Lokal ten leżał na obrzeżach miasta... Jakiego miasta? Nie mam bladego pojęcia. Na pewno nie była to żadna słynna metropolia. Ot, po prostu, jakaś miejscowość, o której pewnie nikt nigdy nie słyszał. (I nie usłyszy, dopóki nie znajdzie się w niej jakiś szaleniec, który zechce strzelać do ludzi w kinie.) Wracając jednak... Nazwa Pubu była chorym wymysłem właściciela. Miejsce to niewiele miało wspólnego z łosiami, ani tym bardziej ze Skandynawią, w której te zwierzęta sobie mieszkały. W środku panował klimat... Może inaczej. Była to speluna, wyrwana żywcem z amerykańskiego filmu akcji. Barman stał przy ladzie, wyraźnie znudzony, i namiętnie coś żuł. Kilka starszych, bezzębnych mężczyzn, siedziało w kącie i grało w karty, śmiejąc się głośno co jakiś czas. Stolik w centrum pomieszczenia okupywany był przez jakiegoś podejrzanego typa, szerokiego w barach, nie mającego na głowie ani jednego włosa.
Brakowało tu jeszcze "głównego bohatera", "wroga numer jeden", broni i strzelaniny.
Powietrze przepełnione było papierosowym dymem, zmieszanym z wonią alkoholu. Nie było to zbyt przyjazne miejsce... C-Cóż.
- Myślałam, że... Będzie tu inaczej - mruknęła, gdy weszła do środka. Na jej twarz wpełzł grymas niezadowolenia. Doskonale wiedziała, że "pub" i "restauracja", to dwa kompletnie różne miejsca. Czemu więc była rozczarowana? - Ale jest znośnie, prawda?
Nie, nie jest...
- Usiądźmy tam, pod ścianą - wskazała palcem wybrane przez siebie miejsce. Łysy dryblas nie spuszczał z niej i ze Scotta wzroku, co było cholernie krępujące. Przynajmniej ona głupio czuła się ze świadomością, że ktoś śledzi każdy jej ruch. A może chodziło o włosy Scotta? Były takie płomienne. A facet był łysy. Możliwe, że zazdrościł. Kto tam go wie!
- Arthur odpisał ci na SMSy? Przyjdzie, nie przyjdzie? - uniosła jedną brew.
Brakowało tu jeszcze "głównego bohatera", "wroga numer jeden", broni i strzelaniny.
Powietrze przepełnione było papierosowym dymem, zmieszanym z wonią alkoholu. Nie było to zbyt przyjazne miejsce... C-Cóż.
- Myślałam, że... Będzie tu inaczej - mruknęła, gdy weszła do środka. Na jej twarz wpełzł grymas niezadowolenia. Doskonale wiedziała, że "pub" i "restauracja", to dwa kompletnie różne miejsca. Czemu więc była rozczarowana? - Ale jest znośnie, prawda?
Nie, nie jest...
- Usiądźmy tam, pod ścianą - wskazała palcem wybrane przez siebie miejsce. Łysy dryblas nie spuszczał z niej i ze Scotta wzroku, co było cholernie krępujące. Przynajmniej ona głupio czuła się ze świadomością, że ktoś śledzi każdy jej ruch. A może chodziło o włosy Scotta? Były takie płomienne. A facet był łysy. Możliwe, że zazdrościł. Kto tam go wie!
- Arthur odpisał ci na SMSy? Przyjdzie, nie przyjdzie? - uniosła jedną brew.