiętał, przecież to ważne spotkanie, należy się skupić!
-Mio, po prostu nie pozwolimy by spotkało cię coś tak okropnego, przecież nikt by tego nie chciał. - Ale nie mógł przestać głaskać pandy, dlaczego te zwierzątka były takie cudowne?

Niemcy

Jako przedstawiciel Europy, oddelegowany przez własnych szefów i szefów Unii, zjawił się na konferencji. Czuł się kozłem ofiarnym i wiedział, że jest tu tylko dlatego, że reszta państw europejskich po prostu nie miała ochoty lecieć gdzieś, hen, daleko w świat tylko po to, by rozprawiać na jakieś nudne tematy.
A Ludi nie uważał tematu za nudny, a przynajmniej starał się sprawiać takie wrażenie. Temat niknięcia jednego z krajów, spowodowany przez zmiany klimatyczne, był bardzo ważny. Przecież zaczynało się od małych wysepek, a mogło skończyć na wielkich krajach! Ot, Niemcach na przykład.
Bojąc się, że konferencja zacznie się bez niego, popędził czym prędzej schodami, ubrany w swój sztywny garnitur i niosąc w ręku skórzany neseser z potrzebnymi materiałami. Pchnął drzwi i rozejrzał się po towarzystwie.
- Guten Tag. - Przywitał się grzecznie, kierując się do swojego stałego miejsca. Zaraz jednak musiał przystanąć i wybrać inne. Nie on dzisiaj będzie prowadził konferencję.
Z zażenowaniem stwierdził, że na razie całość zgromadzenia zajęta jest pandą. Zerknął na zegarek.
- Już powinniśmy zaczynać, czyż nie?

Ameryka
Ah tak! Konferencja! Uwielbiał je, gdyż mógł realizować swoje szalone pomysły. Po za tym ostatnio jego technologia poszła do przodu, a że mamy pokój, trzeba zrobić coś dobrego dla świata. Po za tym Malediwy miały kłopoty. Nie zrozumiał że chodzi o globalne ocieplenie ale o zbrojną interwencję.
Szedł wiec zadowolony z życia korytarzem, mając w głowie poirytowanie jego szefa, który wręcz mu nakazał. Po chwili wbił do pokoju, mając gdzieś to że się spóźnił.
- Witajcie! - przyszedł uśmiechając się. Zauważył Malediwy i podszedł do niej. - Mam dobrą wiadomość! Moje wojska są w stanie podwyższonej gotowości bojowej! 35 tysięcy marines, 15 okrętów bojowych i lotniskowiec z ponad 25 maszynami na pokładzie! Gotowi do ataku! To z kim walczymy? Indie?Pakistan? Ch...- zerk na Chiny i się uśmiechnął - Rosja? uśmiechał się wesoło.

Kazachstan
Po co się zgłosił jako współprowadzący? No jak to po co? Żeby zaimponować Chin... Oczywiście, by ratować te biedne, milusie do bólu, Malediwy ...Nawet, jeśli to przesłodzona, podlizująca się brytolom, lolitka.
No i był Yao, "perełka Azji", jak to Aleks często go nazywał. Czy jest łatwiejszy sposób, niż pomóc mu przy konferencji? A potem się z nim zabawić, ale o tym głośno nie trzeba mówić.
-Zdrastwujtje, towarzysze!- przybrał firmowy wyszczerz, głęboko mając po w poważaniu powagę, czy tam inne badziewia. Jedyne, co sugerowało, że nie wszedł tu przypadkowo, kierując się na front, był zaprasowany w kant, czarny płaszcz z dwoma rzędami guzików, oficerki na miejscu ciężkich, wojskowych butów i torba z laptopem, zamiast dokumentów. Wyglądał prawie normalnie, pomijając fakt, że wyrastał trochę z tłumu, jak Rosja, a ludzie dziwnym zwyczajem wymijali go szerokim łukiem na ulicy. Obecnie był trochę mokry od śniegu, padającego na dworze. Pech chciał, że akurat natrafił na końcówkę przemowy nabuzowanego Ameryki.
-Ja ci zaraz dam Rosję, idio...-no tak, zawsze znajdzie się delikwent, który musi zaburzyć porządek i odegrać rolę krajowego głupka i od którego Kazachowi zrzedła mina- Ekhm, może jednak lepiej nie oczerniać MOJEGO brata na wstępie, proszę. Nie po to się tu zebraliśmy.
Zdjął płaszcz i zawiesił go na oparciu krzesła obok Chin, próbując się znowu uśmiechnąć. Bynajmniej słabo mu to wyszło. Jak zwykle, zresztą. Oto przedstawiciel Azji Środkowej oraz "Ruskich" w całej okazałości.

Chiny
Nie długo dane mu było leżenie na blacie i rozkoszowanie się widokiem małego, czarno-białego urwisa bawiącego się ważną dokumentacją. Na szybko się podniósł i zaczął poprawiać ubranie (które jak zwykle wyróżniało się swoją azjatycką kiczowatością), gdy tylko zobaczył pierwszych uczestników konferencji. Próbował również zabrać pandzie dokumenty, udając, że wszystko ma pod kontrolą, jednak sam Alfedzik zdecydował, że papiery sa zbyt interesującą zabawką, aby tak łatwo ją oddać w ręce właściciela.
-Ai.. Tak Aussie, ja prowadzę.. Z Aleksem.. -Przywitał się, zastanawiając kiedy w końcu przyjdzie drugi prowadzący. Jednak zamiast oczekiwanej osoby w drzwiach ujrzał tylko siostrę, i zjawiającego się niedługo po niej Zelandię.
-Dziendobry Zeluś. Mio, kochanie, wszystko w porządku, aru? -Zdecydowanie za dużo się naczytał o stanie wysp siostry. Właściwie to aż za dużo, że nawet chciał zmniejszyć zanieczyszczenie środowiska w swoim kraju.. jednak wiadomo, Chiny to Chiny i jedyne co mógł zdziałać, to oberwanie od swojego szefa po głowie.
Jego panda natomiast od razu wyczuła zainteresowanie i nadal trzymając w pyszczku papiery zaczęła się turlać po stole konferencyjnym próbując zwracać na siebie więcej uwagi.
-Alfreda znacie, ma niecały rok i jest dość.. specyficzną istotą, aru.. -Niby wszystko normalnie, jednak pech chciał, że jego zwierzątko zaczęło tworzyć dziwne akrobacje na stole w momencie wejścia Niemiec, a sam Yao rozpoczął opowiadanie o Alfredzie kiedy zjawił się.. jego imiennik w wersji państwowej - Ameryka. Już próbując nie komentować niczego, wstał witając się zarówno z Niemcem jak i Amerykaninem. Nawet w pierwszej chwili nie zwrócił uwagi na przybycie swojego współprowadzącego i wymianę zdań o Rosji (choć był świecie przekonany, że prawie usłyszał 'Chiny').
-Jesteś Aleks.. -Nareszcie...! -Dobrze drodzy państwo jesteśmy wszyscy, można zaczynać, aru.

Australia
Kiedy weszli kolejni czlonkowie konferencji oderwał swoją uwage od pandy i przywitał wszystkich w miare przyzwoicie.
-Yo New, siema Aleks, o Niemcu, tez przyszedłeś! Witaj stary!
Po czym podszedł do Malediw i z dobrodusznym uśmiechem powiedział do niej głosem przepełnionym troską- Spokojnie, postaramy sie uratować Twój dom i populację bobków!
Zanim ta zdążyła spytać o co chodzi Australia zajął miejsce przy stole konferencyjnym. Otworzyl teczkę i wyjał z niej papiery z różnistymi rykresami, tabelami z danymi na temat stanu zagrożenia wysp i opisami terenów. Na chwilę zagłębił sie w lekturę by na wszelki wypadek móc coś wymyślić gdy dyskusja się zacznie.

Malediwy
- Uhm! Dziękuję, Oliver~! Jesteś naprawdę genialnym przyjacielem! - Jejkuuu! Czy wszystko, co on mówił, musiało tak szlachetnie brzmieć? Przynajmniej w mniemaniu narratorki. To wszystko przez to, że to takie klucha była~! Można się założyć o dwie stówy, że to właśnie przez to.
Za to kwestia Al'a niemal ją powaliła. Zawsze był tak samo zabawny i zawsze musiał coś pomylić. Doprawdy, cudowny człowiek... yhm... kraj.
- Z nikim nie walczymy, Alfred. Ale cieszę się, że tak bardzo starasz się mi pomóc. - Odparła spokojnie na jego pytanie i uniosła dłoń, widząc nadchodzącego Europejczyka. Stwierdziła, że ciepły uśmiech i urocze "dzień dobry" wystarczy, żeby zapewnić mu jako takie powitanie. Na pytanie brata kiwnęła tylko głową. Co miało być nie w porządku?
...zaraz, moment. O jakie bobki chodziło Tomowi? Wykrzyw zdziwienia goszczący na malediwskim pyszczku był taki... no, zdziwiony~! Ale chyba nie chciała słuchać wyjaśnień. Zamiast tego zajęła jakiekolwiek, naprawdę jakiekolwiek... miejsce przy stole.

Nowa Zelandia
Zostawił po dłuższej chwili pandę w spokoju, chociaż ciężko mu było z tym na sercu i sam zajął swoje miejsce, obok Australii. Jakoś tak się przyzwyczaił, że często siedzi obok brata na konferencjach, w końcu w wielu dziedzinach mają wspólną politykę. Nie mówiąc, że wśród swoich zawsze raźniej.
-Dokładnie, nie masz co się martwić o te całe bobki. - Czymkolwiek one były, tak tylko obiło mu się to o uszy, że są zagrożone. A każde stworzenie trzeba przecież chronić i nie pozwolić, by wyginęło. Tak przynajmniej sam twierdzi, oczywiście jeżeli chodzi o zwierzęta.
Opierając się podbródkiem o blat stołu patrzył na wszystkich, zastanawiając się, czy sam nie powinien przeczytać papierów, które i on tu przytargał. Myśląc o tym bobkach, automatycznie pomyślał o jego kiwi, które też było zagrożone. Przykra sprawa, przez którą na chwilę się zamyślił.
-To od czego zaczynamy? - Spojrzał na gospodarzy, czekając na jakiś odzew z ich strony.

Niemcy
Tak jak się spodziewał, niewiele osób zrobiło sobie cokolwiek z jego pojawienia. Nie, żeby to Niemca specjalnie uraziło, w końcu dzisiaj był tylko szarym uczestnikiem, a nie prowadzącym konferencji. Konferencji niewielkiej, jak zdążył zauważyć.
- Czekamy na kogoś jeszcze? - Rzucił praktycznie w przestrzeń, bo każdy zajęty był czymś innym, tylko nie tym, co powinien był robić. A potem zdał sobie sprawę z tego, że Chiny mówił, że jest komplet. - Jest już pięć minut po wyznaczonym czasie rozpoczęcia. - Poinformował jeszcze ogół, choć wciąż miał wrażenie, że nikogo to nie interesuje. Spokojnie, Ludwig, to tylko pięć minut opóźnienia.
Ocenił zebranych. O ile Amerykę i Chiny znał dość dobrze, chociażby ze spotkań grupy G8+5, a Australię rozpoznawał jako praktycznie cały kontynent, Kazachstan jako dość spore państwo i byłego podopiecznego Rosji, a Nową Zelandię głównie przez głośny film Petera Jacksona i rzadkie gatunki zwierząt, Malediwów nie znał praktycznie wcale. Kojarzyła mu się ona jako miejsce wypoczynku, popularne kilka lat temu wśród bogatszych obywateli. Sam Ludi nie miał czasu na odpoczynek, więc kiedy dostał zlecenie, najpierw musiał zobaczyć, gdzie Malediwy właściwie leżą. A teraz widział tę małą dziewczynkę i sam właściwie nie wiedział, co myśleć.

Ameryka
Stał trochę zaskoczony. Nie zbrojna interwencja? Ale, ale to nie możliwe!
- Sorry.... -odszedł na chwilkę i zadzwonił gdzieś.
- Chłopaki, zła nowina. Odwołać alarm. Wracać do domu.... - i w telefonie było słychać rozpacz i krzyki typu: "Mamy mieć ropę za 70 centów?!". Szybko zakończył rozmowę i usiadł. Postawił teczkę na stole. Trochę zdziwiony. No cóż... ewentualnie marines mogą kopać wały przeciw powodziowe w razie czego. Ale... mogą się na coś przydać, postanowił jednak ich wpierw wysłuchać ich niż podjąć jakąś decyzję on sam.

Chiny
Wykorzystał sytuację i złapał pandę, przesuwając ją z środka stołu bliżej siebie. Co więcej, wreszcie zabrał swoje dokumenty dotyczące spotkania, więc bez problemu dalej mógł udawać, że wszystko ma pod kontrolą.
-Dziękuję Niemcy za tą informację, aru.. Jednak nie musisz się tak przejmować, dzisiaj ja z Kazachstanem prowadzimy. - Zerknął na swojego zwierzaka, który znów musiał przejść na środek stołu. Choć chyba dzisiaj głównym prowadzącym będzie panda...
Złapał spokojnie jedną ręką za smycz, ponownie pociągając go w swoją stronę. W drugiej ręce tylko spokojnie trzymał, wymięte wcześniej przez pandę, papiery, próbując się doczytać.
-Żadnej broni przy mojej siostrze, aru. Znaczy przy Malediwach. Mamy ratować w sposób.. -Chwilę obracał sobie papier nie mogąc się rozczytać. -...niezagrażający zdrowiu i bezpieczeństwu obywateli, nienaruszający środowiska i zgodny z prawami.. tak, tak, aru.. -Nic więcej nie dało się przeczytać to wyrzucił papiery za siebie -Właściwie to problem klimatyczny, czyli musicie ustalić, jak zmniejszyć zanieczyszczenie w swoich domach, a do tego czasu ja przenocuję sio.. um, Malediwy, aru. Zwierzęta też mogę przechować, kto inny się lepiej opiekuje zagrożonymi gatunkami jak nie ja, aru? Gorzej z ludźmi..

2Sala Konferencyjna Empty Re: Sala Konferencyjna Pon Mar 12, 2012 5:33 pm

Go??


Gość

//macie, kurde >:I//

Stromatopelma calceatum przykuł jego uwagę przemykając sie zwinnie po ścianie sali na przeciwko Australii. To troche dziwne, bo ten gatunek ptaszników występuje w Afryce... Zmrużył oczy i powiódł wzrokiem za pająkiem. Pierwszy odruch- rzucic się za wspanialym okazem, a drugi- mimo wszystko silniejszy- siedziec na dupie i sluchać o czym oni tak gadają. Siedział więc Tom niecierpliwie wiercąc się na krześle. Jak dziecko z owsikami, które na dodatek mają ADHD. Pająk przemknął po suficie i zatrzymał sie koło żyrandola. Tom skupiony na pająku stracił czujność w rozmowie i tylko patrzył na to, co zrobi dalej pająk. Jeden kroczek włochatych nóżek... Kolejny... ŁUP! A właściwie to takie malutkie: ,,łup!'' bo to tylko pająk, nawet jeśli wielki to cóż z tego? Reakcja Thomasa była natychmiastowa. Gdzies niedaleko stała dość mała doniczka z kwiatkiem; Tom rzucił się w stronę doniczki wyrwał z niego kwiatek i wysypał szybko ziemię po czym zanim pająk odzyskał świadomość po przygrzaniu, głową i odwłokiem na raz, w stół, zamknął go w tej osobliwej pułapce.
-HAHA! I co ty na to?! - wydarł się dziko sie śmiejąc. Przesunął lekko doniczka bliżej siebie i dodal spokojniejszym tonem - No, kochany, nic ci nie zrobię...
Co z tego, że siedział na środku stołu?

3Sala Konferencyjna Empty Re: Sala Konferencyjna Pon Mar 12, 2012 5:55 pm

Go??


Gość

- O jakie bobki wam chodzi, do jasnej... nah. - Machnęła ręką, zamiast kończąc wypowiedź. Jakoś nie chciało jej się kontynuować tego tematu. Wiedziała, że jak tylko się dowie, o co im chodzi, to zaraz się co najmniej zirytuje. Ewentualnie zdziwi. Jakieś bobki, kurczę. Sobie tematy znaleźli, nie ma co.
Doskonale ją prowadzili. Tsssk... tak doskonale, że zaraz z tych pięciu minut zrobi się dziesięć. Potem piętnaście, a jeszcze później jakaś godzina, czy dwie. Nie, żeby miała coś do swojego brata, czy Kazacha, po prostu irytował ją fakt, że coś zwołują, a potem zajmują pandą zamiast niej. No cóż... co do jej problemu, niewiele ją to wszystko obchodziło. Ot, cała Mio.
- Tom...? - Przeniosła wzrok na Australijczyka, krzywiąc się przy tym lekko. - ...co Ty robisz? - Nie, żeby jej się to nie podobało. Takie rzeczy były fajne~! A-ale żeby tutaj...?

4Sala Konferencyjna Empty Re: Sala Konferencyjna Pią Mar 16, 2012 11:31 pm

Nowa Zelandia

Nowa Zelandia

Słuchał uważnie Chin, jednak do czasu, gdy zauważył, że jego brat jest jakiś podejrzany. Przynajmniej bardziej niż zwykle, więc zaciekawiło go to i chciał się dowiedzieć, co mogło spowodować taki stan. Jak się okazało odpowiedzi nie musiał nawet długo szukać, bo trudno było tego pająka nie zauważyć. Swoją drogą, ciekawy okaz.
Nie zdążył nawet nic powiedzieć, gdy Tom prawie, że z prędkością światła zrobił pułapkę i zwierzę złapał. W sumie nawet nie był tym zdziwiony, jakby codziennie widział coś takiego, co się chyba nawet nie mijało zbytnio z prawdą.
-Fajnie, że go złapałeś Tom, ale wiesz, jesteśmy teraz na konferencji. - Uśmiechając się przypomniał mu ten fakt, bo chyba Australijczykowi wyleciało to z głowy. Sam całą swoją siłą woli starał się tym pająkiem nie zainteresować, ale coś mu się nie udawało, bo jego wzrok utkwiony był w doniczce. Pewnie i by dołączył do Aussiego, ale musiał z tego zrezygnować, bo nie wypadało i takie tam inne nudne formalności. A trzeba przecież sprawiać pozory osoby bardzo dobrze wychowanej, prawda? Zastanawiał się skąd w ogóle u niego taka myśl, przecież nigdy się tym nie przejmował.

5Sala Konferencyjna Empty Re: Sala Konferencyjna Pon Mar 19, 2012 5:23 pm

Go??


Gość

Niemcy nie był do końca pewien, czy trafił we właściwe miejsce. Owszem, były tutaj kraje, nawet te duże i zdawałoby się poważne, ale atmosfera była... zdecydowanie nie konferencyjna. Zatęsknił za konferencjami z Europy, gdzie może i czasem było niezręcznie i nieuporządkowanie, ale wszystko działało poprawnie. Francis podrywał kolejne państwa, Feliks mówił o kucykach, Arthur narzekał na jakość podawanej herbaty... Ale to wydawało się niczym w porównaniu z tym zgromadzeniem. Niemcy doszedł do wniosku, że znalazł się tam tylko przez przypadek. Całkowity przypadek.
Ale nie chciał już zwracać uwagi na ich zachowanie. Nie był gospodarzem, jak Chiny zdążył go upomnieć, a więc najpewniej nie chciano jego kolejnych ponagleń. Zerknął na zegarek po raz kolejny. Kolejne minuty opóźnienia.
Chrząknął znacząco, ale starał się nie irytować zachowaniem Australii. Każdy może skakać po stołach i łapać pająki, czyż nie? ...nie.
Brew mu zadrżała, poprawił krawat.
- Entschuldigung, ale pozwolę sobie zauważyć, że jesteśmy na konferencji. I powinniśmy zacząć kilka minut temu. Proszę o powagę i rozpocznijmy w końcu.
Nawet nie spodziewał się, by ktokolwiek zwrócił na niego uwagę. Zbieranina dzikusów, ekhm... zatęsknił do Europy.

Sponsored content



Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Similar topics

-

» Główna sala

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach