Wręcz dziewicze tereny Azji wschodniej ciągnęły się kilometrami. W dolinach dwóch największych rzek rozkwitały jeszcze dość młode chińskie miasta. Ludność trudniła się głównie hodowlą, produkcją ceramiki, jedwabiu czy pereł. Kwitł handel z zachodem, głównie poprzez Indie. Kwitła również religia. I monarchia. Sama władza w tym, tak świeżym państwie, nie różniła się zbytnio od tej, która była widoczna w Europie. Wszak wszystko spoczywało w rękach jednego człowieka, cesarza.
Kraj był zupełnie inny od Europy opanowanej przez Cesarstwo Rzymskie. Jakby człowiek znalazł się w innym świecie. Bajkowym, pełnym kolorów. Nie były to surowe marmury Rzymu. Była to cała tęcza barw na budynkach. Nie były to zwykłe togi, czy ubrania ze zwierząt, były to jedwabne szaty zdobione mieniącymi się drobinkami.
Samo państwo, noszące nazwę Tianyia, co można przetłumaczyć jako 'Wszystko pod Niebem', na oko wyglądał jak zwykła azjatycka dziewczynka w wieku między 7 a 10 lat. Właściwie to był chłopcem, synem Azji, lecz miał na tyle delikatną buźkę, że od dziecka brano go za dziewczynkę.
Yao akurat uciekał przez las. Co prawda nie było to łatwe mając na sobie skrócone do kolan, dziecięce, jedwabne szatki koloru złota (kolor cesarski) i włosy, w które wpleciono tak przesadną ilość ozdób, że na zachodzie można by za nie wykupić średnią wieś! Chociaż z drugiej strony zwinny kilkulatek szybko zgubił grupę mężczyzn z dworu cesarskiego, wszystkich poubieranych, w nie mniej utrudniające bieg szaty, co sam Yao.
Zadowolony, że długo go zapewne nikt nie znajdzie i na ten dzień uniknął kolejnej nudnej lekcji począł swobodnie przechadzać się po lesie. Z domu zdążył jeszcze zabrać łuk i strzały, więc zagrożenia się nie bał. Może i był młody, ale w walce zdolniejszy niż niejeden dorosły. Często też spacerował po lesie przy okazji polując na zwierzynę. Nigdy nie wiadomo co spotka się na drodze. Albo kogo.
Kraj był zupełnie inny od Europy opanowanej przez Cesarstwo Rzymskie. Jakby człowiek znalazł się w innym świecie. Bajkowym, pełnym kolorów. Nie były to surowe marmury Rzymu. Była to cała tęcza barw na budynkach. Nie były to zwykłe togi, czy ubrania ze zwierząt, były to jedwabne szaty zdobione mieniącymi się drobinkami.
Samo państwo, noszące nazwę Tianyia, co można przetłumaczyć jako 'Wszystko pod Niebem', na oko wyglądał jak zwykła azjatycka dziewczynka w wieku między 7 a 10 lat. Właściwie to był chłopcem, synem Azji, lecz miał na tyle delikatną buźkę, że od dziecka brano go za dziewczynkę.
Yao akurat uciekał przez las. Co prawda nie było to łatwe mając na sobie skrócone do kolan, dziecięce, jedwabne szatki koloru złota (kolor cesarski) i włosy, w które wpleciono tak przesadną ilość ozdób, że na zachodzie można by za nie wykupić średnią wieś! Chociaż z drugiej strony zwinny kilkulatek szybko zgubił grupę mężczyzn z dworu cesarskiego, wszystkich poubieranych, w nie mniej utrudniające bieg szaty, co sam Yao.
Zadowolony, że długo go zapewne nikt nie znajdzie i na ten dzień uniknął kolejnej nudnej lekcji począł swobodnie przechadzać się po lesie. Z domu zdążył jeszcze zabrać łuk i strzały, więc zagrożenia się nie bał. Może i był młody, ale w walce zdolniejszy niż niejeden dorosły. Często też spacerował po lesie przy okazji polując na zwierzynę. Nigdy nie wiadomo co spotka się na drodze. Albo kogo.