Umówił się z bratem tuż przed 22. Specjalnie, by młody mógł nasiąknąć trochę centralnym klimatem. Nie żeby Seanowi nie odpowiadał klimat Belfastu! Po prostu... każdy wielbi swoje cztery kąty, tak? Rozsiadł się wygodnie na ławce przed lokalem jak mężczyzna czekający na umówioną niewiastę, choć w tym wypadku zamiast niewiasty był młodszy brat. W domu już wcześniej przygotował posiłek, wystarczyło tylko przyjść, włączyć gaz pod garami, by wszystko się zagrzało. Długo się zabierał za urządzenie spotkania, ale lepiej późno niż wcale. Jednoczyć się mogli w końcu tylko w taki sposób, czyli w całkowitej teorii, gdyż praktykę ograniczała pewna niewygodna wzmianka w starych dokumentach, mówiąca dokładniej o tym, że Irlandia swoją niepodległość zyskuje pod warunkiem, że nie będzie sobie rościć w przyszłości praw do północy. Przecież on sobie niczego nie rości! Chce tylko spędzić miły wieczór z braciszkiem, więc nikt nie może się przyczepić... prawda?