Wyjątkowo przytulne miejsce znajdujące się w samym centrum miasta, w którym każdy, nieważne od grubości portfela, może na spokojnie coś zjeść i wypocząć. Ktokolwiek otwierał ten biznes miał nosa, bo o każdej porze przesiadywali tu zmęczeni turyści, a to osoby, którym udało się na chwilę wyrwać z pracy czy też leniwce pospolite, wolący zjeść obiad na mieście niż zrobić go w domu.
Tak się złożyło, że i Oliver siedział przy jednym ze stolików, przyglądając się ściekającym po szybkie kroplom deszczu. Miał to szczęście, że akurat gdy poszukiwał drogi do swojego hotelu, rozpadało się na dobre, więc postanowił skryć się w najbliżej kawiarence. Przy okazji też coś zjeść, bo skoro już tu jest, to szkoda zmarnować takiej okazji. Tym bardziej, że jakoś nie postarano się, aby na konferencji znalazła się nawet malutka przekąska. No jak ma ratować klimat z pustym żołądkiem? Co było pocieszające, miał towarzysza tej "niedoli" w postaci Szwecji. Zel nie do końca wie jak to wyszło, że na siebie trafili, ale podczas błądzenia po uliczkach, w oddali zauważył Berwalda, który miał jakieś podejrzane ruchy. Nie trzeba było być mistrzem obserwacji oraz dedukcji jak Holmes by zauważyć, że on najzwyczajniej w świecie też się zgubił. Ot taka ironia losu, ale za to jaka przyjemna! Przynajmniej dzięki temu nie musi siedzieć tu sam i może z kimś pogadać. Tak mniej więcej.
-To nam się trafiła pogoda, a jeszcze rano było tak ładnie! To prawie jak u mnie, raz świeci słońce, by za półgodziny szalała wichura. - Uśmiechając się, stwierdził że rozmowę trzeba jakąś zacząć, a czy temat o pogodzie nie był do tego najlepszy?
-A ta cała konferencja była dość... nudna? Mam wrażenie, że zawsze mówią to samo i nic nowego się nie dowiadujemy. No ile można. - Temat klimatu i ochrony przyrody był mu naprawdę bliski, jednak przez te wszystkie lata odbywają się takie spotkania i co? Jakoś czegoś wybitnie nowego i odkrywczego na nich nie mówią. Nie żeby narzekał! Po prostu jak pomyśli co mógłby robić w tym całym czasie tam u siebie, to odechciewało mu się tu być jeszcze bardziej.
Tak się złożyło, że i Oliver siedział przy jednym ze stolików, przyglądając się ściekającym po szybkie kroplom deszczu. Miał to szczęście, że akurat gdy poszukiwał drogi do swojego hotelu, rozpadało się na dobre, więc postanowił skryć się w najbliżej kawiarence. Przy okazji też coś zjeść, bo skoro już tu jest, to szkoda zmarnować takiej okazji. Tym bardziej, że jakoś nie postarano się, aby na konferencji znalazła się nawet malutka przekąska. No jak ma ratować klimat z pustym żołądkiem? Co było pocieszające, miał towarzysza tej "niedoli" w postaci Szwecji. Zel nie do końca wie jak to wyszło, że na siebie trafili, ale podczas błądzenia po uliczkach, w oddali zauważył Berwalda, który miał jakieś podejrzane ruchy. Nie trzeba było być mistrzem obserwacji oraz dedukcji jak Holmes by zauważyć, że on najzwyczajniej w świecie też się zgubił. Ot taka ironia losu, ale za to jaka przyjemna! Przynajmniej dzięki temu nie musi siedzieć tu sam i może z kimś pogadać. Tak mniej więcej.
-To nam się trafiła pogoda, a jeszcze rano było tak ładnie! To prawie jak u mnie, raz świeci słońce, by za półgodziny szalała wichura. - Uśmiechając się, stwierdził że rozmowę trzeba jakąś zacząć, a czy temat o pogodzie nie był do tego najlepszy?
-A ta cała konferencja była dość... nudna? Mam wrażenie, że zawsze mówią to samo i nic nowego się nie dowiadujemy. No ile można. - Temat klimatu i ochrony przyrody był mu naprawdę bliski, jednak przez te wszystkie lata odbywają się takie spotkania i co? Jakoś czegoś wybitnie nowego i odkrywczego na nich nie mówią. Nie żeby narzekał! Po prostu jak pomyśli co mógłby robić w tym całym czasie tam u siebie, to odechciewało mu się tu być jeszcze bardziej.