Kiedy zobaczyła tyle ludzi, zastanawiała się, ilu z nich jest "przyjezdnych". Miasteczko nie wyglądało na aż tak ludne i albo całe pospólstwo się tu zbierało albo okoliczne wioski również tu przyjeżdżały. Mwanyisa jednak nie przyszła tu, by kupować różne różności. Przyszłą tu szukać pracy. Zaczęła wędrować w tłumie, słuchając uważnie rozmów, chcąc wychwycić nabór gdziekolwiek. Gotówka raptem się skończy, a to nie była dobra wizja dla czarnoskórej kowbojki. Gdzieś przebiegło jakieś dziecko, patrząc na nią wielkimi oczyma. Makoni była przyzwyczajona. Pewnie gdyby dziecię usłyszało jej imię, uciekłoby z krzykiem, że demon albo inna cholera. Biali najwyraźniej mają skłonność do nazywania wszystkiego, co inne, diabelskimi...