Francja:
Mieszkanie Francisa znajdowało się w jednej z najbardziej nowoczesnych, najmodniejszej dzielnicy miasta. Położony na piętnastym, ostatnim piętrze wieżowca apartament był naprawdę wielki i przestronny.
Urządzony minimalistycznie w harmonijnych barwach ale i z klasą.
Zaczynając od salonu, oprócz wygodnych kanap i wszelkiej maści sprzętu elektronicznego znajdował się tam także niewielki barek - w sam raz w razie imprezy. Jedna ze ścian była przeszklona - zamiast okien. Rozciągał się za nią widok na Paryż. Dalej, kuchnia, miejsce w którym Francis spędza wiele czasu gotując, czy robiąc inne, ciekawe rzeczy. Kuchnia połączona jest z jadalnią, w której to jak na jadalnię przystało - uwagę zwraca na siebie duży stół i drogie dzieła sztuki na ścianach. W bardziej prywatnej części domu, w sypialni centralnym punktem jest łóżko. Miękkie, wygodne, aż nie chciałoby się z niego wychodzić. W sypialni również okna są duże, co sprawia, że pokój staje się jasny i jeszcze bardziej zachęca to do przebywania w nim. Od strony sypialni także znajduje się wejście do łazienki. Duża, półokrągła wanna wkomponowana jest w podłogę. Niewiele dalej znajduje się umywalka i wiszące nad nią szerokie lustro. (TAK, Francis kocha się w nim przeglądać). Całość sprawia wrażenie raczej surowego, ale na pewno nie nieprzyjemnego miejsca. Ot, połączenie nowoczesności i elegancji, jak na paryskie standardy przystało.
Szkot:
- ...k-kiecki? - Zmarszczył się brzydko, gdy tylko wyobraził sobie Francisa w sukience. Doszedł do wniosku, że nawet by mu to pasowało. Gdyby wypchać cycki, a krój dobrać jakiś falbaniasty, by nie było widać bioder... I pozbyć się owłosienia.
- Kiedyś mi zatańczysz - Kiwnął głową, jakby sprawa była już przesądzona. Zaraz jednak poderwał się z miejsca, by łóżko nie zasłaniało mu francuskich popisów.
Zbladł.
- Cholera jasna, weź wstań, bo coś ci się... zerwie.
Nie, żeby specjalnie interesował go stan ścięgien, mięśni i innych tkanek u zwieńczenia nóg Franka. W każdym razie, jak dla niego, wyglądało to dość makabrycznie.
- Wiesz, kobietki mogą sobie rozkładać nogi, ale tobie radziłbym uważać. Na... no wiesz.
Francja:
Przecież nie posiadał sukienek. Może jakąś damską bieliznę można było u niego znaleźć ale to dlatego że sporo kobiet się przez łóżko Francisa przewinęło... -Zatańczę. Nawet teraz bym mógł... Ale z odpowiednią muzyką... - uśmiechnął się. Może wieczorem wyciągnie go do jakiegoś lokalu? -Nic się nie stanie, bez paniki - uspokoił go. Ktoś by mógł powiedzieć że rozkładanie nóg Francuz ma do perfekcji opanowane...Próbował się ruszyć ale nie dał rady. -Scott... Pomożesz mi wstać? Chyba już nie dla mnie takie akrobacje..
Szkocja:
Spojrzał na Franka poważnie. Teraz nie miał ochoty na oglądanie jego tańców. Kiedyś, ale nie teraz. Teraz nawet nie chciał ruszać się z łóżka. Był tak cholernie zmęczony... może jeszcze kilka minut drzemki?
Nie dane mu było, bo musiał pobiec z pomocą do Franka. Pobiec w przenośni. Nim zwlókł się z łóżka minęło trochę czasu.
- Mówiłem, cholera, żebyś się nie wydurniał... - Pochylił się i złapał Francisa pod ręce. Szarpnął do góry. Nie udało mu się go podnieść na tyle, by mógł stanąć na nogach, jednak po skończonym dziele leżał rozciągnięty na podłodze. Uratowany.
Scottie zmarszczył nos.
Francja:
Teraz obiecał sobie że bez odpowiedniego przygotowania nie będzie takich rzeczy robić. Nie było to bezpieczne.. Obawiał się jeszcze problemów z chodzeniem. I tak już trochę zaczął go boleć tył. Dawno z nikim tak się nie zabawiał więc zdało mu się to logiczne. Rozpłaszczył się na podłodze nim wstał. Był teraz wdzięczny Szkotowi za pomoc. Powlókł się na łóżko i zaczął masować sobie uda od wewnętrznej strony. W myślach ciągle powtarzając że nigdy więcej.
Szkocja:
Skrzyżował ręce na piersi. Nie miał zamiaru pomagać Francisowi dostać się na łóżko, wystarczy, że pomógł mu uwolnić się z tej dziwnej pozy. Pomoc jednak nie była potrzebna. Z małą satysfakcją patrzył, jak Franek pełznie i wspina się na posłanie. Wiele wysiłku kosztowało go nie roześmianie się.
- Oj, Francis... - Westchnął - To trochę żałosne, wiesz? Weź się nie wygłupiaj już. - Klepnął go w ramię, siadając na łóżku - Co będzie na obiad?
Wyspał się, zjadł śniadanie, wyżył... następnym punktem dnia będzie obiad za jakieś kilka godzin. A potem pewnie powtórka z rozrywki.
Francja:
-Nie musisz mi tego mówić. - mruknął, kładąc się obok niego. Teraz było mu trochę głupio. Był dorosłym facetem a zachował się jak szczeniak. Chociaż w sumie to chciał tylko udowodnić, że potrafi. -Już nie mam zamiar tego robić. - zapewnił jeszcze. -A na co masz ochotę? - spytał, sam nie mając jeszcze pojęcia co mu ugotować. Wena przychodzi w kuchni, nie w pokoju, kiedy tak swobodnie może ułożyć się w ramionach bądź co bądź niezłej sztuki w postaci Szkota.
Szkocja:
- No i słusznie. - Wyciągnął dłoń i poczochrał go po włosach, jakby chcąc pokazać, że z tej decyzji jest zadowolony. Zupełnie, jakby Francis był małym dzieckiem.
Scottie chyba zbytnio się rozczulał. A może po prostu brakowało mu kogoś, kim mógłby się w większym lub mniejszym stopniu opiekować?
Przytulił się, zatapiając nos we włosach Francuza.
- Na coś dobrego. - Nie uważał się za specjalnie wybitnego znawcę kuchni. Wybór wolał pozostawić Francisowi.
Mieszkanie Francisa znajdowało się w jednej z najbardziej nowoczesnych, najmodniejszej dzielnicy miasta. Położony na piętnastym, ostatnim piętrze wieżowca apartament był naprawdę wielki i przestronny.
Urządzony minimalistycznie w harmonijnych barwach ale i z klasą.
Zaczynając od salonu, oprócz wygodnych kanap i wszelkiej maści sprzętu elektronicznego znajdował się tam także niewielki barek - w sam raz w razie imprezy. Jedna ze ścian była przeszklona - zamiast okien. Rozciągał się za nią widok na Paryż. Dalej, kuchnia, miejsce w którym Francis spędza wiele czasu gotując, czy robiąc inne, ciekawe rzeczy. Kuchnia połączona jest z jadalnią, w której to jak na jadalnię przystało - uwagę zwraca na siebie duży stół i drogie dzieła sztuki na ścianach. W bardziej prywatnej części domu, w sypialni centralnym punktem jest łóżko. Miękkie, wygodne, aż nie chciałoby się z niego wychodzić. W sypialni również okna są duże, co sprawia, że pokój staje się jasny i jeszcze bardziej zachęca to do przebywania w nim. Od strony sypialni także znajduje się wejście do łazienki. Duża, półokrągła wanna wkomponowana jest w podłogę. Niewiele dalej znajduje się umywalka i wiszące nad nią szerokie lustro. (TAK, Francis kocha się w nim przeglądać). Całość sprawia wrażenie raczej surowego, ale na pewno nie nieprzyjemnego miejsca. Ot, połączenie nowoczesności i elegancji, jak na paryskie standardy przystało.
Szkot:
- ...k-kiecki? - Zmarszczył się brzydko, gdy tylko wyobraził sobie Francisa w sukience. Doszedł do wniosku, że nawet by mu to pasowało. Gdyby wypchać cycki, a krój dobrać jakiś falbaniasty, by nie było widać bioder... I pozbyć się owłosienia.
- Kiedyś mi zatańczysz - Kiwnął głową, jakby sprawa była już przesądzona. Zaraz jednak poderwał się z miejsca, by łóżko nie zasłaniało mu francuskich popisów.
Zbladł.
- Cholera jasna, weź wstań, bo coś ci się... zerwie.
Nie, żeby specjalnie interesował go stan ścięgien, mięśni i innych tkanek u zwieńczenia nóg Franka. W każdym razie, jak dla niego, wyglądało to dość makabrycznie.
- Wiesz, kobietki mogą sobie rozkładać nogi, ale tobie radziłbym uważać. Na... no wiesz.
Francja:
Przecież nie posiadał sukienek. Może jakąś damską bieliznę można było u niego znaleźć ale to dlatego że sporo kobiet się przez łóżko Francisa przewinęło... -Zatańczę. Nawet teraz bym mógł... Ale z odpowiednią muzyką... - uśmiechnął się. Może wieczorem wyciągnie go do jakiegoś lokalu? -Nic się nie stanie, bez paniki - uspokoił go. Ktoś by mógł powiedzieć że rozkładanie nóg Francuz ma do perfekcji opanowane...Próbował się ruszyć ale nie dał rady. -Scott... Pomożesz mi wstać? Chyba już nie dla mnie takie akrobacje..
Szkocja:
Spojrzał na Franka poważnie. Teraz nie miał ochoty na oglądanie jego tańców. Kiedyś, ale nie teraz. Teraz nawet nie chciał ruszać się z łóżka. Był tak cholernie zmęczony... może jeszcze kilka minut drzemki?
Nie dane mu było, bo musiał pobiec z pomocą do Franka. Pobiec w przenośni. Nim zwlókł się z łóżka minęło trochę czasu.
- Mówiłem, cholera, żebyś się nie wydurniał... - Pochylił się i złapał Francisa pod ręce. Szarpnął do góry. Nie udało mu się go podnieść na tyle, by mógł stanąć na nogach, jednak po skończonym dziele leżał rozciągnięty na podłodze. Uratowany.
Scottie zmarszczył nos.
Francja:
Teraz obiecał sobie że bez odpowiedniego przygotowania nie będzie takich rzeczy robić. Nie było to bezpieczne.. Obawiał się jeszcze problemów z chodzeniem. I tak już trochę zaczął go boleć tył. Dawno z nikim tak się nie zabawiał więc zdało mu się to logiczne. Rozpłaszczył się na podłodze nim wstał. Był teraz wdzięczny Szkotowi za pomoc. Powlókł się na łóżko i zaczął masować sobie uda od wewnętrznej strony. W myślach ciągle powtarzając że nigdy więcej.
Szkocja:
Skrzyżował ręce na piersi. Nie miał zamiaru pomagać Francisowi dostać się na łóżko, wystarczy, że pomógł mu uwolnić się z tej dziwnej pozy. Pomoc jednak nie była potrzebna. Z małą satysfakcją patrzył, jak Franek pełznie i wspina się na posłanie. Wiele wysiłku kosztowało go nie roześmianie się.
- Oj, Francis... - Westchnął - To trochę żałosne, wiesz? Weź się nie wygłupiaj już. - Klepnął go w ramię, siadając na łóżku - Co będzie na obiad?
Wyspał się, zjadł śniadanie, wyżył... następnym punktem dnia będzie obiad za jakieś kilka godzin. A potem pewnie powtórka z rozrywki.
Francja:
-Nie musisz mi tego mówić. - mruknął, kładąc się obok niego. Teraz było mu trochę głupio. Był dorosłym facetem a zachował się jak szczeniak. Chociaż w sumie to chciał tylko udowodnić, że potrafi. -Już nie mam zamiar tego robić. - zapewnił jeszcze. -A na co masz ochotę? - spytał, sam nie mając jeszcze pojęcia co mu ugotować. Wena przychodzi w kuchni, nie w pokoju, kiedy tak swobodnie może ułożyć się w ramionach bądź co bądź niezłej sztuki w postaci Szkota.
Szkocja:
- No i słusznie. - Wyciągnął dłoń i poczochrał go po włosach, jakby chcąc pokazać, że z tej decyzji jest zadowolony. Zupełnie, jakby Francis był małym dzieckiem.
Scottie chyba zbytnio się rozczulał. A może po prostu brakowało mu kogoś, kim mógłby się w większym lub mniejszym stopniu opiekować?
Przytulił się, zatapiając nos we włosach Francuza.
- Na coś dobrego. - Nie uważał się za specjalnie wybitnego znawcę kuchni. Wybór wolał pozostawić Francisowi.